Jak ubiera się Madonnę? Rozmowa z Katarzyną Konieczką, autorką kostiumów dla artystki we włoskim „Vanity Fair”.
Było z czego wybierać, bo projektantka wysłała stylistom dwie paczki, łącznie 50 kg strojów. Zarówno archiwalnych, po renowacji, jak i zupełnie nowych, stworzonych bezpośrednio dla Madonny.
– Stylistka Madonny zaczepiła mnie po prostu na Instagramie i spytała, czy jestem zainteresowana. Oczywiście, że byłam. Dała mi dużo czasu; na przygotowanie kostiumów miałam całym miesiąc – opowiada o początkach współpracy z supergwiazdą Katarzyna Konieczka.
Owe „po prostu” nie wydarzyłoby się, gdyby nie renoma i dorobek Konieczki, tworzącej kostiumy do filmu, ale i dla gwiazd popu, w tym dla Lady Gagi, która kilka ubrań polskiej projektantki ma w szafie, i której styliści zamawiali je także do wideoklipów wokalistki.
Jak wyglądały rozmowy na temat strojów dla Madonny?
Podczas spotkania na zoomie projektantce pokazano rozmaite moodboardy i inspiracje. Pomysłów było wiele. Oprócz motywów religijnych, które w sesji wybrzmiały najsilniej, była to między innymi postać torreadora (akurat silnie eksploatowana w teledyskach artystki, by wspomnieć „You’ll See”, „Take a Bow” czy „Living for Love”) oraz Frida Kahlo (stylizowana na nią Madonna zdobi jedną z wersji okładek płyty „Madame X”).
Nie znaczy to, że ekipa Madonny i „Vanity Fair” werbalizowała swoje opinie. Konieczka do samego końca nie wiedziała, czy i które z kostiumów ostatecznie zostaną wykorzystane.
A było z czego wybierać, bo wysłała im dwie paczki, łącznie 50 kg strojów. Zarówno archiwalnych, po renowacji, jak i zupełnie nowych, stworzonych bezpośrednio dla Madonny.
– Zrobiłam bandażowy gorset na szyję i na twarz, sztywny, inspirowany rysunkami wykonywanymi przez profesjonalnych malarzy dla studentów medycyny, gdzie widać żyły, układ krwionośny, organy wewnętrzne i tak dalej. Plan był taki, by Madonna mogła weń wejść. Niestety, nie trafiło to ostatecznie do publikacji.
Znalazło się w niej jednak wystarczająco dużo, by mówić o sukcesie. Tym większym, że włoskie „Vanity Fair”, które zresztą czytam co tydzień, to instytucja. Nie tylko ze względu na znakomite sesje zdjęciowe czy wywiady na wyłączność z największymi światowymi gwiazdami (oraz osobistościami życia politycznego i społecznego), ale i umiejętne łączenie szeroko pojętej kultury wysokiej z popularną, w czym zasługa niezwykle celebrowanego we Włoszech redaktora naczelnego, Simone Marchettiego. Nie bez powodu to właśnie Marchetti nadzoruje inne europejskie edycje magazynu.
Medialnie Katarzyna Konieczka, sopocianka, zaistniała w okolicach 2009r. Eklektyczna w swojej twórczości, zaczynała od czepców inspirowanych rosyjskimi kokosznikami. – Tyle że moje nie były ludowe, pstrokate, lecz mroczne. Bieliłam je, by wyglądały jak zmrożone – wspomina dziś Konieczka. Pokazała je m.in. na kieleckim Off Fashion, gdzie dotarła do finału, i na łódzkiej Złotej Nitce.
– Po Złotej Nitce – gdzie bezskutecznie liczyłam na zastrzyk gotówki – wspomnieli o mnie w brytyjskim Vogue’u; publikację na swoim blogu poświęciła mi też Diane Pernet – opowiada projektantka.
– Może przełożyło się to na późniejsze zlecenia? – dopytuję.
– Nigdy nie wiadomo, co na co się przekłada. Ale fakt, sporo się tymi artykułami chwaliłam. Teraz, gdy w związku z Madonną pojawiłam się na Pudelku, też wzrośnie moja pozycja – ironizuje, bo przecież rozpoznawalna jest od lat.
– Ale oficjalnie i tak jestem „projektantką Małgorzaty Rozenek”, bo raz ubrałam ją na bal w złoty gorset, i raz – całą jej rodzinę – na Halloween.
Konieczka jest także autorką strojów do TVN-owskiego „Mask Singer”, które – zdaniem wielu komentujących, z którymi się zgadzam – były zresztą jedynym elementem show, na który dało się patrzeć.
W ubiegłym roku na ekrany weszły dwa filmy z jej kostiumami – „WarHunt. Demony wojny” z Mikeyem Rourkem i Robertem Knepperem oraz „Mindcage” z Johnem Malcovichem i Martinem Lawrencem w rolach głównych.
– W pierwszych scenach „Mindcage” bohaterowie wchodzą do kościoła i spostrzegają trupa na krzyżu, a na ekranie pojawia się napis costume designer i moje nazwisko. Jestem z tego bardzo dumna. Cieszę się, że miałam pole do popisu, zważywszy, że uwielbiam kryminały i, ogólnie, kryminalistykę – mówi Konieczka.
Roboty, jak sama przyznaje, ma dużo. – Oprócz samej kreacji ogarniam przecież także sprawy techniczne; dla przykładu, coś, ma wyglądać jak by ważyło pół tony, musi być lekkie i wygodne. Trzeba spełnić wiele trudnych wymagań – tłumaczy projektantka.
– Dziś widać, że na takie kostiumy jest ogromny popyt, jednak gdy zaczynałaś je pokazywać te piętnaście lat temu, sam pamiętam, jak kręcono głową, że to, co robisz jest zupełnie niesprzedażowe i nie będziesz miała z czego żyć – przypominam.
– To prawda. Dlatego tworzyłam też kolekcje użytkowe. Ale we własnej estetyce, nie wiedząc na przykład, że jeśli zaprojektuję dziesiątki dodatkowych szwów, to będzie to dużo droższe w produkcji. Próbowałam robić „komercyjną” modę przez półtora roku, może dwa lata. Nic się nie wydarzyło. Harowałam, biegałam, naginałam swoje przekonania czy gust i robiłam rzeczy, które nie uszczęśliwiały mnie. Odpuściłam. Nie potrafię cieszyć się szyciem sukienek z gotowego materiału.
Tę oryginalność – Katarzyna określa ją nieco innym słowem, na literę „p” – trzeba w sobie pielęgnować. – Najlepiej mieć opinię dziwaka, wtedy cię omijają, a ty możesz robić swoje. I tylko na tej unikatowości można się przebić – uważa Konieczka.
W bonusie – playlista piosenek Madonny. Wybrałem 20 moich ulubionych, do posłuchania na Spotify TU.
Zdjęcia: Katarzyna Konieczka, Instagram Vanity Fair Italia. Więcej w artykule TUTAJ.
Słuchajcie moich podcastów <TU>, komentarze czytajcie na Facebooku <KLIK>, a ładne rzeczy, ładne miejsca i ładne stories oglądajcie na Instagramie <KLIK>.