Le Petit Trou x Reserved: premiera wspólnej kolekcji

To musiało się tak skończyć. Jedna z najbardziej dziś wziętych za granicą polskich marek autorskich (o ile nie na pozycji lidera) i najpopularniejsza, kupowana w kilkudziesięciu krajach świata polska sieciówka połączyły siły. 

Efekt – kapsułowa kolekcja Le Petit Trou x Reserved. Dostępna od dziś TU.

Patrzy się na nią bardziej niż przyjemnie. Nie tylko ze względu na zmysłową sesję barcelońskiego fotografa Coke’a Bartrina. Wdzięczne projekty, z których słynie stworzone dziewięć lat temu przez Zuzannę Kuczyńską Le Petit Trou, zyskały nowy kontekst nic nie tracąc ze swojej klasy.

-Założyłyśmy, że to będzie kolekcja bez kompromisów -mówi mi w swojej warszawskiej pracowni Zuza.

Rozmawiamy wideo, online; ja w Mediolanie, w którym Reserved – co także przełomowe – za chwilę otworzy swoje pierwsze sklepy na rynku włoskim.

-Spełnili wszystkie nasze warunki: całą produkcję w Polsce, najlepsze tkaniny, w tym jedwabie, oraz detale, które stosujemy w naszych kolekcjach, jak choćby hafty. Dali nam całkowicie wolną rękę -opowiada Zuza.

A przy okazji, jak mówi, możliwość dotarcia do nowych klientów, których nie zawsze było stać na jednak droższą bieliznę markiniż ta w kolekcji z Reserved. Jak przyznaje Zuza, z tego względu wcześniej Le Petit Trou skupiało się na klientkach z zagranicy. 

Światowy sukces Le Petit Trou praktycznie nie ma precedensu. Marka, która operuje w Polsce, obecna jest w najważniejszych sklepach internetowych jak Farfetch czy Net-A-Porter, ale też w Galeries Lafayette, w Bloomingdales, Browns, w paryskim Printemps. Kraje? Całego globu, od Kanady i Meksyk po Japonię.

Kolekcja stworzona wspólnie z Reserved składa się z trzech kompletów bielizny, transparentnego body, czarnej pidżamy z wiskozy oraz sukienki na wiązanych ramiączkach, zdobionej kolorowymi haftami. Do tego staniki zapinane na złote haftki z tyłu lub z przodu i transparentne figi z haftem lub zdobione jedwabną wstawką i miękkim flockiem. Jest też i detal, od którego w 2014 roku zaczęła się cała historia Le Petit Trou, czyli małe wycięcie w każdym typie majtek.

Kolorystykę oparto na pastelach, czerwonych akcentach, czerni i bieli. Na jasnoróżowej siateczce odnajdziemy flocki w kształcie malin. Na beżowej – subtelne, różnokolorowe, wyhaftowane bratki. Czarną będą pokrywać cytrusy, usta i małe muszki. Dla zabawy, bo mody, a już zwłaszcza bielizny, nie trzeba traktować zbyt serio.

-Ta kolekcja to takie the best of Le Petit Trou? – pytam Zuzy. -Tak, jest w niej wszystko, co dla nas charakterystyczne i co panie w nas lubią. Jest i czerń, i delikatna, romantyczna biel dla tych, którym czerń wydaje się zbyt mocna. Kwiaty, bo delikatne; owoce, bo zabawne i słodkie. Niełatwo było w tych dziesięciu rzeczach zawrzeć wszystko, co należy do naszego DNA, ale w efekcie widać, że to są nasze projekty -opowiada Kuczyńska.

Modne? Bardzo. Ale jak przyznaje, nie patrzy na trendy. –Teraz bielizny na pokazach jest mnóstwo i można by było do woli nimi się inspirować. Jednak jeśli chcesz być charakterystyczny nie powinieneś oglądać się na innych -uważa Zuza.

Do osiągnięcia sukcesu przydało się także pilnowanie samego wizerunku marki. -Miałyśmy dużo propozycji, ale wcześniej poza & Other Stories nie zdecydowałyśmy się na żadną. Odrzucałyśmy, bo nie chciałyśmy być w sklepach, które do nas nie pasują, mają innego odbiorcę. Z tego względu odmówiłyśmy na przykład Urban Outfitters, które chciało nas w każdym ze swoich salonów. Bo to raczej sieć dla nastolatków. Gdybyśmy nie odmówiły pewnie nie byłybyśmy po jakimś czasie obecne w Anthropologie. Choć oczywiście te odmowy są trudne, bo za nimi idą duże zamówienia i ogromny biznes. Jednak robię tylko to, pod czym mogę się podpisać -tłumaczy Zuza.

Samo Le Petit Trou powstało niejako z obserwacji; wszak Zuza wcześniej pracowała jako stylistka. –Przyglądałam się taki wielu nieprzemyślanym młodym markom. Zastanawiałam się: po co powstały? Dla kogo? Trochę się załamywałam, bo za mało którą stała jakaś historia. A mnie zawsze to pociągało. W każdej sesji mody chciałam coś opowiedzieć, nadać szerszy kontekst. Wiedziałam, że te marki zaraz znikną, bo nie zostały dobrze wymyślone, jednocześnie chciałam mieć własną. Tyle że zupełnie inną. Po co robić kolejną sukienkową, skoro jest ich tyle? Czemu nie zrobić czegoś innego, nikogo nie powielając? Wymyśliłam bieliznę. Wielkim plusem był fakt, że Polska jest zagłębiem bieliźnianym; mamy wspaniałe fabryki, fachowców. Gdy mówimy na świecie, że szyjemy w Polsce, ludzie wpadają w euforię. W Net-A-Porter dostajemy nawet za to dodatkowe plusy -cieszy się projektantka.

Wspólna z Reserved kolekcja to z pewnością jeden z ważnych momentów historii marki. Jakie inne wymieniłaby Zuza?

Na pewno pierwsze wyjazdy na targi do Paryża i możliwość zaprezentowania się. Zainteresowanie było ogromne! Tłumy na stoisku i  od razu mnóstwo zamówień. Zgłaszali się wielcy dystrybutorzy ze Stanów, choć były to początki i markę prowadziłyśmy wtedy we dwie. Byłam oszołomiona takim odzewem -wspomina.

Inny moment – o którym wcześniej w wywiadach nie mówiła – to propozycja współpracy z Etam, drugą największą marką bieliźniarską na świecie. -Mieliśmy połączyć siły. Ostatecznie do tego nie doszło, ale rozmów i spotkań było sporo, przysyłali po nas limuzyny, traktowali jak równorzędnych partnerów, choć przecież byliśmy małą lokalna firmą -mówi Zuza.

Do dziś ma zresztą niewielki zespół: osiem dziewczyn w biurze, w tym prawą rękę, sales menedżerkę Kasię Partykę („Bez niej ta firma nie byłaby w tym miejscu, w którym jest obecnie”, zapewnia Zuza),  współpracujący z czterema szwalniami i jedną manufakturą butów.

-Zawsze wierzyłam w Le Petit Trou. Ważna jest odwaga. Jeśli czujesz, że chcesz coś robić, to po prostu to zrób. Próbuj, wyjeżdżaj, idź pod prąd. I bez kompleksów. Jestem optymistką i nastawiam się, że będzie dobrze. To sprawia, że cały czas jestem taka nakręcona i po tylu latach nadal cieszy mnie moja praca. Moja pasja nie przeszłą w rutynę. I to mi daje szczęście – pointuje Zuzanna.

Le Petit Trou x Reserved jest dostępne od dziś w sklepie online oraz w aplikacji Reserved, w rozmiarach od XS do XL dla bielizny i pidżamy oraz w XS do L dla sukienki, w cenach od 99zł do 399zł.

Za wykonane w Katalonii zdjęcia kampanii oraz za wideo odpowiada Coke Bartrina. Modelka – Nuria Val. Partnerem wpisu jest Reserved.

Słuchajcie moich podcastów <TU>, komentarze czytajcie na Facebooku <KLIK>, a ładne rzeczy, ładne miejsca i ładne stories oglądajcie na Instagramie <KLIK>.

2 Komentarze

  1. Domi
    11 maja 2023

    Ja jestem zachwycona i tylko dzieki temu ze obserwuje obie marki na instagramie udało mi sie kupic komolet bielizny. Le petit jest dla mnie za drogie, wiec strasznie sie cieszyalm widzac go w sieciowce. I jestem dumna cholernie z naszych polskich twórców. Jedyny minus to taki, ze Reserved nie przygotowalo tabeli rozmiarów (dodali potem, ale nie odpowiedajaca tej konkretnej kolekcji) w rezultacie czego biustonisz musialam zwrocic bo byl za mały, mimo ze kupoilam moj stndardowy rozmiar z reserved. A krabiki z glownej linii Le peit w koncu kupię, najwyzej dzicku chleb od ust odejmę:))

    Odpowiedz
    • michalzaczynski
      13 maja 2023

      pewnie; zresztą cytując Osiecką „mam co palić, nie muszę wciąż jeść” 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz