Rajstopy w coming oucie
Tekst: Joanna Bojańczyk
W gronie znajomych rozmowa w pewnym momencie zeszła na sklep, w którym wszyscy kupują, ale nikt się do tego nie przyznaje. Coś jak Biedronka kiedyś, bo teraz już jest cool. W eleganckim towarzystwie nie wypada mówić o nim dobrze, albo nie wypada mówić wcale. Przyznawać, że się tam coś kupiło, jeszcze gorzej. Ostatecznie plastikowe sitko czy zestawik foremek do pieczenia ciasta. Ale ciuchy? Never!
Jednak w miarę, jak rozmowa się kontynuowała, damy robiły kolejne coming outy: ta kupiła sweterek, tamta rajstopy… Ktoś przypomniał sobie, że ma garnek. Ja także odświeżyłam pamięć i wyszło, że posiadam flanelową pościel (bardzo przyjemną), szklanki z podwójnymi ściankami oraz wyciskacz do czosnku. Odzieży w tym zestawie nie było.
Firma, która jak powiedział mi pewien analityk rynku, jest ogromnym sukcesem marketingowym w całej Europie, coraz śmielej atakuje rynek właśnie modą. Oprócz rzeczonych foremek do ciasta, obrusików w kwiatki, sprzętu do produkowania pralinek (w domu!) mniej więcej co dwa tygodnie występuje z nową „kolekcją” mody.
W gatunku specyficznym. Sweterki, bluzki, skarpetki. Rzeczy, które moglibyśmy kupić w dowolnej sieci, w każdym innym sklepie. Znacie? To kupcie znów – zdają się mówić nam eksperci od marketingu, którzy dobrze przejrzeli dusze konsumentów. Znają ich nieufność do nowości i przywiązanie do tradycyjnych wzorów. Kolekcje te charakteryzują się również specyficznym rodzajem estetyki. Milusińskie, ozdobne, w wesołych kolorkach i wzorkach potwierdzają stereotyp „niemieckiego gustu”.
Gust jak gust, nie mam zamiaru go dyskredytować. Jednak tym, co mnie najbardziej irytuje, jest niewzbudzający zaufania język opisów, a te, jak wiadomo, w sprzedaży mają duże znaczenie. Spodziewamy się po nich fachowego opisu przedmiotu, nie przymiotników. Czapka, szalik czy kurtka nie są ciepłe, jak każdy człowiek by powiedział – tylko „ciepłochronne”. Co za neologizm? Słownik Języka Polskiego go nie odnotowuje. Zamiast powiedzieć o czymś, że jest funkcjonalne, firma mówi „funkcyjne”. Może by tak twórcy tej nowomowy kupili słownik, żeby sprawdzić, co oznacza przymiotnik funkcyjny. Opisywacze mają też zwyczaj szafowania komplementem: „wysokiej jakości”. Albo „najwyższej jakości”. Niestety używane z taką częstotliwością owo określenie przestaje cokolwiek znaczyć, a nawet podważa zaufanie do opisu. Niech jakość oceni klient, nie specjalista od marketingu. Wystarczy konkret: skład materiału z dokładnym wyszczególnieniem składników, a nie tylko sloganem „mieszanka” oraz informacja, gdzie produkt powstał.
Grunt to znak firmowy, on sprzeda wszystko. Czekam na kolekcje mody herbaty Lipton, czekoladek Wedel i jogurtów Danone. Może będą bardziej innowacyjne. Biedronka już jest.
Joanna Bojańczyk – dziennikarka specjalizująca się w tematyce mody. Tekst „Rajstopy w coming oucie” powstał specjalnie na mój blog. Rozpoczynam nim współpracę z cenionymi przez mnie dziennikarzami, twórcami i grafikami.
7 Komentarze
normalnie_potwór
18 grudnia 2013so what? chciałoby się powiedzieć. i tak wszyscy kłamią. na każdy temat. napiszą, że kaszmir, a kaszmiru raptem 20%, ‚jedwab’ a okazuje się wiskoza. albo i poliester. trzeba się zdać na własne doświadczenie, nosa, gust. a mnie wisi gdzie kto kupuje.
matt
18 grudnia 2013Czyżby chodziło o kolekcję czibo?
Cammelie
1 stycznia 2014Moda to chyba za dużo powiedziane, raczej ubrania użytkowe
o ile nie szukam jedwabnego dessous, ten adres jest ok
DecoEko
7 maja 2014tak niestety wygląda rzeczywistość i to dotyczy nie tylko tego sklepu ale i sieciówek odzieżowych, które w ofercie mają kosmetyki, których jakość jest niezbyt wysoka
sylwia
8 maja 2014szkoda, że nie wiadomo o co chodzi
michalzaczynski
9 maja 2014doskonale wiadomo
rajstopek1
23 maja 2014super