Walcząc z polarem
Polska moda to moda męska. U studentów to już oficjalne. Na ulicach może tego nie widać i statystycznemu Polakowi moda nadal kojarzy się z polarem i butami trekingowymi, ale po kolejnej edycji łódzkiego tygodnia mody, konkursach typu Off Fashion, czy gali MSKPiU, gdzie męskie kolekcje (czy też sylwetki) z reguły były ciekawsze niż damskie, moda męska zdominowała ostatnie Cracow Fashion Awards. Nie ilościowo, ale jakościowo.
Trzy najlepsze kolekcje tegorocznej CFA, czyli gali dyplomowej studentów Szkoły Artystycznego Projektowania w Krakowie (swoją drogą chyba najbardziej udanej w historii) to kolekcje męskie lub mieszane.
Anna Walicka, zasłużona zwyciężczyni całej imprezy (nagrody mediów i kreatorów) dała popis rzadkiej, jak na studentkę, wyobraźni i kreatywności. Momentami może aż za dużej, bo pomysłami, które zawarła w swoim dyplomie, mogłaby obdarować pewnie i trzy kolekcje, ale efekty w kilku wyjściach uzyskała znakomite. Sprawiające wrażenie trójwymiarowych sylwetki, ciekawe konstrukcje, surrealistyczne stylizacje (w tym osobliwa dłoń m.in. w roli – powiedzmy – pagonu i fantastyczne, autorskie buty!), starannie dobrane faktury tkanin, a do tego własnoręcznie wykonane, ciekawe nadruki to moda, jaką na studenckich pokazach ogląda się nieczęsto.
A wszystko to w ryzach aktualnych trendów. Oryginalne i lotne. Choć w gruncie rzeczy proste i przy odrobinie stylizacji – do noszenia na co dzień. No, może z wyjątkiem samego obuwia, bardziej, nazwijmy to, dzieła sztuki niż botków do biegania po mieście, na które Walicka zapożyczyła się na sumę, za jaką większość młodych polskich projektantów szyje i odszywa całą kolekcję. Ale było warto
Coraz częściej bowiem widać, że najmłodsi projektanci traktują serio i swoją pracę, i swoich odbiorców. Zresztą: cieszy już sam fakt, że w ogóle o odbiorcy myślą i zamiast sztuki dla sztuki (Ok, Ok, ona też bywa cenna) powstaje dobra, komercyjna moda do noszenia.
Co istotne zwłaszcza w przypadku mody męskiej. Facetów w Polsce nie przekonamy koronkowymi giezłami z wycięciem na pępku; raczej uwspółcześnioną klasyką.
Na przykład w wydaniu Marty Galik, która na warsztat wzięła typową modę lat 70. – dżinsowe koszule i spodnie. Amerykańska, nieco kowbojska kolekcja (przysponsorowaną zresztą przez firmę Americanos, co pokazuje, że przy odrobinie determinacji można znaleźć finansowe wsparcie) jednocześnie umacnia i osłabia kult twardziela.
Z jednej strony mamy bowiem raglan, kroje i materiały wzmacniające optycznie męską sylwetkę (plus odpowiednia kolorystyka i symboliczna niemal flanela), a z drugiej mało konserwatywne gadżety w postaci przytwierdzonych blaszek, niemal patchworkowej zabawy tkaninami, silnego taliowania no i zapięcia na…damską stronę. Ale do tego tradycyjne paski i dżinsy ze wstawkami.
Z dyplomów SAPU wyróżniłbym też Joannę Buksiak. Sprytnie wykorzystała szwalnię rodziców i zafundowała nam swoją wizję klasycznego mężczyzny. Nie bojącego się konkretnych kolorów, jak róż, czy błękit i deseni, ale nadal trzymającego znanych form. Krótkie spodenki z kratki vichy do marynarki o przesuniętych klapach, wełniane spodnie w kratę z pasami wzdłuż nogawek, wszytymi od wewnętrznej strony, wraz ze smokingową koszulą i różową, nieco zdekomponowaną kamizelką, czy też wściekle różowe spodnie w kant (chciałoby się rzec, kościołowe w swej klasyce) to przyjemna moda casualowa z poczuciem humoru. Którego – notabene – nie brakowało też kolekcjom wspomnianym wyżej. I słusznie: w dziedzinie tak wdzięcznej jak moda, nawet moda męska, śmiertelna powaga jest nie do zniesienia.
11 Komentarze
modologia
11 kwietnia 2012Aż chciałoby się podsumować: „dobre, bo polskie” 😉 Gdybym była facetem mieszczącym się w te rzeczy z wybiegu, to przemyślałabym zakup niektórych okazów z kolekcji dyplomowych. Rzeczy wyglądają sensownie i mają potencjał na przeżycie więcej niż jednego sezonu – sztuka sztuką, ale myślenie o odbiorcy widać jak na dłoni – i to mnie szalenie cieszy. Dziewczyny: gratulacje!
michalzaczynski
11 kwietnia 2012No właśnie ja przemyślałem:-)
modologia
11 kwietnia 2012Ciekawe na co padł Pana wybór 😉 (wiem, kiedyś spadnie na mnie kara za wścibstwo…)
Małgosia
12 kwietnia 2012Projekty Anny Walickiej to mój typ ! Tutaj nie ma nudy, kolekcja to oczko puszczone w stronę męskiej klienteli. Chętnie zobaczyłabym Ciebie Michale z rączką przytrzymującą Twój bark i bucik 😉
ETK
12 kwietnia 2012Podoba mi sie dlatego ,że bez krawatów.Gdybym była mężczyzną i musiala nosić te zwisy męskie ozdobne i sztywne marynarki , palnęlabym sobie w łeb.
zapaLov
13 kwietnia 2012Modę męska widać po polskich klubach w dużych miastach, znacznie lepiej wyglądają mężczyźni niż matki polki (jeżeli wyjdą z domu) czy też przyszłe matki. Polki chcą robić karierę a boja się samorealizacji
MichalMarczewski
15 kwietnia 2012🙂
No tak- garnitur zrobiony „zgodnie ze sztuką” to nawet 200 godzin pracy, ręcznie szyty krawat też potrzebuje czasu i wprawnej ręki, a proste skórzane półbuty z na prawdę dobrej skóry kosztują w produkcji bardzo bardzo dużo wprawy, pieniędzy i doświadczenia…
I już wiadomo dlaczego łatwiej zrobić oversize t-shirt, spodnie z krokiem w kolanach i bluzkę na podstawie damskiego szablonu 🙂
Jak dla mnie – moda damska na facetach …
A „rączki” pokazywało już paru projektantów na torebkach, butach, biżuterii i w konstrukcji ubrań- min. Armani parę sezonów temu… 🙂 nic oryginalnego.
Ja tam czekam na kogoś kto stanie się alternatywą dla Vistuli i Bytom. Z zacięciem na modę męską a nie z zadęciem na modę zniewieściałą.
michalzaczynski
16 kwietnia 2012Tak, w modzie wszystko już było, a w ostatnich stu latach jedyną innowacją był zamek błyskawiczny.
mersace
16 kwietnia 2012To prawda – ale gdzie klasyczne ubrania w kolekcjach młodych projektantów? Nagle wszyscy mamy nosić worek w kroku i t-shirt z kilometra tkaniny ?
michalzaczynski
16 kwietnia 2012Są, wystarczy się przyjrzeć, ukryte pod stylizacją, powiedzmy.
jesuswannatouchme
21 kwietnia 2012mimo wszystko Twoja opinia to chyba jednak jedna z nielicznych pochlebnych dot. cracow fashion awards. fakt, co do Walickiej zgodzę się w 100%, ale to była jedyna kolekcja warta uwagi, resztę lepiej przemilczeć, bo co jak co, ale filozofie do kolekcji dorabiane są olbrzymie, ich nazwy równie silące się na oryginalność, ale wartość ów kolekcji sama w sobie mierna.