Czy diabeł nadal ubiera się u Prady?

Moda | 22 sierpnia 2023 | Brak komentarzy

Nie, bo go nie stać, po tym jak został zwolniony za mobbing.

Tym diabłem, oczywiście jest Miranda, tytułowa bohaterka filmu Davida Franka, nakręconego na podstawie powieści Lauren Weisberger. Fabuła? Aspirująca do kariery dziennikarskiej dziewczyna (Andrea grana przez Anne Hathaway), zatrudnia się w redakcji modowego pisma „Runway” jako asystentka wrednej naczelnej (wspomniana Miranda; w tej roli Meryl Streep), która rzuca jej kłody pod nogi i futra na biurko. 

Z czasem nowicjuszka poznaje wielki świat, by przekonać się, że nie jest on dla niej. 

Występują także: przełożona Andrei, Emily (Emily Blunt), dyrektor artystyczny Nigel (Stanley Tucci) oraz chłopak Andrei – Nate i jej adorator – Christian. 

Umówmy się – nic tu odległego od baśni o złej królowej i poczciwym kopciuszku. A jednak – a może właśnie dlatego – ten film tak chwycił. Zwłaszcza, iż pierwowzorem Mirandy, jak wieść niesie, miała być naczelna „Vogue’a” Anna Wintour (która ma się świetnie i nikt jej nie zwolnił). Do dziś, 17 lat po premierze, uważany jest za pozycję obowiązkową dla każdego fana mody i włączany do repertuaru kolejnych platform streamingowych.

Jak ogląda się go po latach? Co zmieniło się na świecie, w modzie, w samych nas? Sprawdźmy i porównajmy najbardziej znamienne sceny, dialogi i sytuacje pokazane w filmie.

Kawa na wynos w papierowych kubkach i z plastikowymi pokrywkami. Nigdyś symbol wielkomiejskości, sukcesu i ogólnie, bycia człowiekiem mody, stąd chodzą z nimi bodaj wszyscy bohaterowie obrazu. Dziś wstyd, bo nosi się własne wielorazowe. Jednak gdy w Warszawie otwierano pierwszy Starbucks, dzierżone były w dłoniach niczym trofea. Z racji ceny, co niektórzy – i trudno im się dziwić – dzierżyli je długimi tygodniami, wypełnione kawą uprzednio nalewaną we własnym domu. Co czyniło owe kubki de facto wielorazowymi. Z korzyścią dla planety.

Wydruki kilku artykułów, z którymi Andrea odbywa tournee po redakcjach z nadzieją, że ktoś ją zatrudni. Dziś byłoby to kilkaset tekstów online (pisanych miesięcznie) z rodzaju „Jaką pizzą jesteś?”. Względnie: „Poleciałam z Krakowa do Poznania Ryanairem”. W finale Andreę przyjmuje do pracy jeden z dzienników, przekonanych jej tekstem o „stowarzyszeniu dozorców”. W 2023r. – co najmniej wątpliwe.

Panika na wieść o przybyciu szefowej do redakcji. Nie te czasy. Owszem, jak legenda głosi, bywały w Polsce naczelne, które wracały z pokazów mody i afterparty do redakcji o północy, i oczekiwały obecności całego zespołu, ale w drukowanych mediach już nie pracują.

Podobnie takie, którym podwładni rozsypywali płatki róż wzdłuż drogi z windy do gabinetu lub szukali urny dla psa, co opisywał m.in. magazyn „Press”. Zresztą spytajcie pierwszą pod ręką dziennikarkę czy dziennikarza. Do rana będą wam opowiadać, jak nad nimi przez lata się znęcano.

W USA dla odmiany pracownicy potrafili opublikować protest przeciw zatrudnieniu naczelnej. W ten sposób w 2021r. Alexi McCammond, nowa szefowa „Teen Vogue” została zmuszona do przeprosin za swoje rasistowskie i homofobiczne komentarze napisane dziesięć lat wcześniej.

„Musi doprowadzić wszystkich do mdłości, ataków paniki, myśli samobójczych”, narzekają na Mirandę podwładni. Przecież to definicja mobbingu. Meryl Streep zrobiła wiele, by nadać swojej bohaterce ludzką twarz. Ale to nadal twarz brzydka. Z takimi dialogami w 2023r. „Diabeł ubiera się u Prady” nie byłby komedią lecz dramatem. 

Twórcy filmu widzieli jednak sprawę inaczej. Oglądając rozpaczliwe próby Anderei spełniania najbardziej absurdalnych wymagań i zachcianek Mirandy, widz słyszy przecież wesoły jazz. Jako że zadaniem podkładu muzycznego jest narzucenie odpowiedniego nastroju i odbioru, otrzymujemy sugestię, że mobbingowanie Andrei jest komiczne, nie może być traktowane serio i oceniane negatywnie.

Co więcej, cechy Mirandy powszechnie znane są na zewnątrz. „Mnie możesz się przyznać, to osławiona sadystka”, mówi do Andrei jej (chwilowy) adorator, dziennikarz Christian. Mimo to znęcanie się Mirandy nad podwładnymi nadal pozostają przedmiotem żartów.

Wymóg chodzenia po redakcji w szpilkach? Nonsens. Zmienił się styl życia i rozluźnił dress code. Większość firm czy urzędów nie wtrąca się w baleriny czy mokasyny zatrudnionych u nich kobiet nawet na wysokim szczeblu. W modzie korporacyjnej mówi się wręcz o „zuckerbergizacji” (od Marka Zuckerberga, szefa Facebooka i jego szarych T-shirtów) kultury biurowej. Narzucanie noszenia szpilek w 2023r.? Dobre sobie. Podobnie zresztą, jak narzucanie czegokolwiek.

„Czyżbyś wyrżnęła główką o chodnik?”, pyta Andreę Miranda w typowym dla siebie stylu, gdy ta zamierza wybrać się do księgarni, by córkom naczelnej kupić nowego „Harry’ego Pottera”. Miranda oczekuje bowiem nieopublikowanego jeszcze maszynopisu bestsellera. „Dziewczynki chcą poznać ciąg dalszy”, tłumaczy osłupiałej asystentce, która istotnie w ciągu kilku godzin go zdobywa. Możliwe, że dziś obie raczej wzywałyby do bojkotu pisarki za jej transfobiczne – i idiotyczne – wypowiedzi. Rowling od kilku lat nie ma, oględnie mówiąc, dobrego PR-u. Nie zaproszono jej nawet do produkowanego przez HBO programu zrealizowanego z okazji 20. rocznicy premiery pierwszego filmu o Harrym Potterze.

„Ciekawe czy zrzuciła tłuszcz” – to uwaga naczelnej o niejakiej Gwyneth; zapewne Paltrow. Miranda nazywa Andreę „brudną i grubiastą”, względnie myśli, że przyjęła do pracy „inteligentną grubaskę”. Nigel zaś chce się zakładać z nią o „tyłek w rozmiarze 38”. I tak dalej. Dziś w Stanach gwarantowałoby to pozew i odszkodowanie; w Polsce raczej też nie do pomyślenia. Czy raczej nie do wypowiedzenia, bo obsesja chudości w świecie mody trwa w najlepsze. Wszelkie kariery modelek plus size, mocno zresztą efemeryczne, bo na wybiegach są praktycznie nieobecne, to takie alibi. Podobnie jak artykuły o ciałopozytywności. Hipokryzja, gdyż fatshaming ma się świetnie.

Łapanie taksówek na mieście. Kolejny atrybut metropolitalnego stylu życia. Dziś w USA to często niemożliwe. Założony w 2009 roku Uber itp. wynalazki mocno podcięły tradycyjną branżę taksówkarską i dyktują warunki. W czasie ulewy czy wichury – w cenach prywatnego helikoptera. W Polsce stara branża jeszcze się broni, ale z cenami bywa różnie.

Andrea, jej chłopak i para równie młodych przyjaciół piją w barze toast za „prace, które pozwalają opłacić czynsz”. Nie w obecnej rzeczywistości. Ani w Nowym Jorku ani w Warszawie, jeśli nie mieszka się w kilkoro. Średni czynsz w Nowym Jorku to 5200 dolarów miesięcznie; miesięczne wynagrodzenie wynosi ok. 4200 dolarów. W stolicy Polski skromne dwa pokoje kosztują średnio 3,5 tys zł, dobra pensja netto – 6 tysięcy zł, na zbytki zostaje niewiele, na toasty w knajpach – prawie nic. Co ciekawe, w maju tego roku na sprzedaż wystawiono neorenesansowy dom, w którym mieszkała fikcyjna Miranda. Cena – 27,5 miliona dolarów za 10 łazienek, dwie kuchnie, sześć kominków, siłownię, taras, loggię oraz niemal niezmieniony od czasów nagrania filmu wystrój.

Pracownice „Runwaya” na widok stroju Andrei wykrzykują „ w co ona się ubrała? W spódnicę po babci?”. Dziś to komplement. Nie tylko eksszef Gucciego Alessandro Michele uczynił z garderoby seniorki swojego rodu punkt odniesienia dla estetyki marki (uważanej podczas jego kadencji za jedną z najbardziej pożądanych i wpływowych), o babci Jacquemusa w roli modelki jego kampanii nie wspominając – styl vintage i w ogóle ubrania vintage to jeden z najsilniejszych trendów obecnej mody. W Polsce babcie też rządzą w modzie młodych, choćby u duetu Rad czy Agi Wolnicy, absolwentki SAPU, dla której babcine kuchenne fartuchy były punktem wyjścia do stworzenia (bardzo udanej) kolekcji dyplomowej.

Węże w sesji zdjęciowej w Central Parku. Ryzykowne. Wykorzystywanie żywych zwierząt zazwyczaj grozi oskarżeniem o maltretowanie. Martwych zresztą też. Dzisiejsza Mirandą nie ponosiłaby futer, bo jest to źle widziane. Miałaby też problemy z ich kupnem, bo zrezygnowało z nich wiele wiodących marek.

„Pokaz haute couture to największe wydarzenia świata mody, zobaczysz Galliano”, zachęca Nigel. No niekoniecznie. W 2011r. po wygłoszeniu w jednym z paryskich barów antysemickiej tyrady, nagranej telefonem przez oburzonych turystów, stracił pracę w Diorze. I szacunek w branży. Ostracyzm trwał dwa lata. Za sprawą interwencji – kogóż by innego – Anny Wintour, Galliano pokierował zespołem projektowym Oscara de la Renty, rok później zaś został mianowany na nowego szefa marki Maison Margiela. Jest nim do dziś, a sama marka rynkowo trzyma się nieźle; trudno jednak powiedzieć, by Galliano powtórzył sukces – zarówno własny sprzed lat, jak i Margieli.

(Aktualizacja luty 2024r.: właśnie powtórzył kolekcją haute couture).

Słynny wywód o niebieskim swetrze, który nim trafił do wyprzedażowych koszy w marketach, by biedni abnegaci jak Andrea je kupili, przeszedł wielomiesięczną drogę zaczętą, oczywiście, w redakcji „Runway”, która konkretny odcień wybrała na barwę sezonu. Wywód tak obrazowy, że do dziś na jego przykładzie redaktorzy mody tłumaczą jak powstają trendy, choć to nieprawda. Dziś  bowiem równie dobrze mogą one zacząć swój bieg na TikToku, u celebrytki przyłapanej przez paparazzi, u influenserki buszującej w sklepach vintage. By jako ostatnie zostać zauważone przez redakcje.

„Od 72 lat Runway to nie tylko pismo, to światło przewodnie elegancji i wdzięku” – oświadcza na konferencji Nigel. Nawet w uwielbiającej egzaltację branży mody taki bon mot wydaje się dziś pretensjonalny. I mało aktualny. Tytuły modowe podejmują obecnie tematy rasizmu, wykluczenia, praw kobiet, praw mniejszości, związków, depresji, żałoby czy – jak ostatnio – wojny. Żaden szanujący się tytuł nie pozwoli sobie na beztroskę i odwracanie się plecami od rzeczywistości. Także za sprawą czytelników, którzy chcą wiedzieć więcej.

I wreszcie sama moda. Paradoksalnie, ona zestarzała się najmniej. Kunszt wykonania, piękne projekty i tak widoczna nawet na małym ekranie jakość zawsze się obronią. 

Czy mamy czuć się winni, że „Diabeł…” po latach nadal nam się podoba? Ani trochę. To nadal dobra rozrywka. Jest świetnie napisany i jeszcze lepiej zagrany. Budżet na kostiumy uświadomił zaś, że – wbrew intencjom autorów i ogólnemu morałowi płynącego z filmu –  szata naprawdę zdobi człowieka. Oglądajmy więc, śmiejmy się i cieszmy. Także z jego wartości historycznej. I że w tylu momentach jest już nieaktualny.

Pełna wersja artykułu ukazała się w najnowszym wydaniu Fashion Magazine.

Słuchaj moich podcastów <TU>, komentarze czytaj na Facebooku <KLIK>, a ładne rzeczy, ładne miejsca i ładne stories oglądaj na Instagramie <KLIK>.

Dodaj komentarz