Kijów: park samochodów zamienionych na kwietniki
Byliście, drodzy Państwo, kiedyś w parku samochodów zamienionych na kwietniki w Kijowie? Wiem, że nie, więc zazdrośćcie. Było wspaniale.
Do parku wchodzę przez Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Na naddnieprzańskiej skarpie rozrzucono mroczne, bunkropodobne bryły skrywające muzealne eksponaty. Konkretnie – 300 000 eksponatów. Posągi muskularnych sołdatów i ich matek – gniewnych radzieckich kobiet – podtrzymują tony betonowych sklepień. Pieśni patriotyczne wybrzmiewają z ustawionych głośników – na świeżym powietrzu, na dziesięciu hektarach. A wszystko to po bezkres wyłożone płytami chodnikowymi. Gdyby nie pomalowany wesoło w groszki czołg, pomyślałbym, że jestem w Phenianie. Tak – mniej więcej – wyobrażałem sobie stolicę Korei Północnej.
Nad Muzeum czuwa Matka Ojczyzna – wielkości blisko połowy warszawskiego Pałacu Kultury rzeźba płci żeńskiej, z imponującym mieczem (trzy razy trzeba go było skracać, bo rzeczona Matka nie dawała rady go udźwignąć) i oślepiającym biustem. Albo na odwrót, zależy, kto na jakie atrybuty jest wrażliwy.
Muzeum warto obejrzeć na trzeźwo, co przy cenach mocnych trunków na Ukrainie jest wyzwaniem. W przeciwnym jednak razie, można je wziąć za scenografię campowego filmu, jakiejś socrealistycznej Barbarelli. Tymczasem stworzono je (i takoż się je zwiedza) zupełnie na serio.
Wojska defilują, kolonie i obozy pionierów odbierają lekcję patriotyzmu, ojcowie tresują na synach postawę obywatelską, dziadkowie pobrzękują orderami, stroskane matki głaszczą po głowie przestraszoną małoletnią dziatwę… Tu wojna skończyła się wczoraj. Albo i nie skończyła.
Właściwie można tu zwariować, więc razem z towarzyszącym mi Januszem W., dajemy nura do pobliskiego parku. Wstęp około 20 złotych. Dużo. Ale warto. Bo oto czasowa atrakcja specjalna Kijowa – Awtopark. Na jedno hurra zwalono doń zdobycze radzieckiej myśli motoryzacyjnej oraz jej akcesoria i części wymienne w postaci kanistrów, baków, rur wydechowych. Na drugie hurra zwołano lokalnych artystów ludowych i ogrodników zieleni miejskiej. Wspólnymi siłami spontanicznie okleili rolką trawy efektownych rozmiarów wołgę, ukwiecili zdezelowane żyguli, umaili moskwicza, nakarmili pelargoniami zaporożca.
Są też wystawy specjalne. Przejęta artystka Jelizawieta pobiera dwie hrywny opłaty za zdjęcia swojej – jak widnieje na wbitym obok słupie – kompozycji autorskiej. Na kompozycję składają się dwie kukły – baby w zapaskach i dziada w gieźle, fragment kurnej chaty, kawałek płotu ze słomy, dwa plastikowe słoneczniki i ławka, na której się siada, by zapozować. Inscenizacja byłaby dość odległa tematycznie od motoryzacyjnego motywu przewodniego parku, gdyby nie opony w roli kwietników. Będące, swoją drogą, szlagierem estetycznym całego kraju, od Kijowa po Krym, przez wszystkie mijane wciągu 17-godzinnej podróży do Sewastopola stacje kolejowe. Byłyby nawet zabawne, gdyby nie fakt, że to wzięły się po prostu ze zwykłej, podłej biedy…
A oprócz tego dobry anioł dróg i szos (uwieczniony przeze mnie z tyłu; ponoć robienie zdjęć świętym en face przynosi pecha), krokodylek z koła, pan przebrany za rabatkę, beczka w krawacie i włosami z surfinii i – last but not least – srebrny pan tłumiczek! Zresztą, proszę zobaczyć.
6 Komentarze
modologia
17 sierpnia 2013Ten kierunek podróży jest zdecydowanie dla mnie – czołg w groszki: boski!
michalzaczynski
17 sierpnia 2013Prawa do zdjęcia czołgu w groszki mam ja, jako dumny autor. Jest znakomitej rozdzielczości, więc zapraszam do pobrania (dla Pani – gratis!) na własny komputer, by do woli cieszyć oko. Ukłony.
modologia
19 sierpnia 2013Och, jak dają – to brać, ślicznie dziękuję za pozwolenie na pobranie 😉 Pozostaje zdobyć autograf Autora 😉
Pani La Mome
17 sierpnia 2013Rozczulający robot z filiżanką kwiatów, zapraszający na różowy fotel:)
Aleksandra
17 sierpnia 2013nie wiem, czy ten różowy leżak (fotel?) jest najgorszy czy najlepszy…
majka
3 grudnia 2014Boskie! Usciski -majka