Paris, Texas. Pokaz Gosi Baczyńskiej. Kolekcja „Eastern Europe Goes Wild – Wild West!”. Recenzja wydarzenia.
Zero pójścia na łatwiznę, zero przymilania się do konsumenckich potrzeb i sprzedażowych gustów. Plus talent, który sprawia, że Baczyńską od konkurencji dzielą lata świetlne. Możliwe jednak, że ów brak szczególnej konkurencji sprawia, że Gosia konkuruje sama ze sobą.
Jest coś absolutnie uderzającego w pokazach Gosi Baczyńskiej. Przy tak misternych kolekcjach, przy tak spójnej wizji, skomplikowanych krojach, detalach, zdobieniach i wykończeniach, jej prezentacje sprawiają wrażenie skrajnie spontanicznych, zorganizowanych ot tak, lekką ręką. Są wdzięczne i dowcipne, zupełnie jakby chodziło o linię sportowych dzianin, względnie o naprędce zaaranżowaną prywatkę dla przyjaciół, a nie o piekielnie pracochłonne krawiectwo spod znaku haute couture.
Oczywiście, wielcy krawcy lata temu już odeszli, przynajmniej w większości, od koturnowych i dramatycznych pokazów mody, daleko im jednak do wytworzenia tak specyficznej, familiarnej niemal atmosfery. W Polsce zaś nadal na ogół jest ciężko i niezwykle serio, co bardziej niż rzadko znajduje odzwierciedlenie i uzasadnienie w lansowanym na wybiegu cokolwiek banalnym asortymencie.
Fantastyczne kolekcje i specyficzna, dekadencka atmosfera (trochę z paryskiego bistro, trochę z Biby Barbary Hulanicki <KLIK>, a trochę z buduaru) powodują, że pokazy Gosi to najważniejsze wydarzenie mody w naszym kraju, tak ze względów artystycznych, jak towarzyskich (dla niektórych gości, jak dziś się dowiedziałem, impreza skończyła się o 4.47 rano). Pomijając już fakt, że nierzadko podczas jednego tylko jej pokazu zobaczyć można więcej mody niż podczas całych naszych fashion weeków.
Wczorajszy pokaz w strojnym artdecowskim Bristolu delikatnie przeniósł publikę w świat westernu, Teksasu i – to już cytat z informacji prasowej – domu publicznego na Dzikim Zachodzie.
Ale to dom deluxe. A jeśli chodzi o Teksas, to bardziej ten milionerów z Dallas i artystycznej bohemy z Austin niż podkasana farmerska ameryczka. Co zresztą, jak na luksusową modę Gosi, zupełnie nie dziwi. Chciałoby się więc powiedzieć „Paris, Texas”, jak z filmu Wima Wendersa.
Anturaż to nieprzypadkowy, o czym świadczy już sama nazwa tej kolekcji (na wiosnę i lato 2018): Eastern Europe Goes Wild – Wild West!
Wild West, powiedzmy, reprezentowały w niej bufiaste rękawy, falbany, nadruki pistoletów czy kaktusów, kapelusze, postrzępione dżinsy i bandanki plus „Bonanza”Johny’ego Casha w roli soundracku, Eastern Europe zaś – m.in. motywy ostów, delikatne hafty, eteryczne sukienki i „Kujawiak Czart” Kapeli ze Wsi Warszawa. Ale to duże uproszczenie, bo jedno z drugim, dla zmylenia zbyt łatwych pewnie tropów, zostało zręcznie wymieszane i, co dla Gosi typowe, wzbogacone o kilka jeśli nie kilkanaście dekad historii mody i stylów muzycznych (patrz: Metallica).
Eklektyzm? Jak najbardziej. Bo i denim rodem z lat 70., i holograficzny futuryzm, i klimaty latynoskie. Sporo retro, ale we współczesnym wydaniu. Błysk, to jest cekiny, brokat i lureks, jak na Gosię przystało, ale i folk. Burżuazyjnie, lecz bez ostentacji; na wielką okazję i zupełnie bez okazji. Dlatego ów western był jedynie ramą scalającą tę eksplozję kreatywności.
Podobnie jak ów eklektyzm scala tu kapitalny warsztat Gosi; jej zdumiewający perfekcjonizm i ambicja czynią każde pojedyncze ubranie czy dodatek odrębnym dziełem sztuki. Czego świetnym przykładem mogą być i metalowe guziki z motywem łabędzia, i nadruk imitujący zmierzwioną taflę wody i najlepsza bodaj sylwetka z pokazu, tj. suknia z indiańskim niemal topem.
Zatem zero pójścia na łatwiznę, zero przymilania się do konsumenckich potrzeb i sprzedażowych gustów (choć gusty samej publiczności pokazu zdają się być zbieżne z wyczuciem estetycznym Gosi, co zaowocowało zbiorową euforią gości w finale), lekkie tylko trzymanie się trendów i obezwładniający talent, który sprawia, że Baczyńską od jej polskiej (i upieram się, że nie tylko polskiej) konkurencji dzielą lata świetlne.
Możliwe jednak, że ów fakt braku szczególnej konkurencji sprawia, że Gosia konkuruje sama ze sobą. I to dosłownie. W najnowszej kolekcji sporo jest odwołań i odniesień do wcześniejszej twórczości projektantki. Przy czym nie mówię o proponowanej na przyszłą wiosnę, czyli de facto rok po premierze sukni Kate Middleton, skądinąd świetnej, ani o stanowiących znak firmowy koronkach, lecz o pewnych rozwiązaniach i pomysłach z poprzednich kolekcji. To przede wszystkim powtórzone rysunki Roberta Kuty z ich współpracy z 2012 roku, w tym motywy łabędzi, dłoni i pistoletów. Ich wierne przypomnienie pięć lat później nie jest dla mnie do końca zrozumiałe, podobnie jak ich omniprezencja. Ale to także skórzana kurtka z pagonami z kolekcji na jesień i zimę 2017/2018, charakterystyczne, znane już i hojnie stosowane geometryczne wycięcia w plisach, rybie „łuski” w czarnej spódnicy, niektóre modele butów oraz metaliczna plisowana suknia.
Owszem, Gosia zaznacza, że nie tworzy kolekcji sezonowych i pewne wątki z kolekcji na kolekcję przenikają się, ale atrakcji w nowych propozycjach jest wystarczająco dużo i dokładanie do nich – choćby nie wiem jak udanych – znanych już akcentów nie stanowi w kolekcji wartości dodanej. Kolekcji – tak czy tak – znakomitej.
Zdjęcia: Filip Okopny
Moje codzienne komentarze czytaj na Facebooku <KLIK>, a relacje oglądaj na Instagramie <KLIK>.
7 Komentarze
Klara
23 listopada 2017Hm…
Po pierwsze ciekawi mnie kto to kupuje…
Po drugie – z calym szcunkiem ale wykazuje Pan ewidentnie jakąś totalnie niezdrową fascynację Panią Gosią.
Gdyby te same modele pokazać niepodpisane, założę się że „zjechałby” je Pan równo.
Nie dopowiadajmy sobie czegoś, czego po prostu nie ma.
Pozdrawiam
michalzaczynski
23 listopada 2017Kupują ci, którzy mogą na Gosię sobie pozwolić, a przy okazji mają dobry gust.
Nie zjechałbym tych modeli nawet gdyby podpisano je C&A. Choćby dlatego – co sugeruję zresztą w tej recenzji – że od razu zauważyłbym, że to dzieło Gosi.
Nie szukajmy wad w tym, co tych wad nie ma.
Pozdrawiam.
Magdalena Sancewicz-stylistka ubioru
23 listopada 2017To niewątpliwie najlepsza Polska Projektanka i faktycznie nie ma konkurencji.
michalzaczynski
23 listopada 2017Co jest jej wielkim osiągnięciem. I czasem przeszkodą.
Wlicja
23 listopada 2017ARCYDZIEŁO!!! skarb dla oczu, duszy i dla ciała zapewne też.
Na dany moment mogę sobie pozwolić na fascynację oczu i duszy 《Do czasu》
Trudno się dziwić pańskiej ekscytacji, gdy kolekcja i każdy detal w niej zawarty mówią same za siebie!
Pozdrawiam serdecznie
Patryk Jakimowicz
23 listopada 2017Podoba mi się. Lekko i zwiewnie, dawno nie widziałem czegoś tak pięknego!
Magda
23 listopada 2017Piękna kolekcja!