Ubierz się ładnie. Jesteś na Instagramie.
Dla kogo się stroimy? Dla siebie, dla chłopaka na randkę czy dla followersów? Dziś raczej to ostatnie. Wg najnowszych badań Accenture Polska ponad połowa (55%) z nas przykłada wagę do tego, jak jesteśmy ubrani na zdjęciach i filmach w mediach społecznościowych.
Co więcej, kreowanie własnego wizerunku w sieci jest już jednym z głównych powodów, dla których kupujemy ubrania.
Co czwarta młoda osoba – do 25. roku życia – nabywa je właśnie po to, by modnie wyglądać na Instagramie czy TikToku.
Szok? Trochę tak. Jeszcze w 2019r. zdumiewały wyniki sondażu firmy Barclaycard, mówiące o tym, że 9 proc. Brytyjczyków w wieku 35 – 44 lat kupuje ubrania tylko po to, aby jednorazowo pokazać się w nich na Instagramie (i by nierzadko zwrócić je potem do sklepu). Uznaliśmy, że to nieekologiczne i w ogóle jakieś próżne i niepoważne.
Tymczasem minęły trzy lata i podobnie dzieje się w Polsce.
Ciekawe, bo choć wiedzieliśmy, że Instagram i social media zmieniają modę – fetysz dropów w miejsce dużych kolekcji, krzykliwe modele, które przykują oko i pozwolą marce się wyróżnić itd. – nie sądziliśmy, że tak drastycznie nakręcą samą konsumpcję.
Wg raportu Accenture sprzed roku, o postpandemicznym pokoleniu, co trzeci konsument generacji Z od razu kupował produkt, który spodobał mu się w mediach społecznościowych. Dziś kupuje go, by sam podobać się innym.
„Bycie twórcą internetowym wymaga codziennego wrzucania nowego, atrakcyjnego kontentu. Tyle że mało kto może pozwolić sobie na nieustanne wakacje, ciekawe podróże, miejsca i wnętrza, stąd pozostaje urozmaicanie postów coraz to innymi stylizacjami”, tłumaczy Rafał Reif, szef działu mody Accenture Polska.
Ci bardziej rozpoznawalni dostają ubrania i dodatki w prezencie od firm (i mogą je odsprzedać choćby na Au Revwear, pod własnym nazwiskiem), ci mniej – muszą je sobie kupić sami. A że dziś owym internetowym twórcą jest właściwie każdy (przyjmijmy, że to ten, kto prowadzi swoje konta nie tylko dla rodziny i przyjaciół, ale i zabiega o uwagę innych użytkowników), tych drugich, niesponsorowanych, jest nieporównywalnie więcej. To głównie ludzie młodzi, więc na dorobku – wg Accenture ponad 40 proc. 25-latków i młodszych z myślą o Instagramie kupiło w ostatnim roku nawet połowę swojej garderoby. „Nie stać ich na ubrania dobrych marek, więc kupują w najtańszych sieciówkach i platformach – Fashion Novie, Boho, Shein i AliExpress”, mówi Reif. A taka jednorazowa ultrafast fashion, przy której poczciwe sieciówki to niemal zakłady krawieckie, to dla planety koszmar.
Alternatywą dla nadmiernej konsumpcji pod social media mogą być ubrania cyfrowe. Science fiction? Nie dla Polaków. I nie tylko młodych. Interesuje się nimi już 28 proc. badanych. To przede wszystkim ci, którzy na ubrania wydają miesięcznie najwięcej. Minimalnie też więcej wśród nich mężczyzn niż kobiet oraz w wieku koło czterdziestki.
Po co nam one? Tu wiele pokaże przyszłość. Cyfrowe ubrania sprawdzą się w metaverse, cyfrowej przestrzeni, która będzie wymagać cyfrowych ciuchów; a skoro już je mieć, to przecież dobrze, by były modne i pożądane. Zostawiając jednak jej – przyznajmy, dla wielu dość ciężki i niezrozumiały – temat na bok, owe e-ubrania mogą mieć całkiem praktyczne zastosowanie.
A to dla kolekcjonerów, jako niewymienialne tokeny NFT (zaangażowali się w mnie już m.in. Nike, Dolce&Gabbana czy Louis Vuitton; więcej o tym TU), choć to opcja dla wybranych (patrz: relatywnie zamożnych), a to do gier online, a to w formie „skórki”, by nakładać je na zdjęcie. Miła perspektywa szczególnie dla tych, którym zależy na poprawieniu sylwetki. Prawdziwe ubrania tak jej nie wymodelują i nie wysmukłą.
No i będą tańsze. Można mieć kurtkę Versace, nie wydając fortuny. A że tylko w wirtualnej rzeczywistości? Cóż, dla wielu użytkowników social mediów to po prostu ich rzeczywistość.
Słuchaj moich podcastów <TU>, komentarze czytaj na Facebooku <KLIK>, a ładne rzeczy, ładne miejsca i ładne stories oglądaj na Instagramie <KLIK>.
Zdjęcie: Michał Zaczyński