Łukasz Jemioł Premium – jesień/zima 2014/2015. Relacja z pokazu
W zasadzie nic nie podobało mi się w ostatnim pokazie Łukasza Jemioła.
Bo po co budować wielki namiot i urządzać zamkniętą przestrzeń w miejscu, które aż prosi się, by wykorzystać jego walory? Pokazowi nowej kolekcji Łukasza Jemioła efektowna sceneria toru wyścigów konnych okazała się zbędna. A przecież już sam stylowy pawilon wyścigów z końca lat 30. wystarczyłby za całą scenografię. Lepiej (i taniej) było zatem rozstawić namiot gdzieś w centrum, przy rzece, czy Stadionie Narodowym. Niezadowolona byłaby tylko branża taksówkarska, której Jemioł zafundował złote żniwa. Bo piesze przedostanie się nielicznych śmiałków przez hektary wyścigów do namiotu powinno było zostać nagrodzone okolicznościowym medalem.
Co do scenografii – tu plan też nie wypalił. Zaszkodziło jej oświetlenie, największa zmora (obok szafiarek i godzinnych spóźnień) pokazów mody w Polsce. Rozproszone, jasne jak w szkolnej świetlicy, nie tylko przyćmiło ścianę złotych „cekinów”, zza której wychodziły modelki, ale i pozbawiło pokazu niezbędnej atmosfery. I nawet deszcz konfetti w finale nie nadrobił tej straty. Podobnie zresztą, jak muzyka, daleka od estetyki kolekcji.
A kolekcja (bo miejsce jej przedstawienia to przecież odrębna kwestia) była śliczna. Epitet to może mało „modowy”, ale doprawdy opłacało się dokuśtykać do namiotu, pomarznąć i pomarudzić na anturaż. Jak premium, to premium. Inspiracje? Minimalizm, trochę rocka, szczypta etno i sporo lat 40. z piórami i zachwycającymi (idę o zakład, że zrobią furorę i staną się nowym znakiem rozpoznawczym projektanta) „szlafrokami” w stylu Rity Hayworth. Podane to jednak w nowoczesnym wydaniu, bez uciekania się do popularnego u polskich projektantów stylu retro. Pojawiło się kilka jemiołowych essentials w rodzaju kożuchów i obszernych, luksusowych swetrów. Czyli propozycji dla zamożnych i kapryśnych dam, niepozbawionych jednakowoż dobrego gustu. Do tego spokojna, oszczędna kolorystyka – czerń, beże, puder – podkreślona modelkami o atrybutach Florence Welch, trochę hitów sezonu – kurtek bomber, kombinezonów i płaszczy oversize. Bo to kolekcja komercyjna. W dobrym tego słowa znaczeniu. Płaszcze, swoją drogą, zaskakiwały mnogością krojów i form. Co też pokazuje jak daleko polska moda potrafi odejść od niechłubnej „sukienkowości”. I od powtarzania tych samych kilku ubrań w różnych stylizacjach, podczas jednego pokazu. U Jemioła każda sylwetka wieczoru to zupełnie inna propozycja. Ambitnie, pracowicie i z ogromnym wyczuciem smaku – to Łukasz Jemioł AD 2014.
1 Komentarz
taki tam
3 lipca 2014Fajnie, że do rzeczy. Jest taki jeden kolorowy pan co też pisze o polskiej modzie, i mimo że go lubię, to często trudno się doszukać recenzji w jego teksatch. A u Pana wszystko na tacy bez zbędnego ględzenia. 🙂