Kwestia środowiska. Raport LPP za rok 2019/ 2020

Losów planety nie zmieni – niestety – projektant sprzedający kilka sukienek miesięcznie z certyfikowanych tkanin z odzysku. Czy nam się to podoba czy nie, to sieciówki mają realny wpływ na polepszenie stanu środowiska naturalnego.

LPP opublikowało swój raport zintegrowany za rok 2019/ 2020. Co z niego wynika i jak ma się do działań konkurencji? Sporo i całkiem nieźle, recenzując w największym skrócie.

Wybrałem kilka zagadnień, głównie tych dotyczących ekologii. Także dlatego, że w raport wpisuje się strategia zrównoważonego rozwoju firmy na lata 2020 – 2025, rzecz w naszym nadal mało świadomym ekologicznie kraju bezprecedensowa.

Owszem, same hasła: ekologia i zrównoważony rozwój w kontekście fast fashion brzmią średnio realnie. Problemem jest bowiem masowa produkcja jako taka, stąd warto wspierać małe firmy lokalne. Z drugiej strony, skala działalności autorskich, niezależnych marek tworzących w duchu slow jest – w porównaniu z wielkimi odzieżowymi koncernami – właściwie żadna.

Reserved: kolekcja Joyful #ecoaware

Wyjaśniając explicite, losów planety nie zmieni projektant sprzedający kilka sukienek miesięcznie z certyfikowanych tkanin z odzysku, choć to ważne, że tacy istnieją i należy ich promować, co sam chętnie i często czynię. To, czy zmiany naprawdę ograniczą drenaż przyrody, zależy od wielkich graczy. To oni – czy nam się to podoba czy nie – mają realny wpływ na polepszenie stanu środowiska naturalnego. Dlatego uważam, że każde z takich działań należy docenić.

Co zatem w raporcie dobrego? Zacznijmy od samych ubrań i dodatków. Od 2021 roku co czwarty produkt wszystkich marek LPP – czyli Reserved, Mohito, Cropp, House i Sinsay – będzie opatrzony zieloną metką Eco Aware, a w 2025 roku co najmniej co drugi u Reserved. To produkty z przyjaznych środowisku, z organicznych bądź pochodzących z recyklingu materiałów, wykonane przy mniejszym zużyciu wody i energii. 

C&A, dla porównania, planuje osiągnąć poziom 67 proc. surowców pozyskiwanych z bardziej zrównoważonych źródeł jeszcze w tym roku. W Marksie & Spencerze także do 2020 r. wszystkie ubrania mają być jakkolwiek przyjaźniejsze dla środowiska, w Zarze do 2025 r., w H&M-ie zaś – do 2030 r.

Jak widać, LPP w deklaracjach jest ostrożniejsze. Może i słusznie, zważywszy na wybryki konkurentów. Refleksja, iż „ruch proekologiczny jest bardzo realnym zagrożeniem społecznym, a ograniczenie kupowania ubrań może mieć zły wpływ na gospodarkę”, jaką błysnął ubiegłej jesieni prezes H&M-u Karl-Johan Persson nadwerężyła – delikatnie mówiąc – zaufanie do szwedzkiej marki, ale i stawiła pod znakiem zapytania intencje marek odzieżowych i faktyczną gotowość do zmian.

Lepszy zatem realizm niż atrakcyjny medialnie PR.

Wśród mniej szkodliwych dla środowiska materiałów, szczególnie w Reserved, znajdziemy:

  • Naię, wyprodukowaną z pulpy drzewnej z chronionych lasów piniowych i eukaliptusowych, uzyskanej bez naruszania ekosystemu i ich środowiskowej równowagi,
  • EcoVero, wiskozę oznaczoną unijnym certyfikatem Ecolabel,
  • Soronę, do produkcji której wykorzystuje się biodegradowalny cukier kukurydziany,
  • oraz znany już Tencel, certyfikowaną organiczną bawełnę, bawełnę z recyklingu, len czy konopie plus zrecyklingowany poliester, wytworzony ze zużytych butelek PET.

LPP testuje też zrecyklingowaną skórę – do zastosowania w produkcji butów, toreb czy pasków.

Jednocześnie w ciągu najbliższych trzech lat programem Eco Aware obejmie wszystkie fabryki szyjące dżinsy. Czemu akurat dżinsy? Bo to jeden z flagowych produktów firmy, przy okazji wymagający zużycia nawet 29 tysięcy litrów wody. To dlatego w marce Uniqlo – dziś należącej do trójki największych sieciówek świata – podczas fabrycznego prania dżinsów – a to jeden z kluczowych procesów ich tworzenia – zużycie wody ograniczono o 90 proc. W H&M z kolei pojawiły się tej wiosny pierwsze ubrania wykonane z quasi-dżinsu circulose, opracowanego przez startup re:newcell, zamieniającego stare dżinsy w pulpę, z której – do spółki z celulozą – powstaje nowa tkanina.

Ubrania będą też bezpieczniejsze. LPP przystąpiło – śladem Primarku, H&M czy należącego od 2012 r. Marksa & Spencera – do inicjatywy ZDHC. To międzynarodowa koalicja na rzecz wyeliminowania ryzykownych barwników i chemikaliów z tekstyliów.

Od przyszłego roku LPP będzie używać też wyłącznie wełny i pierza z certyfikatami RDS (w H&M od 2015 r.) i RWS, gwarantującymi, że pozyskiwanie tych surowców będzie dla nich bezbolesne i bezstresowe. Już dziś firma nie korzysta z moheru, a od kilku lat – z angory i futra, dostępnego wcześniej w Mohito.

Prawa zwierząt w branży odzieżowej to generalnie nowość. Jeszcze kilka lat temu wyśmiewano samotną na froncie walki z okrucieństwem Stellę McCartney.

Ale czasy się zmieniają. I owszem, takich „ekskluzywnych” surowców – jak to w sieciówkach – zwykle jest niewiele i certyfikowanie ich bądź rezygnacja z nich wygląda na zabieg czysto marketingowy. Z drugiej jednak strony warto pamiętać, że nadal istnieją masowe marki oferujące naturalne futro, a jego skrawki, wbrew obiegowej opinii, bywają bardzo tanie.

Dla przykładu, w ofercie znanej polskiej futrzarskiej marki z cenami do 69900 zł za futro z soboli (słownie sześćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset złotych), znajdziemy też doczepiane obszycie kaptura z futra jenota za 300 zł i brelok bądź pompon z jenota lub lisa w cenie detalicznej 50 zł. A że w świecie fast fashion zarabia się nie tyle na produkcie, ile na skali, w przypadku dużych, obecnych na kilkudziesięciu rynkach świata koncernów, ceny te mogłyby być znacznie niższe. Dlatego tak istotne jest, że większość z nich przystąpiła do inicjatywy Sklepy wolne od futer.

Reserved: kolekcja Joyful #ecoaware

LPP sfinalizuje też rozpoczęty już w ubiegłym roku plan zbiórki używanej odzieży. Do 2023 r. będzie można ją oddać w każdym sklepie w Polsce. Póki co, zebrano ponad trzy tony odzieży. Niewiele, zważywszy, że jedna tylko sortownia ubrań w Polsce potrafi przerobić czterysta ton dziennie (więcej w mojej rozmowie z właścicielami Vive Group dla „Gazety Wyborczej”), w raportowanym okresie pojemniki na używaną odzież znajdowały się jednak tylko w 50 salonach.

Zmienią się też same sklepy. Istotne o tyle, że sektor budowlany odpowiada za prawie połowę światowego wydobycia surowców i za jedną trzecią globalnej emisji dwutlenku węgla. LPP zmniejszy zużycie energii zarówno w salonach, jak i w należących do niego nieruchomościach. Serwery i sklepy internetowe zasilać będzie wyłącznie zielona energia. Planowano także, że wszelkie nowe sklepy czy magazyny będą „zielone”, pandemia jednak wstrzymała inwestycje. Dla porównania, w Zarze do 2025 roku 80 proc. energii zużywanej w centrali i sklepach ma pochodzić ze źródeł odnawialnych. Same sklepy nie będą produkować śmieci, które trafiałyby na wysypiska.

LPP wierzy, że w ciągu pięciu lat uda się mu ograniczyć emisję dwutlenku węgla aż o 15 proc. Wypada trzymać kciuki. Żaden typ produkcji nie jest obojętny dla naszej planety. Jednak obowiązkiem – także naszym, ale przede wszystkim przedsiębiorstw – jest ograniczenie negatywnego wpływu na środowisko naturalne. W kolejnych miesiącach wraz z ekspertami z LPP przeanalizuję poszczególne obszary proekologicznych działań na rynku odzieżowym i zmiany, jakie na nim zachodzą. Na lepsze, bo innego wyjścia już po prostu nie mamy.

Reserved: kolekcja Joyful #ecoaware

Zdjęcia: Frankiewicz + Rożniata / stylizacja: Ewelina Gralak/ makijaż: Dariia Day/ włosy: Paweł Solis/ modelka: Naomi Chin Wing/ asystenci fotografów: Pierre Lequeux i Vitali Gudkov. Partnerem wpisu jest LPP.

Moje codzienne komentarze czytaj na Facebooku <KLIK>, a ładne rzeczy, ładne miejsca i ładne stories oglądaj na Instagramie <KLIK>.

1 Komentarz

  1. Julia Wasilewska
    7 sierpnia 2020

    Ciekawy temat poruszyłeś. Na pewno warto się nad tym zastanowić.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz