Bądź sobą, projektuj T-shirty

Moda | 4 czerwca 2013 | 11 komentarzy

Nie wiem jak państwo, ale mi życie bez fejmu już nie odpowiada. Dlatego zostaję projektantem. Nie, żebym cokolwiek w tym temacie umiał, ale są już w Polsce tacy, którzy ze sprzedaży samych T-shirtów kupili sobie mieszkanie w kamienicy, zaistnieli w „Przekroju” i stać ich na tartę gruszkową po 14 złotych za kawałek (i to codziennie!), a też nic nie umieją. Można? Można.

Więc moją firmę nazwę Gerbery & Odkurzacze. Gerbery dlatego, że lubię te kwiatki, a odkurzacze, bo dopiero co o mój własny potknąłem się w kuchni podczas porządków. Nazwa brzmi odpowiednio tajemniczo, więc o powodzenie marki jestem spokojny. Logo też będzie wdzięczne: samotna chuda gerbera, owinięta rurą od odkurzacza niczym anturium, czy wstążką.

Nowo powstały brand wylansuję na facebooku. Za tysiąc lajków na fanpejdżu wśród fanów rozlosuję trzy koszulki. Do redakcyjnych stylistów roześlę koszulki z papierową metką Sample VIP, bo innymi się nie zainteresują, a naczelnym i szefowym działów mody –  z nadrukiem ich własnego wizerunku, by zaspokoić ich próżność i zapewnić sobie wzmiankę w magazynach. Szafiarkom i blogerkom podaruję T-shirty pod warunkiem użycia ich do stylizacji. Nagrodą za najlepsze będzie możliwość zaprojektowania własnej. Wyjdą im nie gorzej niż mnie; wszak nie potrafię projektować  tak samo, jak i one. Blogerki stanowią pokaźny procent naszego społeczeństwa, więc po takiej akcji sława Gerberów & Odkurzaczy będzie już nieśmiertelna.

Oczywiście, pozostaje jeszcze kwestia haseł na koszulkach (bo nie samych koszulek, te kupię na paczki po tysiąc sztuk w hurtowni albo przez Internet; wychodzi niecałe 5 złotych od sztuki – wiem, bo sprawdzałem). Można niby inteligentnie nawiązać do uznanych projektantów i, na przykład, zrobić napis w stylu Zień Dobry. Albo Zło Corp. Ubaw setny i satyra cięta. Albo „Live Forever” lub „Forever Young” – takie hasła zawsze dobrze się sprzedają. A może „Bądź sobą”? Ta mądrość przemawia do tłumów. Ewentualnie coś o tym, że się nienawidzi hipsterów, bo to dzisiaj bardzo na czasie.

Każdy chce mieć teraz koszulkę od „młodego polskiego projektanta” i grzechem byłoby tej koniunktury nie wykorzystać. A że zawód takiego rodzaju designera nie różni się od pracy z punkcie ksero? To już nie do mnie pretensje.

Ten i inne teksty znajdziecie także TUTAJ.

11 Komentarze

  1. LaLa
    5 czerwca 2013

    Przekonujące, chyba powinnam się nad tym zastanowić, w końcu po co się przepracowywać jak można w tak łatwy sposób się dorobić. Co do blogerek, faktycznie dużo ich w Polsce, może wina kryzysu i bezrobocia? 🙂

    Odpowiedz
  2. normalnie_potwór
    5 czerwca 2013

    Lodzio_Miodzio GmbH !!! 😀

    Odpowiedz
  3. Kasia
    5 czerwca 2013

    Gerbery & odkurzacze rulez 🙂
    PS> Gdzie dają taką tanią tartę gruszkową? 😉

    Odpowiedz
  4. Erykah La Rocca
    5 czerwca 2013

    Nooo, pojechałeś Pan, Panie Michale 🙂 Niestety lub stety – tak to teraz wygląda, tylko co do tych haseł na koszulkach, to widać, że nie ma Pan rozeznania, bo najbardziej „chodliwe” są hasła dość prowokacyjne, żeby nie powiedzieć wulgarne, np. ostatnio widziałam ” We are all prostitutes”. No. Tej nie kupię, bo mam dzieci, które czytać potrafią 🙂
    No cóż – jaki kraj, taka moda, jaki popyt taka podaż. Na szczęście jestem po kierunku finansowo-ekonomicznym i takie rzeczy mnie mocno nie dziwią, choć dla idealistów, artystów i ludzi sztuki musi to być szok. Niemniej jednak – napisane kapitalnie 🙂 Sama czasem tak próbuję – gdyby chciał Pan zerknąć, to zapraszam 🙂

    Odpowiedz
  5. m.
    5 czerwca 2013

    5+

    Odpowiedz
  6. Vislav
    6 czerwca 2013

    Hmmm… zastanawiam się kto powinien rządzić rynkiem T-shirt’ów? Wydawałoby się, że potencjalny klient i jego czasami niezbyt niewyrafinowane gusty.
    Chyba jednak trzeba powołać Wysoką Komisję, aby ocenzurować poziom artystyczny tych pospolitych wyrobów 🙂 A, jak ktoś będzie chciał mieć głupi napis, to sobie namaże mazakiem 🙂

    Aktualnie nie noszę żadnych T-shirt’ów, poza bawełnianymi w bardzo tradycyjne marynistyczne paski. Jednak z rozrzewnieniem wspominam dawne czasy co to się farbowało samemu różne bawełniane koszulki obwiązując je sznurkiem, ewentualnie samodzielnie malując różne obrazki.

    Zmierzamy w słusznym kierunku!

    A, felieton, jak zwykle zgrabnie napisany.

    pozdr.Vslv

    Odpowiedz
  7. bookmeacookie
    6 czerwca 2013

    Poplakalam sie ze smiechu 😀 Wybacz, ale nic bardziej blyskotliwego w tej chwili nie napisze.

    Odpowiedz
  8. Er
    14 czerwca 2013

    jest moc

    Odpowiedz
  9. Welldressedmind@blox.pl
    27 czerwca 2013

    Nie sprzeda się. W nazwie brakuje Concept Store 🙂
    A na serio, to chyba było tak: najpierw demokratyzacji uległa sztuka fotografii. Ludzie na potęgę kupowali aparaty, by następnie zatracać się robieniu zdjęć kwiatów, biedronek i zachodów słońca. Potem przyszedł czas na modę. Robisz t-shirty z naklejkami? Jesteś projektantem mody. Kręcisz kulki z filcu? Nie,nie! Projektujesz biżuterię. Chodzi po dziewięć dych na pakamerze. Następne w kolejce są kulinaria – bigos, fota, ryp na bloga i jesteś prawie Nigellą. A wszystkiemu winny jest internet. Prezes Jarosław już dawno temu wyraził swoje zdanie o internecie i jego użytkownikach 😉

    Odpowiedz
  10. Mac_Abra
    24 listopada 2013

    Drodzy przedmówcy, brzmicie mi troszkę jak zgraja zazdrosnych hejterów, a w samym wpisie i komentarzach jest masa uogólnień i bezsensownego „czepialstwa” – autor nie raczył nawet podać konkretnego przykładu, który to konkretnie koszulkowy biznes tak go zabolał a tymczasem wg mnie mamy na rynku co najmniej kilka sklepów które oferują bardzo dobre produkty zarówno jakościowo jak i na wysokim poziomie projektowym. I chwała im za to. Owszem, nie są to zwykle rzeczy tanie – choć jest to raczej moje subiektywne odczucie a sama kwestia ceny jest tutaj dość relatywna… Dobry design powinien kosztować więcej niż słaby. I z czego tu tak szydzić i drwić? Ja się cieszę, że mam wybór, a jeśli interes się kręci to znaczy, że są klienci, którym się to podoba.

    P.S. To tak jakbym ja napisał, że Pani Basia jest be, bo sprzedaja na bazarze tanie chińskie tiszerty z kiczowatymi nadrukami i dorobiła się na tym już używanego Mercedesa, zła kobieta jedna. Przykłady można mnożyć.

    Odpowiedz
    • michalzaczynski
      25 listopada 2013

      W tym przypadku, Panie/Pani Mac Abro, drwię właśnie ze złego designu. I o tym jest ten felieton. I o tym, że zazdroszczę przedsiębiorczości, więc sam w ten biznes wejdę.

      Odpowiedz

Odpowiedz do Mac_Abra

Anuluj odpowiedź