Ubrania do dbania. Jak prać, prasować i suszyć, by oszczędzić portfel. I planetę.

Czy dbamy o własne ubrania? Najnowszy raport przygotowany przez agencję ARC Rynek i Opinia na zlecenie LPP pokazał, że – cóż – tyle o ile.

Garść konkretów. Co robimy nie tak? 

Proszki i płyny do prania dozujemy na oko, choć powinniśmy postępować z zgodnie z zamieszczonymi na ich opakowaniach wskazówkami. 

Prasujemy wszystkie ubrania w tej samej temperaturze, przez co szybciej się niszczą. 

Wycinamy też metki. Robi tak aż 42 proc. badanych! Zły pomysł. 

Nie dowiemy się później, jak prać. Ani ci, którzy pranie w domu robią za nas. Nie dowiedzą się też – gdy zajdzie taka potrzeba – w pralni chemicznej, a to już gotowy przepis na zniszczenie ubrania. No i ci, którzy ewentualnie to ubranie później od nas kupią. Czy raczej nie kupią, zważywszy, że wielu nabywców używanej odzież online prosi właśnie o zdjęcie metki – by potwierdzić oryginalność i/lub by sprawdzić po składzie surowcowym jej atrakcyjność. 

Kiepsko u nas z rozsądnym korzystaniem z wygód cywilizacji. Mniej niż połowa z nas oszczędza wodę, tylko co piąty – prąd, a ledwie 4 proc. paliwo. Tu pewnie sporo się już zmieniło; badanie przeprowadzono jeszcze przed drastycznymi podwyżkami ich cen. Możliwe jednak, że odpowiedzi twierdzące były rzadkie, bo pytani nie wiązali oszczędności z działaniem na rzecz planety. Wszak 35 proc. nie zgadza się ze stwierdzeniem, iż każde uruchomienie urządzenia elektrycznego wpływa na emisję CO2! Lub tego nie wie. I tylko 4 proc. ankietowanych utożsamia swoje działania pro-eko z dbaniem o ubrania.  

Pierzemy głównie w 40 stopniach, choć nierzadko swoją robotę wykona woda chłodniejsza. I robimy to zbyt często. Co trzeci z nas minimum co drugi dzień. Zazwyczaj aż tyle nie trzeba.

To z kwestii praktycznych. Z tych mniej –  mamy ogólną wiedzę na temat działań proekologicznych, ale nadal niewiele wiemy, czym jest zrównoważona moda. 

Pełen elementarz jej zagadnień znajdziecie TU; jednym z nich jest emisja CO2 do atmosfery.

Wytwarza się go na każdym etapie produkcji ubrań – od upraw przez przędzenie, barwienie, szycie, rozwiezienie do magazynów, aż po ich prywatne użytkowanie. Choćby właśnie nasze pranie i prasowanie. Że to błahostka jeśli porównać – na przykład – do transportu ubrań frachtowcami? No to zerknijmy. 

Kalkulator emisji znajdziemy TU. Sprawdziłem – zgodnie z tym, jak postępuję – upranie czarnego T-shirtu, w pralce o pojemności 6kg przy pełnym wkładzie i programie bawełna 20 stopni. Wyszło, że wyemitowałem nim 4 g co2. Niewiele, ale też nie prasuję koszulki, jest lekka i umiejętnie wysuszona na sznurze nie gniecie się.

Jednak już pranie w 40 stopniach mojego zaplamionego T-shirtu białego, który nie może czekać aż nazbiera się pełen bęben pralki (bo plama wsiąknie na amen), i który później – z racji większej jego gramatury – uprasuję żelazkiem nastawionym na max, wyśle do atmosfery 158 g co2!

Nie piorę w gorącej wodzie, ani nie używam suszarki automatycznej, wówczas byłoby to jeszcze więcej. O ile? W skrajnych przypadkach, np. beztroskiego prania i suszenia dżinsów jednorazowo zatrułbym środowisko ponad kilogramem (!) dwutlenku węgla. 

Dlatego naprawdę musimy się ogarnąć. Oprócz obniżenia temperatury wody (w ten sposób zmniejszysz negatywny twojego prania wpływ na środowisko nawet o 90%; wodę trzeba przecież podgrzać, co zużywa mnóstwo prądu), w ogóle powinniśmy ją oszczędzać. 

Jak? Prać rzadziej i tylko wtedy, gdy uzbiera się cały bęben nieświeżych ubrań. Wodę oszczędzają też – paradoksalnie – dłuższe cykle prania; pod warunkiem, że są opisane jako Eco, oczywiście. Jak to działa?  Pralki, które pracują trzy czy cztery godziny zużywają mniej prądu czy wody niż te które piorą krótko. „Można to porównać do jazdy samochodem. Jak damy gaz to dojedziemy do danego miejsca szybciej, ale przy tym zużyjemy więcej paliwa. Jak pojedziemy wolniejszym tempem, to na miejsce dotrzemy później, ale zaoszczędzimy na paliwie”, wyjaśnia artykuł na panagd.pl.

Po drugie, dobierać odpowiedni detergent do koloru i typu tkaniny. Dzięki temu upierzemy skuteczniej, bez potrzeby ponownego prania.

Naturalnie, są wyjątki. Jeśli poplamimy ubranie czymś trudno spieralnym, choćby sokiem z pomidora czy herbatą (szczerze współczuję), albo gdy zabrudzenie silnie wnika we włókna, lepiej nie czekać, aż zbierze się komplet ubrań do prania, tylko uprać je od razu, nawet w pralce załadowanej do 1/4. To lepsze niż stracić ubranie.

Tyle w kwestii prania. Suszeniu też – wbrew pozorom – nie brak (proekologicznej) filozofii. Delikatnie naprężajmy ubrania albo powieśmy je na wieszaku, aby umożliwić im równomierne schnięcie i ograniczyć gniecenia. Z tego samego powodu nie suszmy na kaloryferze. Intensywne parowanie wilgoci z ubrań doprowadza też do rozwoju w domu grzybów pleśniowych. Kaloryfer w drastycznych przypadkach może również „przypalić” tkaninę. W ostrym słońcu – a najlepiej zawsze – suszmy na lewej stronie, by kolor ubrań nie wypłowiał.

A prasowanie? Też zawsze na lewej stronie, by nie wyświecić czy nie wybrudzić ubrania. Zwłaszcza, jeśli do żelazka nie wlejemy wody destylowanej, lecz kranówkę, zawierającą minerały, które szybko zawiązują się w kamień i wypływają ze stopy żelazka wprost na tkaninę. 

Odzież, która wymaga prasowania po prawej stronie, prasujmy przez szmatkę. No i pamiętajmy, że wielu rzeczy nie trzeba prasować. Zwłaszcza, gdy umiejętnie je suszymy. Ja, dzięki temu – choć ubieram się dość formalnie –  prasuję może jedną rzecz w tygodniu. 

Oczywiście, wiele zależy od składu tkaninowego i jakości ubrania. Podstawowe, co można zrobić, to zgnieść w dłoni fragment nowego ubrania i sprawdzić, czy i jak bardzo się gniecie. To da podpowiedź. Istotne jest też odpowiednie przechowywanie ubrań na wieszakach (ale dzianiny na półce, by się nie wyciągały). 

Mimo to, wg badań, 36 proc. nas prasuje dżinsy, a co czwarty – sweter czy bluzę. Ludzie, nie róbcie (także sobie) tego!

I po trzecie, już zawsze czytajmy metki. Oraz wiedzmy, co oznaczają ich symbole. Bo to my jesteśmy odpowiedzialni za prawidłową pielęgnację odzieży. Są oczywiste? Nieprawda. Sami zobaczcie:

Badanie zostało przeprowadzone metodą CAWI (Computer-Assisted Web Interview – technika zbierania informacji w ilościowych badaniach rynku, w której respondent jest proszony o wypełnienie ankiety elektronicznej) na ogólnopolskiej próbie reprezentatywnej (N=1000) w dn. 24.01 – 02.02.2022. Do jego opracowania zaproszono ekspertów z Instytutu Zrównoważonego Rozwoju uczelni Łazarskiego w Warszawie oraz Łódzkiego Instytutu Technologicznego.

Grafiki i zdjęcia: LPP; Erik Witsoe i Engin Akyurt/ Unsplash. Partnerem wpisu jest Reserved.

Słuchaj moich podcastów <TU>, komentarze czytaj na Facebooku <KLIK>, a ładne rzeczy, ładne miejsca i ładne stories oglądaj na Instagramie <KLIK>.

Dodaj komentarz