Polimoda: najlepsze kolekcje dyplomowe AD 2022 słynnej szkoły we Florencji i rozmowa z ich autorami.

Dziś najciekawsze dyplomy Polimody! Florencka szkoła od lat zajmuje czołowe miejsce wśród najlepszych uczelni mody na świecie. Wybrałem dla was najbardziej intrygujące. Opowiedzieli mi o nich sami ich autorzy.

Sama gala Polimody zwyczajowo inauguruje targi Pitti Uomo, najważniejsze w świecie mody męskiej, choć sama oczywiście pokazuje kolekcje dla obu płci (plus dla tych, którzy z żadną się nie identyfikują). 

Tę najnowszą nazwano Carpe Noctem. Według dyrektora szkoły Massimiliana Giornettiego „zaproszenie do schwytania gwiazd, nim zapadnie noc”. Mowa o wschodzących gwiazdach mody, naturalnie. 

Pokolenie Z wnosi do niej gorączkowo dyskutowane obecnie w branży wartości, jak różnorodność, inkluzywność, zrównoważony rozwój. Oraz – ogólnie – własne, osobiste treści. Bo ta moda wynika z nich samych: z ich przeżyć, potrzeb, osobowości. 

Wśród tematów kolekcji także konflikty międzynarodowe i integracja. A wszystko z dużym naciskiem na recykling i upcykling.

Julian Cerro

Na wybiegu pokazano 24 kolekcje. W jury zasiedli m.in. wybitni krytycy mody Tim Blanks i Suzy Menkes, belgijski projektant Kris Van Assche i szefowa artystyczna marki Emilio Pucci Camille Miceli. Enjoy!

Federico Di Nisio

„Moja kolekcja mówi o wolności”, zapowiada Federico, 24-latek z L’Aquilli. Zreinterpretował w niej klasyczne krawiectwo i modę sportową oraz odniósł je do sztuki kubistów.

„Muzą jest tu Blondey McCoy, skater z Londynu, który uwielbia nosić szykowne ubrania i być elegancki. Postanowiłem więc zaczerpnąć inspirację z rzemiosła lat 40., łącząc je z niektórymi detalami odzieży skateboardowej, takimi jak długie skarpetki, workowate spodnie i bomberki”, wyjaśnia mi projektant. 

Całość zestawił z żaglami, które urzekły go w malarstwie Braque’a czy Picassa, dzięki czemu uzyskał intrygujące, geometryczne formy. 

A co skaterzy mają wspólnego z żeglarzami? „W jakimś sensie są do siebie podobni – jedni łodzią przemierzają morza, drudzy – na desce ulice”. 

W kolekcji oprócz bawełny i wełny użył nylonu i skrawków żagli żeglarskich. 

Za swoją kolekcję otrzymał nagrodę dla najlepszego tegorocznego dyplomu Polimody.

Julian Cerro

Saania Singla

Underlining the Obvious / The Obvious opowiada o związku dwóch sił natury – wiatru i morza.

„Dla mnie to połączenie napięcia i wolności”, mówi mi pochodząca z Indii Saania. To walka, ale i „walc” – jak określa sama projektantka – obu żywiołów. Jej zdaniem, w naturze istnieje równowaga piękna, elegancji, przemocy i surowości. 

Tyle romantycznych inspiracji. Z bardziej przyziemnych, choć nie mniej ciekawych – wojskowe uniformy. Przy powstawaniu tej kolekcji Saania pracowała z ubraniami żołnierzy marynarki wojennej z Indii, którzy walczyli dla Brytyjczyków podczas II wojny światowej. Interesowała ją też różnica między mundurem dla Indian, a mundurem Brytyjczyków. Zatem – jak w przypadku morza i wiatru – mamy tu historię wzajemnych zależności. I poddania jednych przez drugich.

„Jak znalazłaś same mundury i w jaki sposób trafiły w twoje ręce?”, pytam projektantkę.

„Przejrzałam brytyjskie archiwa z tamtego okresu. Między innymi ogromne kolekcje zdjęć z kolonialnych Indii. A potem przeszukałam internetowe domy aukcyjne, by znaleźć te, które sprzedają mundury”, odpowiada. Kupiła je i przerobiła.

Viola Ruzza

Nazwa kolekcji „Eternauta” pochodzi od słynnego komiksu science fiction Héctora Germána Oesterhelda z rysunkami Francisco Solano Lópeza wydanego w latach 50. w Argentynie, opowiadającego o tajemniczej śnieżycy, która nawiedza nagle Buenos Aires i w ciągu kilku godzin uśmierca większość jego mieszkańców. Projektantkę  inspirowały też filmy takie jak Mad Max czy Dune. 

„Interesuje mnie idea postapokaliptycznej, dystopijnej przyszłości. Wyobraziłam sobie, co może się stać z naszą Ziemią w ciągu najbliższych stu lat; czy naprawdę zamieszkalibyśmy na Marsie? A gdyby ludzkość skolonizowała inną planetę, to co stałoby się z tą, na której teraz żyjemy?”, zastanawia się Viola. 

Wraz z katastrofą globalnego ocieplenia ludzie, jej zdaniem, wciąż walczyliby i wierzyli w lepszą przyszłość i piękny świat.

„Użyłam bardzo tanich tkanin i materiałów, które następnie „wzbogacałam”. W czarny tiul, na przykład, wszyłam jeden po drugim elastyczne sznurki, uzyskując przyjemną w dotyku i leistą tkaninę. Ręcznie dziergałam też kurtki puchowe.

Maski, podobnie jak biżuteria, powstały we współpracy z mieszkającym w Londynie włoskim artystą Giacomem Bevanatim.

Ayana Horai, Veronika Danyliv, Fernanda Castro

Ana Valentina Navaro

„Punktem wyjścia było uczucie, które towarzyszyło mi przez całe dzieciństwo: poczucie braku przynależności”, zwierza mi się pochodząca z Boliwii projektantka. 

„Czułam się inna. Społeczeństwo boliwijskie jest ograniczone i artyści czy projektanci nie są tam traktowani poważnie. Tak narodził się pomysł kolekcji The Outlander. Zgodnie z tytułem, opowiada o osobie innej od reszty, o cudzoziemcu na własnej ziemi. O kimś, kto myśli i działa inaczej niż wszyscy i zostaje odrzucony przez społeczeństwo za to, kim jest. Oceniany przez wszystkich i niezrozumiany”, wyjaśnia Ana.

Jej modele są jednak silni. „Wyglądają jak wojownicy. O co walczą?”, dopytuję.

„O to, w co wierzą. I nie boją się być kim, są”, odpowiada. Bezpośrednią inspiracją kolekcji była chola. Chola to boliwijska kobieta z pierwszych narodów, zwykle ubrana w wielobarwny strój z charakterystyczną spódnicą i kilkoma warstwami halek, z nieodłącznym kapeluszem. „Cholas walczą ze wszystkimi tradycyjnymi przekonaniami, także z tym, że kobiety nie mogą pójść do pracy i zarabiać na siebie. One są dowodem na to, że jednak potrafią wszystko, a jednocześnie są perfekcyjnie ubrane i na swój sposób wyglądają elegancko. Dla mnie są outlanderkami. Chciałam podkreślić ich niezwykłość, podobnie jak kilka innych znajomych osób, które były częścią mojego dzieciństwa i zinterpretować je na swój własny sposób. Zależało mi, by wykorzystać kobiece elementy choli i zderzyć je z twardym buntownikiem. Stąd ci wojownicy.

Leonardo Brini

„Każda istota ludzka jest czymś więcej niż ciałem i kośćmi: naszym życiem rządzi wzajemna i stała wymiana energii”, wyjaśnia Leonardo genezę swojej kolekcji SOLILOQUY. Ciao i kości odrzucił, zajął się energią. 

Brzmi zawile i niepokojąco? Cóż, zwyczajowo zadaniem kolekcji jest ubranie ciała. Jego jednak, jak twierdzi projektant, „ubiera aurę”. „Skóra znika, a mężczyźni zamieniają swoją energię w coś namacalnego i widzialnego”, opowiada.

Od strony technicznej, wykorzystano w niej cekiny z nadrukiem sublimacyjnym, które – nałożone na elastyczny tiul – charakterystycznie „poruszają się”. Do tego zaprojektowana na zamówienie i opracowana we współpracy z włoskim studiem tekstylnym Jacquard Lab elastyczna i trójwymiarowa tkanina żakardowa z dodatkiem nici lureksowych, pełniących tu funkcję innowacyjnego „źródła światła” .

To pierwsza część kolekcji. Druga powstała w wyniku mariażu odzieży klasycznej, jak garnitury i bardziej współczesnej, typu bomberki czy bufiaste kamizelki z tradycyjnymi szatami buddyjskimi. Czemu buddyjskimi? Bo tylko takie – wg autora kolekcji – mogłyby częściowo odsłonić „czystą aurę” człowieka, bez narażania jej na szwank.

Wykorzystał tu m.in. lekki wodoodporny i splisowany nylon, podobnie jak i odblaskową tkaninę syntetyczną, której plisy dodały futurystycznego wydźwięku. W marynarkach i spodniach Leonardo zastosował z kolei woskowaną bawełnianą popelinę i powlekany muślin. 

Sam Lewis

Margherita Bachis 

„Zainspirowała mnie tradycyjna sardyńska biżuteria; jej kunszt, ale i symboliczne znaczenie, stąd nazwa kolekcji „Prendas”. W języku sardyńskim oznacza to klejnoty, tyle że pełnią one nie tylko rolę ozdoby, ale i amuletu wiążącego nas ze światem nadprzyrodzonym”, opowiada Margherita. Przekazywana z rąk do rąk, już od starożytności symbolizuje dzieje wyspy i łączy jej dawnych i obecnych mieszkańców.

Kobieta, której poświęciła kolekcję jest „silna, zdeterminowana, żyje teraźniejszością, ale z nieustanną nostalgią za czasami, których nie przeżyła. Mieszka w mieście, lecz czuje potrzebę ucieczki na wieś, by na nowo połączyć się z naturą i swoimi korzeniami”. Poniekąd mówi o sobie samej. „To uczucie, które miałam przez całe życie, trochę jak ze „Spleenu” Baudelaire’a”, przyznaje.

Do tego inspiracja garderobą jeździecką i myśliwską oraz same motywy popularne na Sardynii, z której projektantka zresztą pochodzi.  

Sophia Ke

Ana Rita da Souza

Maria Isabel Arce Blanco

Zdjęcia: Matteo Oltrabella oraz IG wybranych projektantów.

Słuchaj moich podcastów <TU>, komentarze czytaj na Facebooku <KLIK>, a ładne rzeczy, ładne miejsca i ładne stories oglądaj na Instagramie <KLIK>.

Dodaj komentarz