Dobry smak. Japoński design Hario

design, współpraca reklamowa | 30 października 2023 | Brak komentarzy

Dzisiaj Hario. Jakież ono jest ładne! Jego utensylia do parzenia kawy i herbaty to galeria sztuki użytkowej. No ale marka pochodzi z Japonii, kraju, który podarował światu Isseya Miyake, Tadao Ando, ikebanę, sushi i porządki Marii Kondo. Czyli harmonię, proporcje i – w przypadku tych przedostatnich także w sensie dosłownym – dobry smak.  

Powstałe w 1921 Hario (świadcząca o braku kompleksów – i słusznie – nazwa oznacza: Król Szkła) początkowo produkowało szkło dla laboratoriów, by pod koniec lat 40. wytwarzać także sprzęt domowego użytku, w tym zaparzacze. Z czasem jednak – bo jak król, to król – rzeczy tak różne, jak… reflektory samochodowe, gadżety dla zwierząt czy biżuterię. Choć ze względu na urodę mianem tej ostatniej można by nazwać każdy produkt marki.

Nic dziwnego więc, że zdobyli – i nadal zdobywają – właściwie wszystkie ważne nagrody designu, jak japońskie Good Design, niemieckie IF i Red Dot czy amerykańską Ideę.

Jest w czym wybierać. Co istotne zwłaszcza teraz, jesienią. Po pierwsze, bo długie wieczory dają immunitet – całymi godzinami można bezkarnie czytać książki i cieszyć się herbatą. A po drugie, bo na hasło michalzaczynski macie do 15 listopada br. 15% zniżki na produkty marki Hario. Wszystkie; nie tylko te do herbaty. Znajdziecie je w e-sklepie jej dystrybutora w Polsce, CoffeeDesk.pl, który jest partnerem niniejszego wpisu.

Weźmy czajnik Buono – czarny, srebrny czy mój faworyt miedziany – z zalotną, wyprofilowaną szyjką, precyzyjnie nalewającą wodę i z pofalowaną rączką, wychodzącą dokładnie po przekątnej dzbanka, nadając mu idealnych proporcji. Jednocześnie industrialny, minimalistyczny i retro, jak zresztą wiele projektów Hario. Za wygląd dostał nagrodę dla najlepszego nowego produktu podczas międzynarodowej wystawy World Tea Expo.

Albo wersję bardziej geometryczną, z kanciastym uchwytem, tj. dzbanek Kasuya…

…względnie Zebrang Outdoor Metal Drip Kettle, z wdzięczną, trochę niesforną podwójną rączką, niczym szelki.

Wśród projektów Hario znajdziemy rzeczy, których nie powstydziliby się surrealiści haute couture. Mowa o Hario AIR Drip Kettle, alternatywie dla czajnika. Wykonany z żywicy PCT, z profilowaną wylewką, a de facto spektakularnym kołnierzem, robi wrażenie mimo że należy do najtańszych produktów marki. Mimo to nadal Made in Japan.

Dalej: Hario Bona Kettle z drewnianą rączką i drewnianym uchwytem pokrywki, błyszczący, bo z emaliowanej stali, nieco w modnym stylu rustykalnym.

Moją uwagę zwrócił też Hario Olive Wood Server „najbardziej elegancki dzbanek wśród wszystkich serwerów Hario”. Przypomina dzbanki z lat 70. i 80., jakie stały wówczas na polskich stołach. Tyle że tu plastikową rączkę zastąpiła rączka z drzewa oliwnego, blaszkę obręczy – stal nierdzewna. Uwaga: rączka w każdym dzbanku wykonywana jest ręcznie przez miejscowych rzemieślników.

Do tego szklane dzbanki do zaparzania herbaty – fenomenalnie harmojnine, bez względu czy smukłe, krągłe lub z pękatym brzuszkiem. Z metalowym sitkiem w środku bądź ze sprężynką zatrzymującą liście, młynki do kawy czy karafki.

Hario wśród entuzjastów kawy ma status kultu. Choćby za sprawą klepsydrowego w swoim kształcie zestawu V60 z dripperem przypominającym pocieszną filiżankę i ze szklanym dzbankiem. Zadebiutował w 2005 roku (nazwa wzięła się od stożkowego kształtu litery „V” i kąta 60 stopni), błyskawicznie stając się klasykiem japońskiego rzemiosła. Oraz obowiązkowym elementem ekwipunku każdego szanującego się baristy – tak amatora, jak zawodowca, bo z jedenastu dotychczasowych Mistrzostw Świata Baristów zdobył tytuł sześć razy. Dzięki stożkowemu kształtowi, wewnętrznym spiralnym żebrom i dużemu otworowi na dnie, dał miłośnikom kawy swobodę stosowania rozmaitych metod parzenia, jednocześnie ułatwiając wydobycie tego, co najlepsze w ziarnach kawy. Sami zaś projektanci Hario współpracowali przy tym wynalazku z wytwórcami żywicy i tradycyjnymi japońskimi garncarzami z miasta Arita.

Ten, kto mając do wyboru kawę z dripa i herbatę zawsze wybierze jednak tę drugą (mój przypadek), może cieszyć się Chachą, czyli pierwszym na świecie dripperem do herbaty właśnie. 

W zestawie – serwer o pojemności 500 ml, przypominający laboratoryjną menzurkę, zestaw filtrów oraz, oczywiście, dripper ChaCha. Jak czytamy na blogu CoffeeDesk, „szklany dripper przypomina wyglądem klasyczne V60, jednak ma minimalnie szerszy kąt nachylenia, plus wycięty jest bardziej na formę kwiatu. Ma silikonową podstawkę, posiadającą 2 mikrootwory, zwalniające przepływ. Sama podstawka jest lekko gwintowana, by wkręcać się i wykręcać, czyli otwierać i zamykać przepływ, co zostało zaznaczone na obwódce. Za kontrolę przepływu odpowiadają identyczne otwory w dripperze i podstawce. Jeśli nachodzą na siebie, to otwierają przepływ, jeśli są w innym położeniu – zamykają”. Brzmi intrygująco, niemal kokieteryjnie (jak cha-cha właśnie), ale i skomplikowanie. Samo jego użycie jest jednak proste. Po więcej szczegółów, także o tym, jakie są różnice w parzeniu herbaty zielonej, earl grey czy oolong zapraszam tu: https://www.coffeedesk.pl/blog/hario-chacha

No i wreszcie mój ulubieniec czyli Hario Insulated Server. Dzbanek pełniący funkcję termosu, idealny w plener czy na podróż. A spędzam w nich chyba większość czasu. Nawiązuje on kształtem do innych dzbanków marki, z charakterystyczną, szeroką podstawą zwężającą się ku górze włącznie. Można – tu uwaga dla fanów kawy – postawić na nim dripa i szykować kawę, ale i po prostu wsypać trochę liści herbaty, zalać gorącą wodą i zakręcić. Idealny dla tych, co lubią prosto, szybko i bezproblemowo. Czyli dla mnie.

Większość produktów Hario do dziś powstaje w Japonii w fabryce pod Tokio, która już od pół wieku pracuje – jak z dumą podkreśla firma – na piecach zasilanych energią elektryczną. Dzięki temu nie zatruwa środowiska w przeciwieństwie do tradycyjnych hut szkła.

Tekst oparty o informacje i materiały CoffeeDesk.pl 

Zdjęcia: Hario, Deborah Diem i Victoria Alexandrova/ Unsplash

Dodaj komentarz