Gosia Baczyńska: „Black Spring” – recenzja kolekcji

Moda | 16 czerwca 2015 | Jeden komentarz

Tragizm, szklaneczka absyntu, gorączkowość wzorów i powierzchowna grzeczność. To części składowe kolekcji Gosi Baczyńskiej, niegdyś (?!) pokazującej się na fashion weeku w Paryżu.

„Czarna wiosna”, nazwa wzięta ze szkiców Henry’ego Millera o tym samym tytule, to kolekcja dekadencka. Mniej tu Millera jako autora kojarzonego z mocno erotycznym „Zwrotnikiem Raka”, a więcej jako rebelianta, nonkonformisty. Oczywiście, kolekcja Gosi jest seksowna, ale nie w takim stylu, by lokować ją gdzieś w klimatach rewolucji seksualnej, zbawiennej zresztą dla pisarstwa Millera (zezwolono na publikację książki w Stanach Zjednoczonych) i nie porusza, w przeciwieństwie do dzieła Millera, tabu cielesności. Jest grzecznie. Przynajmniej powierzchownie.

runway4

Projektantkę zafascynował nieprzejednany duch pisarza,  jego poczucie wyobcowania przy jednoczesnym pragnieniu wolności. Sam Miller opuścił nowojorski Brooklyn, by od roku 1930 aż do wybuchu wojny mieszkać w Paryżu. Tę paryskość (podbitą miejscem i charakterem pokazu – w kawiarni, przy stolikach; bezpretensjonalnie a jednocześnie ekstrawagancko, jak na współczesne pokazy) Gosia uchwyciła w kolekcji w sposób mistrzowski. Patrząc na kolejne, postępujące po sobie sylwetki, na myśl przychodzą egzystencjonaliści, ze swoim tragizmem, „skazaniem na wolność” i poczuciem niedoskonałości topionym w szklaneczce absyntu. Ale też paryski szyk – nonszalancja przy jednoczesnym wyniesieniu kunsztu krawiectwa i historii mody (bo mamy podróż przez fasony i formy kilku ładnych dekad) na piedestał. W efekcie powstaje coś w rodzaju inteligenckiego etosu pracy, z którego Francja zresztą od dziesięcioleci słynie.

Gosia potraktowała go dosłownie. Lejtmotywem kolekcji jest 11 przykazań Millera, „Plan pracy”, w rodzaju „Zapomnij o książkach, które chcesz napisać myśl o tych, które piszesz” czy „Nie bądź koniem zaprzęgowym. Pracuj tylko dla przyjemności”. Sentencje wypisane są na całej kolekcji – od bluzek i sukienek po buty. Czasem to nowoczesne nadruki, czasem – zdania napisane przez projektantkę ręcznie. Potrafią być ledwo widoczne, przez co z daleka wyglądają na deseń, na przykład drobne paski. Innym razem ekspansywnie zagarniają całą przestrzeń sukienki czy spódnicy, układając się w graficzny print.

runway6

runway16

To, czy zabieg „podparcia” się maksymami pisarza był kolekcji potrzebny, jest kwestią dyskusyjną. Pozycja i talent Baczyńskiej z pewnością tego nie wymagają i mogłaby operować własnymi credo. Ten brak pewności siebie nie przesłania jednak fantastycznie wykonanej roboty i intrygującego efektu końcowego. Dzieje się tu dużo, delikatnie mówiąc. Eksperymentalne plisowania, inspirowane zecerstwem nadruki, flokowane (czyli nanoszone) i złocone folią koronki oraz żakardy. Plisy zostały misternie udrapowane i powycinane laserowo, przez co Gosia uzyskała trójwymiarowe płaszczyzny. Wzór jest kluczowym hasłem kolekcji. Od harmonijnie wycinanych kół i łez po chaotycznie „zbryzgane” kolorami koronkami, dającymi wrażenie wielowarstwowości. Kompulsywność wzoru odpowiada też za – nazwijmy to – nerwowość kolekcji, początkowo męczącą oko, ale dającą piorunujący efekt końcowy. Tu nie ma żadnych baz, spokoju czy oddechu. Nawet dodatki, sygnety i spinki z ukrytymi hasłami oraz wykonane we współpracy z cenioną marką Nunc sandały ze skóry i winylu, ozdobione mottem i wzorami nawet na obcasie,  emanują gorączkowością.

„Czarna wiosna”, kolekcja na wiosnę i lato 2015 oraz… wiosnę i lato 2016 (Baczyńska przyznała, że irytuje ją jednosezonowa moda) jest zatem pełna emocji i, jak zwykle w przypadku Gosi, wielowymiarowa w swych znaczeniach, odniesieniach i estetyce. No ale nie bez powodu to właśnie ona jest pierwszą i jedyną polską projektantką w oficjalnym kalendarzu Paryskiego Tygodnia Mody. Albo była. Nie jest bowiem pewne, czy tej jesieni pokaże swoją kolejną kolekcję. Bo to bardzo droga impreza. Koszty idą w setki tysięcy złotych za edycję. Gosia była tam przez cztery. Gdyby jednak tak się nie stało, byłby to niewyobrażalny obciach.

runway2

Nie dla niej, tylko dla nas. Że nie potrafiliśmy docenić wagi wydarzenia, jakim jest obecność polskiego projektanta na najbardziej prestiżowej imprezie mody na świecie. I promocji, jaką naszemu krajowi ona robi. W Polsce ludzi sztuki i kultury nadal ma się za nic, co celnie wytknął dygnitarzom Zygmunt Miłoszewski podczas gali „Paszportów Polityki”. Podobnie, jak urzędnicy państwowi, zachowuje się też biznes, który swoimi zyskami woli obdarzać wydarzenia sportowe, imprezy z rodzaju „Mistrzostwa Polski w grillowaniu” i tym podobne doraźne eventy dla gawiedzi, z których nic nie wynika. Rzucenie grosza projektantowi na pokaz mody ma wymiar łaski okruchu z pańskiego stołu, coraz rzadszego zresztą i liczonego w tysiącach złotych. Orlen SA ma przychody rzędu 106 miliardów złotych rocznie, PZU – blisko dwudziestu, Tauron – 18,5 miliarda. Doczekaliśmy się firm globalnych, sama Polska jest 23. największą gospodarką świata wg Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Lądujemy też na podium jakości edukacji.

Mimo to w modzie nadal nie widzi się potencjału finansowego i promocyjnego. O tym, że to sztuka, dziedzina kultury, już nie wspominając. Nie działają żadne programy wsparcia, dzięki którym projektant mógłby rozwijać firmę, podbijać rynki, zatrudniać ludzi i przynosić krajowi wymierne korzyści. W ostatnich dziesięciu latach jedyne inicjatywy związane z promocją polskiej mody za granicą to wyłożenie publicznych pieniędzy na pokaz Ewy Minge w Nowym Jorku (więcej o tym TU), upamiętniający powstanie Solidarności oraz zapłacenie za pokazy na zamkniętych imprezach promujących polski biznes w ambasadach czy izbach handlowych. Mowa o PAIZ – Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, która na pokazy, pełniące rolę atrakcji dla znudzonych żon ambasadorów, organizuje przetargi. Im mniej projektant sobie zażyczy, tym większe ma szanse, że wybierze się go na ozdobienie polskiego wieczoru gdzieś w Kazachstanie czy Urugwaju (zazwyczaj są to kwoty czterocyfrowe; w złotych polskich). Ten proceder trwa od lat. I nadal pozostaje praktycznie jedyną formą promocji polskich twórców mody za granicą.

runway3 runway5 runway7 runway8 runway10 runway12 runway14 runway17

 

Pokaz kolekcji, której premiera miała miejsce jesienią 2014r. w Paryżu, odbył się wczoraj w Cafe Kulturalna w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Muzyka: Andrzej Smolik, makijaż: Marianna Yurkiewicz, fryzury: Kacper Rączkowski, manicure: Alessandro. Partnerzy: Perlage, YES, La Biosthetique.

1 Komentarz

  1. Autorzy autorom | moda. instrukcja obsługi
    25 marca 2016

    […] zaplecze. Relacjonuje najbardziej medialne wydarzenia polskiej sceny modowej (pokazy Gosi Baczyńskiej czy MMC), nie ignorując przy tym twórców dopiero rozpoczynających swoją działalność. […]

    Odpowiedz

Dodaj komentarz