Po co nam fashion weeki?
Czy jest jeszcze jakieś miasto w Polsce, w którym nie ma fashion weeka, ręka do góry! Pusto jak na pustyni Błędowskiej. Wszędzie jest. Na Błędowskiej zresztą pewnie już też.
Ledwo opadły emocje białostockiego Fashionable East Białystok Fashion Week, a już przyjdzie nam się zmierzyć z Air Radom Fashion Show. To już druga edycja: oprócz – nazwijmy to – gwiazdorskich benefisów projektantów jest też i konkurs; pod patronatem Prezydenta Miasta. A wszystko to 23 sierpnia. W sukurs Radomiowi idzie Rzgów. Jego Międzynarodowe Targi Mody Ptak Expo odbędą się zaledwie tydzień później. Pisząc te słowa, po Facebooku przewala się właśnie fala pierwszych zdjęć z Sopot Art & Fashion Week (samo clou wydarzenia przypada na obecny weekend). Pominąłem jakąś imprezę, która na dniach dobije – to odpowiednie słowo – do tego peletonu? Z pewnością. Dodajmy jeszcze kilkadziesiąt cyklicznych imprez w Warszawie, Łodzi, Krakowie, Poznaniu, Kielcach, Katowicach, Bielsku Białej itd. itd.
Bardzo modni nagle żeśmy się stali. Źle to? Ani trochę. Niewyobrażalny boom na polską modę, który wyszedł daleko poza branżowe pisma, by po kolei zdobyć telewizje śniadaniowe, najważniejsze tytuły prasowe i – wreszcie – zagranicę (bo piszą już o niej i wpływowy Business of Fashion, i włoski Vogue, i brytyjski The Guardian) to ziszczenie marzeń całej branży. Boom ten stał się jednak motorem napędowym rozmaitych działów i wydziałów urzędów, przedsiębiorstw i instytucji miast i miasteczek, jak Polska długa i szeroka. Każdy chce teraz być stolicą mody. Jedni polską, inni – jak wspomniany Rzgów, któremu sekundują rozmaite euforyczne publikacje – europejską. Na zapowiedź bycia stolica światową, zapewne długo nie będziemy musieli czekać.
Mam jednak wątpliwości, czy to powód, by odkorkowywać szampana. Po pierwsze, nasze imprezy mody – z wyjątkami – nie mają ani wizji, ani koncepcji, ani – co za tym idzie – sensu. Bywa, że wszystko odbywa się z łapanki, prywatnych preferencji i gustów różnych pań i panów oraz z możliwości budżetowych. Weźmy Rzgów. Na jednej imprezie zobaczymy zarówno kolekcje Macieja Zienia, jak i Iwony Kosmmann. Ale na wybiegu zaprezentują się też: Ajso, Antal, Lemonada, Margo Collection, Maxim, ZPU Dorota. Do tego dojdą jednak także pokazy m.in. uczniów Technikum Odzieżowego z Częstochowy. Jak do tego ma się (sprowadzony swego czasu także na fashion week do Łodzi) Kenzo Takada, którego zaproszono do uroczystego otwarcia imprezy? I co porabiać będzie tam Anna Fendi, która – nie wiedzieć czemu – została patronką wydarzenia? Brakuje tylko stałej bywalczyni łódzkich pokazów Agathy Ruiz de la Prady, choć kto wie, czy w ostatniej chwili nie zostanie zaanonsowana jako czarny koń imprezy. Przecież to są żarty i robienie wody z mózgu. Gościom, projektantom oraz nam samym.
Po drugie. Te imprezy są wtórne. Przecież impreza w Białymstoku to w znacznej mierze klon łódzkiego fashion weeka. Od układu wydarzeń, przez logotypy i plakaty inspirowane reklamami pralki Whirlpool (plakat białostocki, istotnie, stworzono pierwotnie dla Fashion Philosophy Fashion Week) po projektantów. I tu, i tu główną gwiazdą jest Dawid Tomaszewski. Jego kolekcje są zachwycające, jednak do tej pory był łódzkim „odkryciem”. Jaka zatem będzie karta przetargowa Łodzi, której – obok MMC – był największą atrakcją? Oczywiście, Białystok – w przeciwieństwie do Łodzi – projektantom za pokazy zapłacił. Stawki różne, niektórzy z nich dostali 10 tysięcy brutto. Żeby było jasne: rozumiem ich. Większość naszych twórców nie ma pieniędzy i żyją od okazji do okazji. I taką stwarzają im pseudofashion weeki. A dla młodych absolwentów, uczestniczenie w towarzyszących tym imprezom konkursach to często jedyna szansa na zdobycie jakichkolwiek środków, o czym pisałem już TUTAJ.
Na ogół jednak kończy się to półgodzinnym cyrkiem pompatycznych przemówień rozmaitych urzędasów i lokalnych biznesmenów w brudnych butach i wymiętych marynarkach, wręczaniem dziesiątek dyplomów, torebek z kosmetykami od osiedlowego salonu fryzjerskiego pani Kasi (nie przesadzam), promieniejącej w swej roli sponsora wydarzenia oraz obietnicą honorowej wzmianki w lokalnych „Nowinach”, „Głosie”, czy „Moim mieście”. Im mniej darczyńca związany z modą, tym dłużej o niej ze sceny peroruje. A wy, drodzy projektanci, jesteście w tym bałaganie najmniej istotni. Co zresztą, niestety, nie raz odczuliście. – Moda stała się u nas tak modna, ze niektórym zaczęło wydawać się, że ona jest największą atrakcją, która przyciągnie tłumy, która zareklamuje i sprzeda każdy towar – uważa Joanna Bojańczyk. I dodaje: – Fashion weeki montują się naprędce w każdym powiecie, przez co dochodzimy do tego, że rozrasta się obszar amatorszczyzny. Trudno mi się z nią nie zgodzić.
I po trzecie. Ta megalomania! Pal sześć, że wszyscy aspirują do tygodnia mody. Że szafuje się znanymi nazwiskami i zagranicznymi nazwami. Ptak Expo, na przykład, obwieścił, że ich imprezę odwiedzi „około 100 000 firm z kraju i zagranicy, w szczególności z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Czech, Słowacji, Bułgarii, Rumunii, Niemiec i krajów bałtyckich”, Jak pomieści to parking? A gdzie przyjmą ich hotele? Sto tysięcy osób (zakładając, że to wyłącznie jednoosobowe firmy) to niemal dziesięć razy więcej niż baza hotelowa całego województwa łódzkiego! No chyba, że będą spać po domach, niczym pielgrzymi, albo na poboczu autostrady A1.
Dlatego mnożenie fashion weekowych bytów nie świadczy o sile i progresie polskiej mody. Przeciwnie, blokuje ją. Nie powstanie żadna poważna impreza i żaden wartościowy system wspierania projektantów i firm odzieżowych. Argument będzie przecież jeden: po co, skoro tyle ich już jest. A nieliczni, którzy rozumieją tę potrzebę i mają moce sprawcze i mogliby w tej sprawie zawiązać partnerstwo publiczno-prywatne, jak jest to na Zachodzie, rozmyślą się, widząc poziom imprez obecnych.
13 Komentarze
Anna
14 sierpnia 2014To chyba jeszcze tylko Lublin się ostał 🙂
michalzaczynski
14 sierpnia 2014A bawiłem w Lublinie onegdaj. Gala „Złoty Wieszak” z pokazami Henry Lloyd, Simple i jakiejś artystki z Ukrainy…
ModaCafe
14 sierpnia 2014Faktycznie, Złoty Wieszak rządzi w Lublinie od wielu lat, były też Prowokacje (z debiutującym onegdaj Zieniem).
Anna
15 sierpnia 2014Mam wrażenie, że Złoty Wieszak czy wcześniejsze Prowokacje to mimo wszystko nieco inna bajka. Mniej medialna, w innym klimacie i dla wąskiego grona. Ale mogę się mylić, bo nigdy na żadnej z nich nie byłam.
Jak wrażenia z gali?
michalzaczynski
18 sierpnia 2014Wspaniałe. 85-, czy 95-letni pan Strzelecki (aka Henri Lloyd) ze sceny zaprosił chętne panie do swojego hotelowego pokoju, piosenkarce Kandibe zaciął się playback, w salach bankietowych nie było krzeseł i trzeba było je sobie przynieść z innego piętra (pan Lloyd także dźwigał)… Złote czasy!
Anna
18 sierpnia 2014o matko… no to już wiem, dlaczego tak cicho ostatnio o tej imprezie. Wygląda na to, że jeszcze gorzej niż w Mokrym Sopocie Tobiasza. Wszystko przez ten nieszczęsny playback.
michalzaczynski
18 sierpnia 2014Playback spowodował, że szansonistka znalazła się w potrzasku; kwadrans wokalizowała do mikrofonu, nijak nie można było tego wyłączyć, wychodziła rakiem, ratując sytuację 🙂
Anna
25 sierpnia 2014może to był taki performens 😀
michalzaczynski
26 sierpnia 2014Też tak to sobie wytłumaczyłem.
Mokry Sopot, Modny Kłopot | Never Ending Freestyle Voguing
18 sierpnia 2014[…] ją określić, to „aspiracja”. Tylko do czego tu aspirować? W tym miejscu warto zajrzeć do Michała Zaczyńskiego, który pisał ostatnio o zatrzęsieniu „modnych imprez” na mapie […]
Forma
18 sierpnia 2014Trafione w samo sedno. Najgorsze, że to szaleństwo prędko się nie skończy. Ba, ono dopiero się rozkręca.
Zdumiony
29 sierpnia 2014Ptak ma wizję i chwała mu za to, ale jego ludzie niszczą już ją przed startem. W swym samonakręcaniu się stracili kontakt z rzeczywistością, bo podsumowali już z chlubą coś co jeszcze się nie zaczęło. W ich materiale filmowym na YT i FB zamieszczonym 7.08 br. dowiadujemy się m.in. że targi odwiedziło kilkaset tysięcy ludzi, odbyło się forum z udziałem Lecha Wałęsy itp. Kolejną nieuczciwością jest częściowa ilustracja komentarza przebitkami z innych imprez (choćby z FPFWP) mająca sprawić wrażenie, że działo się to na Ptaku. Jak nie wierzycie, ze można być tak cynicznym, zobaczcie sami: https://youtu.be/Mr1QmtlmcQ8 (od 1.18 do 1.45) Panie Antoni, z takimi ludźmi trudno będzie zrealizować swoje wizje.
Aneta-blogmocnodygresyjny.pl
31 sierpnia 2014Bardzo dobry tekst 🙂 Może to polega na tym że skoro to „Fashion Week” to powinno się obstawić wsyzstkie tygdonie w roku a co za tym idzie jeszcze kilka miast i miesteczek ma szansę zabłysnąć a przy okazji Pani Halina właściwcielka warzywniaka i firma blacharsko lakiernicza Pana Ziutka. Dla mnie to rozmienianie się na drobne.Nikt już bowiem nie kojarzy gdzie, co, jak i po co… Zamiast zrobić kilka porządnych i dobrze zoraganizowanych wydarzeń modowych idziemy nei na jakoś ale na lośc. I znou inni będe sie znas śmiać. Wszak w każde amerykańskie, francuskie czy agieleskie miasteczko nie pretenduje do tego aby zostać na siłę stolicą mody no chyba że podwórkowej.
ALe chyba to poszło już zbyt daleko aby to teraz jakoś ukrócić, przyjdzie nam z tymi fashion weekami po prostu żyć 😉