Mariusz Przybylski „Pulsar”. Relacja z pokazu
Najnowsza kolekcja Mariusza Przybylskiego „Pulsar” wydaje się podążać we wszystkich kierunkach. Zupełnie jak jego modele i modelki, przecinający pod każdym z możliwych kątów wybieg, co raz to zmieniając nieoczekiwanie trajektorię. Ale ten pozorny, kosmiczny chaos, został przez projektanta ujarzmiony w sposób bardziej niż satysfakcjonujący.
Przyjrzyjmy się tym paradoksom. W „Pulsarze” (pulsar to gwiazda neutronowa emitująca w równych ostępach czasu promieniowanie elektromagnetyczne) widać fascynację awangardą, a jednocześnie próbę utrzymania dyscypliny typowej dla ubioru klasycznego, przez co kolekcja jest zarówno nowoczesna (co potęgują techniczne tkaniny) i tradycyjna. Przybylski wydaje się hołdować minimalizmowi, co najwyżej bawić w drobną dekonstrukcję (odwrócone klapy płaszcza, przesunięty lub „pożyczony” kołnierzyk), by za chwilę błysnąć złotem i srebrem w ostentacyjnej ilości. Mamy i modę dynamiczną (ramoneska i rozwinięcie jej formy aż do sukienki jako gwiazdy pokazu) i statyczną (proste bluzy, klasyczne koszule). Do tego echa Husseina Chalayana, starego dobrego Pierre’a Cardina, czy Alexandra Wanga. Dużo geometrii, rzeźbiarskich form i asymetrii, a jednocześnie lekkości. Pięknie pocięta wieczorowa suknia, w sam raz na czerwony dywan, miesza się w „Pulsarze” z sekwencją ubrań na wskroś sportowych – ot, symbioza burżuazji i prostego ludu. Ogólnie – dużo tu stylów, dużo sprzeczności.
„Pulsar” oparty jest więc na przeciwieństwach i kontrastach praktycznie w całej swojej rozciągłości. Ale w swojej różnorodności jest jednocześnie kolekcją harmonijną, spójną i szalenie precyzyjną, co widać dopiero podczas finałowego wyjścia wszystkich sylwetek. Otrzymujemy wtedy konsekwentnie poprowadzony, czasem nostalgiczny, ale niezmiennie zachwycający futuryzm. Oczywiście, z tytułowym blaskiem. Tej przemyślanej i wyrafinowanej kolekcji nie przeszkodziło ani niezbyt fortunne obuwie, ani – moim zdaniem – nielogiczne i przesadnie posępne, jak na tak przebojową propozycję projektanta, tło muzyczne. To najlepsza kolekcja Mariusza Przybylskiego od wielu sezonów.
W ciągu najbliższych tygodni zostanie otwarty pierwszy salon projektanta przy ul. Wilczej 8 w Warszawie.
8 Komentarze
Jacek S. Kłak
2 lutego 2013Mariusz Przybylski zawsze jest jakiś i to jeden z wiodących projektantów w Polsce, który ma coś do powiedzenia i na siłę nie musi udowadniać,że jest nazwiskiem sceny polskiej które nie trzeba ratować dziwnymi pomysłami scenograficzno-aktorskimi aby utrzymać nadmuchany balon na wczesniej zaplanowanej wysokości. Osobiście załuję ,że nie chce się pokazywać światu poprzez Fashion Week,z pewnoscią byłby już w mediach europejskich. Ale szacunek za talent ,i brawo dla „Sokoła ” za nieszablonowy pomysł pokazu.Jak jest glina to chce się tworzyć jak widzę. Z recenzją zgadzam się w całości 🙂
Marcin Sz.
2 lutego 2013Recenzja niesamowicie trafna – świetnie uchwycona okiełznana złożoność pokazu Przybylskiego. dla mnie bomba! świetne stylizacje, konsekwentny styl. Niesamowite kroje, a wszystko do noszenia! – super, po tylu pokazach Przybylski już nie musi nikomu udowadniać, że ma talent i wie, jak z niego korzystać. Ogromny szacunek.
matt
2 lutego 2013Według mnie niestety jedna z najsłabszych.
D
2 lutego 2013Cześć Michał, lubię czytać Twojego bloga gdyż jest fajny, ale nie bierz tego zbyt osobiście. D
Kaśka
3 lutego 2013„W „Pulsarze” (nazwa pochodzi od nie do końca skonkretyzowanego źródła pulsowania światła w kosmosie)” To nie do końca prawda, pulsar to gwiazda w mgławicy Kraba
Instynkt S
4 lutego 2013Precyzyjna kolekcja. Precyzyjna relacja.
mersace
4 lutego 2013jak zwykle piękna kolekcja – z sezonu na sezon coraz lepsza
Dominika
6 lutego 2013Fajny pokaz.