Dzianiny, smutek i wąsy na gumce – Aleja Projektantów Fashion Week AW 2012/13 – relacja

Moda | 25 kwietnia 2012 | 39 komentarzy

Dobrze, że mamy MMC. Najlepszy pokaz, najlepsza kolekcja na Alei Projektantów podczas zakończonej właśnie 6. edycji łódzkiego tygodnia mody. Ciężki (i za sprawą kolorystyki, i wielowarstwowości, i materiału płaszczy – wełny z metaliczną nitką, przypominającej gobelin, który zdeterminował formy i konstrukcje) i rockowy w swoim klimacie, choć z lekko futurystycznym sznytem. Kompleksowy, spójny i ambitny, udowadniający, że MMC to nie tylko duet projektantów, ale – to komplement – marka odzieżowa. Specjalnie barwione i brudzone dżinsy o ciekawych formach, kurtki z pasami opalizującej tkaniny u dołu, udającymi ściągacze (w ogóle, typowa dla MMC obsesja na punkcie pasów i pasków, zarówno tych jako deseń, jak i jako ozdoba, i galanteria), patchworkowe spódnice i dominujący w kolekcji motyw łączenia różnych tkanin w jednym ubraniu, znana u MMC „graficzna” zabawa krojem i cięciami… i mamy the best of MMC. Znów, po poprzednim pokazie, inspirowanym polskim krajobrazem.

Piotr Drzał, dla odmiany, swoim płaszczom doszył sztuczną lamę. Słusznie. Drzał, który kolekcję pokazywał niedawno w Lizbonie, także zafundował nam coś w rodzaju swojego „greatest hits”, czyli koszule z rozmaitymi wstawkami, czasem dwurzędowe z rękawami 3/4, czasem o zmiennej ilości guzików (bliżej szyi po dwa, bliżej pasa – po jednym), z nibystójką – czyli stójką która nie otacza niczym forma kołnierza całej szyi, lecz z tyłu szyi wyprowadzona jest wzdłuż linii ramion itd. No, ale nie bez powodu Drzał jest w tej materii specem  w Reserved. Szkoda tylko, że jego pokaz chwilami zbyt przypominał, hmm, właśnie Reserved. Małe urozmaicenie i tak niekoniecznie ciekawych tkanin zepsuło wrażenia pierwszej części pokazu. Garnitury oversize też nie należały do najlepszych. Ale w drugiej połowie było znacznie lepiej – spodenki w kratkę vichy, puchowe bluzy i żakiety ze ściągaczem, świetne damskie koszule połączone z kamizelką, oryginalne złote nadruki na koszulach i wspomniane płaszcze w stylizacji odwołującej się ni to do romskiego, ni amerykańskiego klimatu to trzy najlepsze momenty jego pokazu.

No i Łucja Wojtala. Studiowała m.in. w krakowskiej SAPU, gdzie do dziś uchodzi za najzdolniejszą ich absolwentkę (staż u Galliano, na przykład), projektuje w Big Starze. Ona także nie sprawiła niespodzianki. Jej kolekcja to nadal kreatywne dziewiarstwo. Świetne. Czasem zabawne – jak dzianiny wieczorowe, ozdobione błyszczącą nitką, czasem spektakularne – jak w kokonowych formach, zawsze jednak gustowne, z niezwykłym wyczuciem koloru. Geometryczne, zmultiplikowane wzory (kalejdoskop? Puzzle? Płatki śniegu?) czasem zastąpione zostały jedynie poprowadzonymi w innym kolorze wstawkami i liniami „oszukującymi” oko, udającymi inną formę ubrania. Bardzo udana kolekcja, choć przydałoby się jednak więcej urozmaicenia form oraz łączenia z innymi materiałami.

Te trzy kolekcje najbardziej podobały mi się w tym sezonie na Alei Projektantów. Może jeszcze wyróżniał się otwierający Aleję pokaz Moniki Błażusiak, studentki łódzkiej ASP.  Jeden z najambitniejszych w tym roku, co nie znaczy, że ambicje nie przerosły autorki. Winą obarczyłbym chyba jednak krawcowe tej piekielnie trudnej kolekcji. Ograniczonej do bieli i ecru, za to praktycznie z niepowtarzającymi się formami. Wielowarstwowe, niekiedy skórzane płaszcze, zmultiplikowane i skomplikowanie poprowadzone klapy, sukienki ze wstawkami z wełny nadającej asymetryczności, spodnie z przezroczystymi wstawkami, czy raczej naszyte na siatkę fragmenty tkaniny „pracujące” wraz z ruchem modelki, a do tego jeszcze ciekawa biżuteria – takie podejście do kolekcji to rzecz nieczęsta nawet u projektantów regularnie pokazujących się na łódzkiej imprezie.

Większość pozostałych pokazów trudno uznać za całkowicie satysfakcjonujące. Szkoda, bo sama organizacja tygodnia mody była tym razem znakomita. Pokazy odbywały się punktualnie, nie było problemu ani z zaproszeniami, ani z miejscami, komunikacją, informacją itp., itd. Pokazy OFF oddzielono od Showroomu (powierzchni, na której młodzi projektanci sprzedawali swoje rzeczy), przez co zyskały odpowiedni klimat, sam Showroom był najciekawszy i największy w historii imprezy. Łodź (i nie tylko Łódź) może być dumna. Niestety, zabrakło mi kilku projektantów, którzy pokazywali się w poprzednich edycjach. Dawid Tomaszewski, ZuoCorp., Joanna Klimas, czy Łukasz Jemioł podnosili ogólny poziom kolekcji. Co z pozostałymi?

Agata Wojtkiewicz pokazała interesujące swetry. Zarówno zapinane na zatrzaski, jak i rozcięte z tyłu, by zmysłowo epatować plecami. Lub z kapturem. Bądź też wiązane na kokardę. A do tego spodnie z moheru (w których jednak nawet anorektyczna modelka nie będzie wyglądać chudo). Zaletą jej kolekcji był też nadruk inspirowany testem Hermana Rorschacha, który w latach 20. XX wieku opracował metodę rozpoznawania osobowości / podświadomości ludzi na podstawie skojarzeń, jakie wywołują u nich kształty plam atramentu.

Wojtkiewicz przeniosła na materiały spódnic, czy sukienek, w kolorach typowych dla atramentu właśnie. Powstały niebanalne projekty, które w zestawieniu z ciekawymi swetrami dały dobry efekt. Niestety, część kolekcji złożona wyłącznie z komercyjnych sukienek nie była potrzebna. Rozumiem, że projektantka musi myśleć o sprzedaży, a na widowni znalazło się sporo jej klientek z prezydent miasta Hanną Zdanowską na czele, jednak zwykłe sukienki mogła zostawić na wieszaku w atelier.

Swetry (które w ogóle zdominowały tę edycję FW, co słuszne, bo jeszcze rok temu zimowe kolekcje często ograniczały się do bluzek i majtek) pokazali także Jarosław Juźwin i Berenika Czarnota. Psychodelicznie kolorowe dzianiny Juźwina, wełniane spodnie, płaszcze, spódniczki itp., zdobione infantylnymi motywami, broniły się na poziomie koncepcji i koloru. Zawiodło jednak ich wykonanie. No i kilka ubrań z włóczki nie czyni kolekcji, przez co Juźwin powinien jednak pokazywać się na Offach.

Czarnota, po bardzo udanej zeszłorocznej kolekcji straciła nieco impetu.  Kolekcja (materiały „zimowe”, estetyka – wakacyjna)  inspirowana sportem nie miała interesujących, charakterystycznych elementów, jak jej poprzednia (maski zwierząt, dziecięce motywy), za dużo było tu powtórzeń tkanin, za mało spójności innej niż ogólna tematyka inspiracji. Sweter z jej logo, odwrócony na lewą stronę byłby ciekawym pomysłem, gdyby nie wyglądał właśnie na omyłkowo przewrócony na lewą stronę. Nierówna kolekcja. I choć kilka sylwetek naprawdę dobrych, ogólne wrażenie – jak na tak zdolną projektantkę – nieco rozczarowujące.

Podobnie jak najnowsza kreacja Wioli Wołczyńskiej. Świetnie, że prawdziwie zimowa i obszerna ilościowo, ale ograniczona zarówno do jednego koloru . (pomyłka: było więcej, z ogólnego wrażenia je przegapiłem), jak i do dwóch, trzech form (złośliwie mówiąc, worek z gumką na różnej wysokości, udający sukienkę itp.), z niefortunnymi kapelusikami, mającymi tchnąć w kolekcję ducha lat 20., z ortalionową peleryną (czarnemu ortalionowi, sprzedawanemu w hurtowniach po 2 złote za milion metrów bieżących, a sprzedawanemu potem przez designerki za ok. 700 zł od sztuki pelerynki, jak w Showroomie u Moniki Ptaszek na przykład, już dziękujemy)…

No i jeszcze ten ponury klimat. Czy doprawdy w niemal każdej polskiej kolekcji, na każdym pokazie musimy odczuwać, że mieliśmy 123 lata zaborów, dwie wojny światowe, komunizm i Smoleńsk? Czy któryś z projektantów raczyłby wreszcie zrobić w Łodzi pokaz, który wprowadzałby w dobry humor? Rozmawiałem o tym z kilkoma kreatorami. Jacek Kłosiński (w tym roku miał stoisko w Showroomie) powiedział żartował, że w szkołach wmawiają im, że moda to rodzaj wielkiej, bardzo poważnej sztuki, która wymaga swoistego dramatyzmu. I darcia nomen omen szat, chciałoby się powiedzieć.

Póki co, w dobry humor w Łodzi wprawiają goście z Płw. Iberyjskiego. Na przykład Nuno Gama z Portugalii. Może i nie mieli tam zaborów i komunistów, ale – zdaje się – dyktaturę przeżyli. W tym sezonie Gama ozdobił modeli wąsami na gumce (plastikowymi i czekoladowymi), kazał im wyciągać język, a do tego puścił wesołą muzyczkę, a jego wyrafinowana moda o boskich detalach i wykończeniach i tak broniła się sama i nikt od niej nie umarł.

Nastrój psychozy szczęśliwie darował sobie  debiutujący w Łodzi Tomasz Olejniczak aka Tomaotomo. Głównie dzięki kolorystyce. Kolekcja była to ładna, z monochromatycznymi sylwetkami, o intensywnych, głębokich kolorach, gdzie odcienie nadawały rodzaje materiału (skóra, cekiny, wełna itp.), jednak zbyt prosta. Brak oryginalnych, indywidualnych form nie dał się zamaskować ogólną minimalistyczną wizją. Tomaotomo to niemniej nazwa, na którą warto zwrócić uwagę. I w przyszłym sezonie zobaczyć na Offach (choć są ciekawsze niż Aleja, więc chyba trzeba to inaczej rozwiązać). O co, oczywiście, może mieć też pretensje do siebie samego niżej podpisany. Wszak to rada programowa rekomendowała projektantów do Alei Projektantów.

O Michała Szulca nie musi mieć pretensji, bo Szulc występuje na fashion weeku w charakterze gwiazdy i jego kolekcje nie podlegają weryfikacji przez radę programową.  Szkoda, bo dyskusja byłaby ciekawa. Jako jeden z nielicznych polskich projektantów Michał Szulc ma swoich „psychofanów”, mianujących się jego groupies, bądź też konkludujących w hagiografiach, że Polska jest krajem na talent Szulca zbyt małym. Ja najwyraźniej nie rozumiem fenomenu Szulca. Nawet jeśli założyć nowatorskie i perfekcyjne wykonanie, najwyższą jakość tkanin, odszycia itd., jest to kolejna kolekcja Szulca, która wydaje mi się zupełnie nieinteresująca, momentami koślawa (nie wszyte główki rękawów, niefortunne wybrzuszenia) i konfekcyjna w złym tego słowa znaczeniu. A przede wszystkim niekompletna. Z tak skromną ofertą lepiej pokazywać się na Off-ach. Szkoda.

Trudno zrozumieć też było, czemu w letnie obuwie zaopatrzyła modelki Pitchougina, kolejna projektantka, która powinna zacząć od Off-ów. Estetyka retro, jakiej hołduje od początku kariery jest nawet przekonująca, drobne detale i nadruki (jak te zdjęć rodzinnych) także, ale złe wykonanie i niska jakość tkanin  – już nie. Na tak wczesnym etapie pracy jako projektant/marka nie powinno się aspirować do Alei Projektantów.

A co na myśli miała Viola Śpiechowicz, prezentując na sezon jesienno-zimową zbiór kolorowych sukienek z ukłonem w stronę sari, opatrzonych sandałkami? W press roomie Śpiechowicz tłumaczyła, że nie wiedziała, iż trzeba się dosłownie trzymać odgórnych ustaleń fashion weeku. Chyba żartowała. Jak na tak doświadczoną projektantkę wolała zapewne utrzymać w tajemnicy, że jej zwiewne sukienki, przyprószone gdzieniegdzie kryształkami, są w istocie wykonane z technicznych, mrozoodpornych tkanin i jesteśmy świadkami prawdziwego przełomu w modzie. Niepotrzebnie – należało się tym pochwalić!

39 Komentarze

  1. Joanna
    25 kwietnia 2012

    Bardzo dobrze mi się czytało tą relację, fajna, rzetelna, tylko zdjęcia mogłyby być większe, bo nic zupełnie na nich nie można dostrzec. A co do Bereniki Czarnoty, to pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to nie inspiracja sportem, ale inspiracja Isabel Marant. Sweterek ze sportowym numerkiem i buty (chyba z Prima Mody)- kopie słynnych „sneakersów” na koturnie Marant to jak dla mnie trochę za daleko posunięte nawiązanie.

    Odpowiedz
  2. Jacek S. Kłak
    25 kwietnia 2012

    i jakieś 300 innych relacji w necie z fotami.

    Odpowiedz
  3. liz
    25 kwietnia 2012

    Panie Jacku niby onet relacjonował fw ale głównie są tam informacje prasowe a nie recenzje profesjonalistów. Szkoda. A te blogerki elle piszą takie banialuki, że można spasc z krzesła.
    Organizacji serdecznie gratuluję!

    Odpowiedz
  4. Jacek S. Kłak
    25 kwietnia 2012

    i do tego filmiki z pokazów
    https://www.tvp.pl/styl-zycia/zdrowie-i-uroda/fashion-week-poland

    Odpowiedz
  5. amelka
    25 kwietnia 2012

    szczerość to podstawa. cieszę się, że troszkę przygasiłeś zapędy niektórych projektantów ale np Tomaotomo pokazywał kolekcję w Vancouver, ale dla mnie ta kolekcja też była za nudna i kurcze co do cen koszula biała jedwabna za 1000 zł( na portalu zaznaczę) , szanujmy się drodzy Państwo.
    I tak idziemy do przodu i widzę w całośći postępy 🙂

    Odpowiedz
  6. Ilya
    26 kwietnia 2012

    A ile kosztuje koszula jedwabna w Max Mara??? 1300?? ilosc wyprodukowanych szt.-50 000 🙂

    Odpowiedz
  7. Ilya
    26 kwietnia 2012

    Baaaardzo fajna reacja!!! Wiecej takich, a i tak beda cie uwazac za negatywizatora „polskiej mody”.Tak trzymac

    Odpowiedz
  8. Małgosia
    26 kwietnia 2012

    Michale – jak zawsze trochę złośliwości. No cóż – taki już Twój urok 😉 W części zgadzam się z tym co napisałeś, w części nie. Tak – należę do groupies Michała Szulca i nie mam z tym problemu.
    Nie rozumiesz jego fenomenu – no cóż, nie musisz :-)) Jeśli chodzi o pokaz Wioli Wołczyńskiej – mam inne odczucia niż ty i trochę innego nazewnictwa użyłabym opisując „niefortunny kapelusik”. To miło, że dostrzegłeś inspirację latami 20-tymi. Pilotka jako detal w kolekcji ma swoją historię i nie pojawiła się tutaj przypadkowo. Jeśli chodzi o ortalion i inne materiały wykorzystane przez projektantkę – to nie ma się do czego czepiać. Wystarczyło ich dotknąć i porozmawiać z autorką by wiedzieć, że takiej jakości nie kupi się za 2 złote. Hm – z tym ograniczeniem kolorystycznym to chyba coś mi umknęło – ja widziałam szarości, brązy, czernie a to oznacza więcej niż 1. Zresztą w kolekcji Nennuko czy Grome Design też szaleństwa barw nie było o czym nie wspominasz. Brakowało Tobie u projektantów oryginalnych, indywidualnych form. Myślę, że niejeden z nich ma świetne pomysły. Przypuszczam, że nie realizują ich z czysto prozaicznego powodu – ryzyka nie sprzedania kolekcji. Jako społeczeństwo nadal jesteśmy konserwatywni i nie lubimy szaleństwa w ubiorze (przynajmniej nie widzę tego na ulicach).

    Odpowiedz
    • michalzaczynski
      26 kwietnia 2012

      Oczywiście, że nie za 2 złote, takie „semantyczne nadużycie” zrobiłem. Pilotka, jak najbardziej, ale wyszedł z niej kapelusik. Nie widziałem Nennuko. A czy jesteśmy konserwatywni a propos koloru? Tak, wczoraj zdałem sobie sprawę, że ubrałem się cały na szaro…

      Odpowiedz
  9. np
    26 kwietnia 2012

    świetna relacja, całkiem się zgadzam z Zaczyńskim, pierwszy raz mogłam zobaczyc pokazy „okiem widza”, też nie rozumiem fenomenu Szulca, bo dla mnie osobiście – obraza krawiectwa,( nie mówie o designie, kazdy ma swoją wizje mody i piekna), natomiast jakość wykończenia ubrań w Alei POWINNA być!!!!! Pitchugina – nie komentuje – było mi jedynie przykro …:( MMC – szacun! Oby Aleja w przyszłosci miała poziom narzucony przez MMC, Nuno Gama, Drzał – mielibyśmy do czego dążyć(mówie o projektantach). Zresztą, każdy ma swoje wzloty i upadki, lepsze i gorze kolekcje, pracujmy nad swoimi błędami. Panie Jacku – gratulacje! Niech Panu jeszcze Nitke dorzucą, to będzie już moda w Łodzi bez wpadek.

    Odpowiedz
  10. mersace
    26 kwietnia 2012

    Przepraszam Państwa…
    A jak się Państwu wydaje- ile mają kosztować rzeczy projektantów?
    500 pln za szytą na pokaz suknię, koszula (często unikat) za 200-300pln ???
    A gdzie cena dobrej tkaniny, cena pracy nad szablonem, cena szycia, ozdób etc?????
    Przecież metr szantungu kosztuje powyżej 80pln w hurtowni, a dobrego szyfonu powyżej 50pln…
    Przytoczony został przykład MaxMary. Mają setki sklepów na świecie i stoisk firmowych, po każdym pokazie trafia do sklepów w sumie w tysiącach egzemplarzy ten sam towar, a marynarki klasyczne są droższe od najdroższych czasem sukien polskich projektantów…
    Prowadzę sklep i pracownię w Niemczech i widzę pewną subtelną różnicę- klient niemiecki zwyczajnie szuka designerów i docenia ich pracę- klient w Polsce – szuka znanych globalnie metek i ma gdzieś to, że wyprodukowana w Chinach szmacianka sygnowana np Versace dla H&M warta jest max 50pln a kosztuje 600pln… Przecież jest „Wersacze”…. 🙂

    Odpowiedz
    • Mimi
      26 kwietnia 2012

      Zgadzam się w pełni! „Wersacze” szyte w Chinach powinno przestać być wreszcie na topie wśród polskich szanujących się kobiet i mam tu na myśli zarówno polskie blogerki, szafiarki, recenzentki mody itp. jak i tzw. gwiazdy i celebrytki. Jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, że Polacy będą mieć tak wspaniały wybór ubrań dostarczonych przez polskich projektantów. Trzeba i należy z tego korzystać i nagradzać (finansowo) ludzi którzy podążają swoją pasją życiową realizując się w projektowaniu ubioru.
      Postawmy w końcu, do cholery, na oryginalność na polskiej ulicy!!

      Odpowiedz
      • np
        26 kwietnia 2012

        wielu projektantów nie dało się namówić na systematyczne wyjazdy „po kase” do Chin, nadal walczą o przetrwanie w Polsce i za to szacun. Jesli bedziemy wspierać Chiny naszą wiedzą i doświadczeniem, bedzie nadal „wesacze” za 59.99…

        Odpowiedz
  11. np
    26 kwietnia 2012

    bardzo dobry komentarz mersace! aktualnie bolesny temat w Polsce! Z praktyki wychodzi tak, że cena polska za koszule np. 800zł. śmiało może być traktowana za granicą jako „wybryk natury”, śmieją się kiedy przeliczamy cene na euro… Ale poska mentalnosc powoli dojrzewa do tematu” made to measure” , doceniają serie limitowane i dobre wykończenie, nie mówiąc o tym że „od designera”, oby tylko zarobki polaków powoli też dojrzały do mozliwosci zakupów tego typu… Walczmy o „made in Poland”!!!!!

    Odpowiedz
    • mersace
      26 kwietnia 2012

      prowadzę pracownię i butik w centrum Berlina, napisałem do wielu polskich blogerek że mogę im pożyczać ubrania na eventy, że zapraszam je na pokaz etc… zostałem olany sikiem falistym po całości, jedna odpisała zdawkowe „nie jestem zainteresowana” – bez podpisu ani nawet pocałuj mnie w dupencję 🙂
      w Niemczech bez reklamy mam w tygodniu więcej odwiedzających czy zamawiających made-to-measure w miesiacu niż przez cały kwartał w Polsce 🙂
      dziękuję – wysiadam jak na razie bo polski światek mody żyje albo fashion week pełnym hipsterów przyjeżdżających na darmowe imprezki nocne albo kolejną promocją KTOŚ FOR H&M gdzie podczas imprezy też najwazniejsze dla gości są „gratisy” dyskretnie wynoszone na reklamówki :)))

      zgadzam się co do zarobków, a z drugiej strony nie rozumiem pań odkładających i niedojadających choćby na jedną marynarkę np Escady za 2-3 tys pln a broniącą się przed szyciem czegoś unikatowego u polskiego projektanta

      Odpowiedz
      • np
        26 kwietnia 2012

        boże, cóż to za mądrze myśląca osoba z Berlina! Nie pisz do bloggerek, mamy Zaczyńskiego i Hanne Gajos 🙂

        Odpowiedz
  12. Wiola Wolczynska
    26 kwietnia 2012

    Drogi Redaktorze,
    kolorów w kolekcji było osiem, modeli z gumką trzy na trzydzieści sylwetek (45 ubrań), a materiałoznawstwo szacownego Redaktora dość słabe.
    No cóż… mój pokaz był jednym z ostatnich, więc pewnie zmęczenie dało się we znaki;-)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Wiola Wołczyńska 🙂

    Odpowiedz
    • michalzaczynski
      26 kwietnia 2012

      A ja inne odniosłem wrażenie. Ale pozdrawiam serdecznie i dziękuję za sprostowanie. MZ

      Odpowiedz
    • laexpress
      26 kwietnia 2012

      polska krytyka mody stoi brakiem ustalonych standardów, brakiem wiedzy z gatunku materiałoznawstwa, brakiem choćby znajomości terminologii z dziedziny konstrukcji ubioru (co sprawia, dość często, że nie do końca wiemy co akurat jest krytykowane, to takie bezpieczne 😉 oraz przykrywaniem tych braków rozdmuchanym ego. autor tego fikuśnego tekstu nie jest wyjątkiem, niestety. są jednak i pocieszające przykłady, z aspiracjami (zdaje się) do wykształcenia jakichś standardów. jeden z nich można poczytać tu : https://fashionmagazineblog.wordpress.com/2012/04/26/fashion-week-vol-ii-aleja-gwiazd-nieoczekiwany-zgon-i-polska-zima-czyli-refleksje-czasem-smutne-czasem-wesole/#comment-116

      Odpowiedz
      • laexpress
        26 kwietnia 2012

        moderowana dyskusja to nie dyskusja, panie redaktorze.

        Odpowiedz
        • michalzaczynski
          26 kwietnia 2012

          Witam Pani Joanno,
          nadal, jak widzę, nie może Pani sobie dać ze mną rady.
          Pozdrawiam,
          MZ

          Odpowiedz
      • laexpress
        26 kwietnia 2012

        czuję się pozdrowiona. próbuję zwalczać nie tyle pana, panie redaktorze, ile powszechną euforię wynikającą z obcowania z brakiem kompetencji, przykrywanym radośnie złośliwą figurą językową. martwi mnie fakt, że ludowi bardziej od chleba potrzeba igrzysk. tyle.

        Odpowiedz
        • michalzaczynski
          26 kwietnia 2012

          Proszę zatem zbawiać świat polskiej mody i nie ustawać w walce o podwyższenie standardów! Liczymy na Panią!

          Odpowiedz
  13. On
    26 kwietnia 2012

    A czy Pan byl na Ptaszek? Bo nie widzialem tam Pana, poza tym wszystko sie zgadza

    Odpowiedz
    • michalzaczynski
      26 kwietnia 2012

      Niestety, stąd nie napisałem o tej kolekcji. Żałuję; poprzednia była świetna.

      Odpowiedz
  14. np
    27 kwietnia 2012

    no i widze znowu- jak bardzo brakuje niektórym projektantam szacunku do krytyki oraz dystansu do siebie… eeehhh, szkoda.. Konstruktywna krytyka jest na wage złota!

    Odpowiedz
  15. mersace
    27 kwietnia 2012

    Laexpress-Joanno – wybacz proszę ale pisanie o modzie nie musi polegać na rozpisywaniu się pod zdjęciem białej bluzki, że projektant pokazał białą bluzkę z szyfonu gramatura 120, kolor nr 2034 w próbniku „realowskim”, krój litera A, wykończenie lamówką – jaki koń jest każdy widzi 🙂 i każdy opisuje jak lubi. Przytoczony przykład z innego bloga to po prostu wklepanie większej liczby znaków niż powyższy tekst i omówienie od A do Z każdej kolekcji (mimo iż wiele z tych kolekcji to powtórki z rozrywki).

    Poczytaj sobie proszę jak piszą Tim Blanks, Sarah Mower, Suzy Menkes… i paru innych dziennikarzy- czasem nie ma słowa o tkaninach a jest np dużo o tym czy szampan był smaczny i kto siedział w pierwszym rzędzie i w jakim hotelu nocuje na fashion week – a są uznawani za ikony dziennikarstwa modowego 🙂

    Artykuł dobry nie musi wylizywać każdemu tyłka do czysta w imię sprawiedliwości dziejowej i nie musi też opiewać gramatury tkaniny użytej w kolejnym tysięcznym t-shircie na wybiegu …

    MZ nie polubił mojej kolekcji i mamy diametralnie różne zdanie na parę tematów, ale to nie znaczy, że nie jest Pro. Gdyby nie był to przytaczałby każde zdjęcie każdej kolekcji i wymieniał od a do z… a tak paru projektantom uszło na sucho :)))

    Odpowiedz
    • np
      27 kwietnia 2012

      mersace – kim jesteś? Lubie Cie chyba bardzo! ja się zgadzam z tym,ze krytyka zaczyńskiego jest dobra. Dziennikarz , który widzi kilkaset pokazów rocznie, jest na bieżąco z wydarzeniami i trendami. Cenmy że go mamy.. Ja cenie, wielokrotnie dostałam od niego po głowie, za co bardzo dziękuje!!!!!!!!!! Nie byłabym świadoma błedów, których nie widziałam. Nie musi się znać na gramaturze i splotach, potencialny kupiec też sie nie zna. Zaliczam MZ do grona takich ludzi jak Hanna Gajos, Andrzej Foder. Jesli ktoś chce podyskutować na temat fachowosci wypowiedzi MZ – bardzo chetnie..

      Odpowiedz
      • mersace
        27 kwietnia 2012

        jestem mersace- przecież się podpisałem 🙂 „you know, after me – flood”…
        … a nie sorry – to boski Garavani a nie boski Gianni powiedział… ale też pasuje do rozmiarów mojego ego 😉

        Odpowiedz
    • laexpress
      27 kwietnia 2012

      Michał, właśnie po to mamy komentatorów modowych, żeby powiedzieli nam o koniu, którego nie każdy widział. Sformułowania typu : „nibystójką – czyli stójką która nie otacza niczym forma kołnierza całej szyi, lecz z tyłu szyi wyprowadzona jest wzdłuż linii ramion” (czyli nie stójką, a czym? nie mam pojęcia, bo zdjęcia modelu już redaktor nie zamieszcza a stójki z tyłu szyi wyprowadzanej wzdłuż linii ramion jakoś sobie nie potrafię wyobrazić. a co to jest „forma kołnierza”? trochę jakby użycie kilku terminów „fachowych”, które nijak się mają do siebie, pozostawiają jednak wrażenie „fachowości”)

      „Wielowarstwowe, niekiedy skórzane płaszcze, zmultiplikowane i skomplikowanie poprowadzone klapy, sukienki ze wstawkami z wełny nadającej asymetryczności, spodnie z przezroczystymi wstawkami, czy raczej naszyte na siatkę fragmenty tkaniny „pracujące” wraz z ruchem modelki” (a sukienki to z czego były odszyte, że ta „wełna” im tak nadawała? a siatka? siatkę to ja noszę na zakupy, w płocie mam siatkę, tkaniny i dzianiny o formie siatki mają swoje nazwy i bardzo się od siebie różnią)

      „za dużo było tu powtórzeń tkanin” ( to akurat w przypadku kolekcji w lwiej części swej- dzianej)

      „z niefortunnymi kapelusikami, mającymi tchnąć w kolekcję ducha lat 20.” (to o czapkach -pilotkach)

      „(czarnemu ortalionowi, sprzedawanemu w hurtowniach po 2 złote za milion metrów bieżących, a sprzedawanemu potem przez designerki za ok. 700 zł od sztuki pelerynki, jak w Showroomie u Moniki Ptaszek na przykład, już dziękujemy)” — figura nonszalancka i naiwna, pewnie skierowana do naiwnych i właśnie w ten sposób wszyscy przyszli „młodzi zdolni” uwierzą, że to świetny interes, ta moda, bo któż nie czyta autorytetu, któż autorytetowi nie uwierzy? Król Maldoror na pewno swoje ortaliony kupuje za 700 i opycha za 2 peeleny.

      no i już mi sie nie chce więcej szukać i pocić.

      problem w tym, że uważam Michała Zaczyńskigo za całkiem ciekawego felietonistę. osobiście nie przestaję uśmiechać się pod nosem czytając jego testy — wszystkie poza tymi dotyczącymi mody. MZ umie pisac o sobie, potrafi pisać ( z polotem) o zjawiskach społecznych, całkiem zgrabnie je analizując, pozostawiając wrażenie autora ogarniętego, inteligentnego, zabawnego. MZ nie potrafi pisać o modzie. jego teksty o modzie są drewniane, mało zrozumiałe (poza, oczywiście, powszechnie zrozumiałą złośliwością, która tak cieszy tłumy całe), brakuje im ciekawych spostrzeżeń, polotu, słownictwa. jednocześnie MZ uchodzi za autorytet w dziedzinie mody. a ja tylko pytam — na jakiej podstawie?

      Odpowiedz
      • michalzaczynski
        28 kwietnia 2012

        Opis stójki zgodny z opisem autora kolekcji, ortalion oczywiscie nie kosztowal 2zl za milion metrow, chyba nikt nie odczytal tego serio, podobnie jak fakt, ze rzekomo nie wiem, co to pilotka; tak, maldoror uzywa tego najtanszego materialu dost. w polsce, w poprzedniej kolekcji, na przyklad. Nie uwazam, by kazda kolekcja zaslugiwala na elaboraty. Jesli uwazasz, ze moje teksty o modzie są drewniane, nie mam z tym problemu. Nie mniej Joanno, nie przenos prosze prywatnego urazu do mnie z grudnia ub roku na blog.

        Odpowiedz
      • mersace
        28 kwietnia 2012

        Droga Joanno- pisanie do Ciebie to trochę jak pisanie do kogoś kogo nie ma i do kogo wypowiedzi nie docierają. I to się niestety strasznie często zdarza. Napisałem powyżej co uważam za dziennikarstwo i modową krytykę a co jest dla mnie „drewnem”. Wybacz ale tu podążę za tłumem, o którym piszesz i do którego/ o który masz żal (niepotrzebne skreślić).
        Moda jest wielką machiną medialną, generującą zyski, straty, kariery i życiowe porazki ale paradoksalnie nie jest tematem poważnym a przytoczony przez Ciebie przykład „poprawnego” dziennikarstwa” to właśnie wypracowanie na poziomie gimnazjum nie obrażając gimnazjalistów…
        Co do czapeczek- no sorry, jak się rżnie na maksa look z samego Armaniego sprzed paru sezonów to miło by było się przyłożyć i uszyć te czapki na głowy modelek a nie na głowy ogrodowych krasnali…

        Odpowiedz
      • Fashion Magazine
        29 kwietnia 2012

        No i druga sprawa – Michale – oczywiście, że nikt nas nie skłóci, bo nie o kłótnie tutaj chodzi, niezależnie od tego kto jakie ma preferencje w publicystyce. To dobrze, ze pojawia się dyskusja bo jest ona dowodem na to, że temat nie jest ludziom obojętny. A to jest najważniejsze. Mamy trochę ludzi piszących o modzie w Polsce, każdy robi to na swój sposób i każdy ma szansę dotrzeć do trochę innego odbiorcy. Różne teksty (i ich autorzy) spełniają różne oczekiwania i przecież właśnie o to powinno w tym chodzić. Inaczej nie miałoby to przecież żadnego sensu…

        Odpowiedz
    • Fashion Magazine
      29 kwietnia 2012

      @Mersace – tak tylko gwoli wyjaśnienia, bo odebrałem Twoją wypowiedź: ” Przytoczony przykład z innego bloga to po prostu wklepanie większej liczby znaków niż powyższy tekst i omówienie od A do Z każdej kolekcji (mimo iż wiele z tych kolekcji to powtórki z rozrywki).” jako zarzut.

      A więc konwencja mojej relacji ma proste uzasadnienie – kieruje ją w pierwszej kolejności do czytelników, którzy na FW nie jeżdżą i którzy interesują się modą ale nie są w tej dziedzinie specjalistami. Dlatego też czuję się w obowiązku pokazać i opisać każdy pokaz, niezależnie od jego jakości i oryginalności. Nie wprowadzam selekcji – pokazuję całokształt. Nie jest też moją ambicją pisać do osób z branży, co nie zmienia faktu, że w tym sezonie mam wspaniały feedback od projektantów, nawet tych, którzy nie zostali przeze mnie opisani w zbyt dobrym świetle. Tyle w ramach wyjaśnień.

      Absolutnie nie mam też problemów z krytyką – zawsze powtarzam – jestem otwarty na dyskusję, polemikę i sensowne argumenty. Nikt nie jest nieomylny. Szczególnie jeżeli w grę wchodzą ubrania – temat jak by nie patrzeć bardzo przyziemny i jeszcze bardziej kapryśny.

      t.

      Odpowiedz
  16. np
    28 kwietnia 2012

    Boże! jak tutaj jest dobrze! piszcie jeszcze!!!!!! 🙂 ja dziś wole tylko czytać, bo NA PEWNO mogłabym kogoś „urazić”… Mersace- nadal Cię lubie 🙂

    Odpowiedz
  17. Dzianiny
    2 kwietnia 2013

    Świetna relacja, czytając ją poczułam się prawie tak jakbym tak była! Czekam z niecierpliwością na kolejne, równie dobre posty 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz