„Holiday Dream”. Kolekcja Macieja Zienia. Before the Show.
„Nie ma czerni. Kolorystyka jest ciepła, ziemista. Zależało mi, by każda barwa emanowała blaskiem słonecznym. By była „opalona”, świetlista”, mówi mi Maciej Zień. Dziś pokaz jego kolekcji „Holiday Dream”.

W ubiegły piątek legendarny (nie bójmy się tego słowa; jego całą karierę z okazji jubileuszu 25-lecia prześledziliśmy i omówiliśmy wspólnie TU) projektant zaprosił mnie, bym obejrzał ją przed premierą i – w przerwach na przymiarki i wizyty m.in. Anety Kręglickiej, Małgorzaty Sochy, Hanny Lis czy Zosi Promińskiej – porozmawiał z nim o najnowszych inspiracjach.
Ta kolekcja jest bardzo obszerna właśnie ze względu na to, że postanowiłem użyć kolorów, a nie łatwych zestawień, jak ostatnio, typu black and white, gdzie wszystko pasowało do wszystkiego.
Powiedziałbym, wręcz spektakularnie obszerna.
Osiemdziesiąt sylwetek. Żeby jedno wynikało z drugiego, nieustannie dokładałem nowe rzeczy. Namęczyłem się, bo wiesz: uszyłem jedną rzecz, wieszałem ją na tablicę i myślałem: „to niczego mi nie pasuje, trzeba uszyć kolejną, by zachować spójność”. I tak dalej, i tak dalej.

Punkt wyjścia?
Tym razem tkaniny. Niemal wszystkie materiały są z Włoch. Byliśmy pod Florencją na zakupach i właśnie to tkaniny mnie zainspirowały, bo mimo że pomysł na kolekcję pojawił się wcześniej, to dopiero gdy wybrałem tkaniny zrozumiałem, co chcę zrobić. Wtedy robota ruszyła.
Są chyba mocno inne od poprzednich. Kupiłeś je u stałego dostawcy?
Nie, byłem u niego pierwszy raz. Uroczy Włoch, który wspominał dobre czasy, jak to woził materiały dla McQueena czy dla Gaultiera i płakał, jak wszystko to się skończyło, że jest teraz produkcja w Azji i tym podobne. Poznałem go na targach tkanin Premiere Vision w Paryżu i od razu się polubiliśmy; był bardzo kontaktowy i nie mówił, że nie sprzeda mi paru metrów, tylko jak zobaczył, że jestem projektantem, to natychmiast zmienił nastawienie. Widać było, że kocha modę, kocha jej twórców i zrobi wszystko, byśmy byli zadowoleni.
Mamy pióra, mamy cekiny, skóry, ekozamsz. Oczywiście też jedwabie. Są jedwabie bogato zdobione osobiście przez nas kwiatkami z drobnych kryształów, podobnie jak ręcznie powstawały w naszym atelier hafty. O! W tym pójdzie Asia Piwka [- Maciej pokazuje mi sukienkę w mocno nieokreślonym kolorze, ni to brudnej brzoskwini, nie to rdzy – przyp MZ].
Trudny do nazwania.
Właśnie o takie złamane kolory mi chodziło. Dzięki temu są ładne, prawda? Nawet czerwień nie jest oczywista, bo przybiera odcień cegły…
…Rozgrzanego w słońcu popołudnia?
Dokładnie. Wróciłem też do jedwabnego szantungu, do różnego rodzaju siateczek, muślinów z lurexem, do swoich ulubionych motywów, w tym do falban, do streczowych cekinów, po których widać – musisz przyznać – że sprowadziłem je z Francji.

Masz sporo klasyki casualowej, typu kurtka bomber, choć cekinowa, szmizjerka, lecz w skórzanym wydaniu, i łączysz je z rzeczami – nie wiem jak to nazwać…
Zieniowymi? (Śmiech)

Tak, na specjalną okazję.
Wieczorowymi.
Ale też i dziennymi, zgodnie z nazwą „Holiday Dream”.
Fakt, to takie wakacyjne sukienki – lekkie, zwiewne.
A w ogóle skąd owe „Holiday Dream”? Podoba mi się ten tytuł, bo jest bezpretensjonalny; w końcu wszyscy marzymy o idealnych wakacjach.
Stąd, że właśnie na wakacjach znalazłem inspiracje do tej kolekcji.
Byłem między innymi w meksykańskim Tulum i na Ibizie. I codziennie robiłem tam różnego rodzaju notatki, z którymi później wracałem do domu i przetwarzałem w projekty.
Na przykład?
Choćby typowy dla Ibizy szlafroczek w kolorze… (chwila wahania)…
… ze szkolnych farb na plastyce pamiętam sienę paloną i ugier jasny, to chyba coś po środku?
(Śmiech) Sam widzisz, jak one są fantastycznie nieokreślone. Nazwijmy go miedzianym. O, ta przeźroczysta, jedwabna sukienka z delikatnymi lureksowymi niteczkami i z troczkami, też jest bardzo w stylu Tulum. Pod spód zakładasz po prostu kostium kąpielowy, a na górę delikatną bieliznę i jesteś superubrana.

To taka moda kurortowa.
Nierzadko frywolna.
Jak ten top na ramiączkach?
To minisukieneczka na ramiączkach, z falbaneczkami. Modelki też się zdziwiły, że taka kusa. Ale jest fajna. Albo takie skórzane szorty. Zależało mi, by kolekcja była nowoczesna, nie miała w sobie nuty retro, by łączyć muślinową spódnicę z motywami złotych gwiazdeczek z krótką, niemal spadochronową kurtką, dla przykładu – sztywną, z jedwabnej surówki.


A jakie ty lubisz wakacje?
Zależy, czy jestem zmęczony, czy nie. Jeśli jestem – uwielbiam właśnie taką Ibizę czy też Tulum.
Tam nie ma hałasu i tłumów?
Tam, gdzie ja wypoczywam – nie. Ibiza, na przykład, ma dwie twarze. Większość kojarzy ją z klubami, głośnymi i nietrzeźwymi – delikatnie rzecz ujmując – Anglikami czy Niemcami, my jednak takich wakacji tam nie spędzamy. Nas ciągnie do tej drugiej części Ibizy, słynnej jeszcze z lat sześćdziesiątych i stworzonej przez hipisów. Mnóstwo jest tam spirytualnych miejsc, świętych skał z niesamowitą energią i tym podobnych atrakcji. O zachodzie słońca gra się tam na bębnach, pobiera czy też przywołuje energię, jakkolwiek to nazwać. Bardzo mi to odpowiada, podobnie jak w Tulum z tamtejszym czczeniem zachodów księżyca, pełni etc.

A gdy nie jesteś zmęczony?
Wtedy jeżdżę do różnych miast. Bardzo mi się podobało ostatnio we Florencji. I pod nią, bo pojechaliśmy ze znajomymi do stadniny koni Ferragamo. Okazuje się, że kupili całą wieś, którą zamienili w hotel i stadninę właśnie. Albo taki Nowy Jork z jego energią. I restauracjami, które uwielbiam.
Ja lubię jego intelektualny sznyt, wiesz, takie Patti Smith, które siedzą w prochowcu w kawiarni i piszą piosenki. Te antykwariaty z książkami, z płytami…
Tak, podobnie zresztą jak we Florencji. Tam masz choćby tę piękną księgarnię w starym kinie, którą sam mi polecałeś. Piękne miejsce. Wracając do Nowego Jorku – robimy tam z Matim setki kilometrów na piechotę. Ale też i bawimy na Broadwayu, by w którymś z tamtejszych teatrów zobaczyć na scenie, ot tak, aktorkę, którą kochasz, a która dla ciebie gra w odległości kilku metrów. To zawsze robi na mnie wrażenie.


Oczywiście, zawsze Paryż.
Bywasz tam często. Jakieś tipy, dla kogoś, kto zna go mało – lub wręcz przeciwnie, widział już niemal wszystko, a wybiera się doń na majówkę?
Petit Palais, pierwsza perfumeria Serge’a Lutensa blisko Place des Vosges, obowiązkowy dla każdego, kto lubi ciekawą architekturę i wnętrza. Jest tak cudowna, tak pięknie ozdobiona. Cała utrzymana w fioletowo – oberżynowym kolorze, ze złotymi freskami. Niedaleko Etienne Marcel jest też sklep z zasuszonymi owadami, pięknymi motylami. Ja znalazłem tam swojego skarabeusza, który został symbolem mojej marki. Poza tym lubię sobie połazić po Saint-Germain; w okolicy Café du Flore, bo tam jest mnóstwo różnych świetnych galerii. Spacer zwieńczam ptysiami na Trocadero. To najlepszy deser na świecie.

Taki będzie też pokaz, które inspiracją jest pustynny pejzaż zachodzącego słońca. To słońce będzie pulsowało, będzie się zmieniało. Wszystko utrzymamy w takich kolorach sepii. Tak jak w przypadku kolekcji, o której powiedziałeś, że emanuje barwami popołudniowego słońca, to będzie takie golden hour.



Ta wakacyjna godzina, gdy już się pozwiedzało, poopalało, zrelaksowało, wszystko jest rozświetlone, rozpalone, ale zaraz słońce zajdzie, więc już trochę myśli się o wieczorze?
Tak. To ten moment, gdy jest najprzyjemniej. Już nie jest ci tak gorąco i możesz coś ładnego założyć na siebie.
O tym, co konkretnie ładnego, przekonamy się już dziś wieczorem. Zdjęcia z wybiegu dodam jutro.
Przy kolekcji Maciej Zień współpracował po raz pierwszy z legendarną Gattą. Wykorzystał nie tylko gotowe produkty marki, ale też zaprojektował własne. Premiera ich pełnej gamy przewidziana jest na jesień.
Partnerem pokazu jest też Hdrey, marka kosmetyczna, z którą Maciej związany jest od samych jej początków i dla której zaprojektował apaszki. One pojawią się także w najnowszej kolekcji, jednak w kolorystyce nawiązującej do palety barw „Holiday Dream”.
O jakość przedsięwzięcia zadbał również Tubądzin, dla którego Zień od lat tworzy specjalne linie kafelków. Tym razem marka zadbała o zbudowanie scenografii nawiązującej do krajobrazu pustyni.




Na bankiecie po pokazowym o koktaile nawiązujące do kolorystyki i tematyki pokazu zadba Warsaw Free Spirits (zobacz TU) oraz woda Perlage.
Słuchaj moich podcastów <TU>, komentarze czytaj na Facebooku <KLIK>, a ładne rzeczy, ładne miejsca i ładne stories oglądaj na Instagramie <KLIK>.
1 Komentarz
Viki66!
7 kwietnia 2025Can’t wait na pokaz!