Wakacje są sexy
– A w tym kufrze możemy trzymać nasze rzeczy? – spytały studentki.
– Nie – odparła babcia i na do widzenia dziarsko zatrzasnęła za sobą drzwi, aż zadrgało boazerią, która także swoje lata miała.
I w ten oto sposób studentki stały się najemczyniami niedrogiego M-3 na Grochowie. Brzydkiego, to prawda, za to umeblowanego, z loggią i w ogóle.
Ale długo, niestety, się mieszkaniem nie cieszyły. Co tu kryć – wzięły nogi za pas! Otóż jeszcze nie zdążyły rzucić się w wir tak zwanego życia studenckiego, jeszcze nie zdążyły odkryć, że polega ono z grubsza na rzyganiu po ciepłym Królewskim i nielegalnym kopiowaniu empetrójek, jeszcze nie zdążyły ostatnich pieniędzy w połowie miesiąca na LM-y slimlighty wydać, kiedy wraz z upadkiem liści grochowskich drzew i żywopłotów obwiędły ostatnie sporofity zadziwiająco bujnych wcześniej pelargonii w nienowych już doniczkach z tworzywa sztucznego i na wspomnianej loggii studentek oczom ukazały się powbijane wśród sadzonek krzyże. Krzyżyki raczej.
Zaciekawione studentki poczęły grzebać. Najpierw trafiły na zalaminowane karteczki z napisami: Puszek, Groszek, Funia. Potem na daty: V.1994-IX.1997 i tak dalej, przy każdym krzyżyku inna. A w końcu na jakieś dziwne patyczki, które kośćmi się okazały. Szczerze? Wrażliwe studentki (filologia polska) dostały z nerwów telepki! Czym prędzej spakowały się i popłakując wzdłuż krogulczych, olejnych łusek dawno nieremontowanej klatki schodowej wybiegły na podwórze, zadziwiając przy tym samego pana Kazia, osiedlowego menela, acz poczciwinę.
Oczywiście, nie z powodu niewinnych kosteczek, których (dawnymi) właścicielami okazali się ś.p. chomik i dwie świnki morskie, studentki tak wypierdoliły z chaty, lecz z powodu wrodzonej – a jakże! – intuicji, sugerującej im, iż babcia – w końcu wdowa – swoje powody miała, zabraniając dostępu do kufra, uprzednio go zamknąwszy.
Interesującą tę historyjkę, choć może krócej i z większą swadą opowiedzianą, usłyszałem od znajomych, których podjąłem wczoraj u mnie na balkonie, gdy radio grało właśnie nowy singiel zespołu Płyny, zawierający szlagwort „Wakacje są sexy, a ludzie na ulicach pachną”. Z trwogą popatrzyłem na swoje doniczki; jeszcze po poprzednich właścicielach, z wybujałymi o tej porze grzywami traw…
13 Komentarze
sofijon
6 maja 2012Niezły cmentarzyk sobie babcia założyła! ;p Ja trzymam w domu urnę z prochami mojego poprzedniego psa – w Szwajcarii, gdzie mieszkałam, można skremować swoje ukochane zwierzę po śmierci, dostaje się nawet certfikat, że to ono, inna sprawa, że nie jest to tanie… no, ale tak przynajmniej mam w Krakowie psa w urnie… ciekawe, co też babcia trzyma w kufrze??? ;p
Magdalena
6 maja 2012https://cafeavecmag.blogspot.com/2012/05/prawda-czy-fasz.html
Zapraszam do przeczytania moich spostrzeżeń na temat pańskiego artykułu o szafarkach.
michalzaczynski
8 maja 2012Postaram się wziąć Pani krytykę do serca. Pozdrawiam serdecznie. M.
MichalMarczewski
6 maja 2012Pani Magdaleno, Pani link jest dłuższy niż artykuł do którego Pani zaprasza 🙂
M. Wrobel (@WROBLEN)
6 maja 2012Pani Magdaleno, merytorycznie jest Pani w lesie.
Edyta J.
6 maja 2012Witam, Trafiłam na Pana blog przypadkiem. Co prawda czytałam regularnie Pana felietony w ,,Newsweeku”, ale bloga odkryłam dopiero teraz. Chciałam… No właśnie… Podziękować? Wyrazić uznanie? To jakoś tak patetycznie brzmi. Po prostu chciałam napisać, że bardzo lubiłam czytać Pana felietony, niektóre nawet wyrywałam z gazety i zostawiłam na pamiątkę,bo uwielbiam ten rozbrajający humor i spostrzegawczość w najdrobniejszych sprawach. Teraz będę tu zaglądać częściej. Pozdrawiam i oby tak dalej.
michalzaczynski
6 maja 2012Zapraszam i dziękuję!
Wężyk
7 maja 2012Dobre!
Chociaż studentki wety to by się raczej tym mocno nie przejęły 🙂
em
7 maja 2012Kocham Pana, Panie Michale
Magda
8 maja 2012Brzmi jak kryminał Chmielewskiej 😉
michalzaczynski
8 maja 2012to ona używała takich wulgaryzmów? o!
Magda
8 maja 2012Fakt, jej wulgaryzmy były bardziej delikatne, ale też nie szpikuje Pan nimi swoich tekstów tak gęsto;). Chodziło mi raczej o pomysłowość:).
Otto Katz
17 maja 2012Powinny się cieszyć, że same w kufrze nie wylądowały. Niewdzięczne!