
W roli ofiary / trzy lata później
Aktualizacja: 22 kwietnia 2016
Jedynie w siedmiu na półtora tysiąca szwalni radykalnie poprawiono bezpieczeństwo. Firmy odzieżowe w większości nadal nie wiedzą, kto oraz gdzie szyje ich ubrania i z jak pozyskiwanych surowców. My – klienci – nie wiemy natomiast, czy kupując ich T-shirty nie sponsorujemy wyzysku, niewolnictwa i Państwa Islamskiego. Mija trzecia rocznica największej w historii współczesnego przemysłu odzieżowego katastrofy.

Vistula – jesień/zima 2013/2014. Relacja z pokazu
Przyjemnie jest patrzeć, gdy polska marka odzieżowa się rozwija. Jeszcze przyjemniej – gdy rozwija się stale w dobrym kierunku.
La Mania – wiosna/lato 2014. Relacja z pokazu
Jaki był mit założycielski La Manii? Joanną Przetakiewicz zapewne kierowały dwa zamiary. Pierwszy – by panie z polskich wyższych sfer objawiały się salonom jako ambasadorki polskiej mody, miast trwonić fortunę w butikach na New Bond Street, via Montenapoleone, czy na Croisette. Drugi zamiar – edukacyjny, bo raził właścicielkę La Manii kicz owych wyższych sfer. Czyli bogaczy i nowobogackich, bo innych wyższych sfer w zasadzie nie mamy. A które to sfery – przynajmniej w takich krajach na dorobku, jak Polska – w większości trudno posądzić o nadmiar dobrego smaku.

Pożegnanie z sarenką
Były czasy w polskiej modzie męskiej, że klient mógł wykazać trzy, tak zwane, zachowania konsumenckie.
Pierwsze – to kupić garnitur i formalną koszulę w którejś z firm, w których ubierał się jego ojciec, a wcześniej dziadek. Polskie marki miały przyzwoitą jakość i krawiectwo, ale nie wychodziły poza klasykę. Słowo „trend” było im przykre, niebezpieczne i w ogóle niezrozumiałe. Potrzebą zatrzymania przy sobie stałego klienta tłumaczyły własną niechęć do nowych czasów.

Dramat na wybiegu. Kinematografia polska i moda
– Nowy serial VIVA Polska „Miłość na bogato” jest tak zły, że nie umiemy go skomentować słowami – napisali dziennikarze „Gazety”. Ja jednak postanowiłem podjąć się tego zadania.
I też poległem. Może ktoś o większej erudycji sobie poradzi. Pozostaje mi zatem tylko odnotować, że „Miłość na bogato” nie jest wyjątkiem. Polskie kino, tudzież mały ekran, raczej nigdy sobie z modą nie radziło.