Nic wesołego. Moda w Polsce w 2016 roku
Rok, w którym Gosia Baczyńska nie zrobi żadnej kolekcji będzie rokiem bez mody w Polsce. No prawie. Najnowsza propozycja Gosi, odwołująca się do pierwszej pokazanej na paryskim fashion weeku, to znów popis nieosiągalnego dla pozostałych rodzimych twórców kunsztu, precyzji i wyczucia piękna.
Ale niebotycznie wysoki poziom Baczyńskiej dla obserwatora jest już zbytnią oczywistością, stąd dobrze, że z marazmu wyrwali nas w 2016 roku świetnymi kolekcjami Kreist czyli Krzysztof Stróżyna oraz Michał Mrzygłód i – w sumie też stare, ale jare – MMC. Pierwsi dwaj pod wieloma względami są przeciwieństwem tego trzeciego. Nie robią pokazów, tworzą rzadko, wręcz – można odnieść wrażenie – od przypadku do przypadku, no i nie ciągnie się za nimi korowód gwiazd i celebrytów. To, co ich łączy, to – nazwijmy to – niszowość.
Choć może to i lepiej? Przez lata ubolewano, że myślenie ekonomiczne nie leży w etosie polskiej mody i jako status quo jest wręcz przez jej mentorów i wykładowców podtrzymywane. Bo tak, jak Polak nie umiera, tylko ginie, tak Polak nie projektuje tylko tworzy. To się ostatnio zaczęło zmieniać, lecz ci, którzy owe ekonomiczne myślenie u siebie włączyli, zrobili kolekcje nieporównywalnie gorsze od wspomnianej trójki. Ale i do nich trudno mieć pretensje. Polacy naprawdę nie kupują ubrań, nie odwiedziła ich i nie zaczarowała żadna Wróżka Moduszka, dlatego trudno orzec, która z dróg wydaje się właściwą. Zatem: nic wesołego.
Ruszyła za to nieco sprzedaż za granicą. Mowa o big dealach, vide Magda Butrym w domach towarowych USA, ale i o drobnych sukcesach, jak sprzedaż kolekcji Evy Shabatin w La Rinascente. W przypadku polskich marek to nie pierwszyzna; wystarczy wspomnieć o UEG, MISBHV, La Manii czy Local Heroes. Dlatego wyznacznikiem sukcesu nie jest sama obecność w sklepach za granicą, lecz umiejętność jej utrzymania w kolejnych sezonach. Trzymajmy kciuki.
Poza tym nędza. Na wielu frontach. Fashion weeki padały jak muchy, aż człowiek się wstydził, że choć przez chwilę wierzył w ich sens. Te zapowiadane na 2017 rok brzmią jeszcze absurdalniej, by wspomnieć o imprezie w Koszalinie, której organizatorzy z dumą podkreślają, że „dbając o jej wysoki poziom pokażą kolekcje na wiosnę i lato 2017”. Rzeczywiście, gwarancja jak cholera.
Samych indywidualnych pokazów była garstka, bo projektanci nieoficjalnie przyznają, że nawet wizerunkowo nic im one nie dają. Choć trzeba też przyznać, że były pokazy zrobione z rozmachem. To anturaż nowej propozycji La Manii (w skrócie: Tom Ford + MISBHV = Vetements; nierzadko z wdziękiem) oraz Roberta Kupisza (Robert Kupisz + czepce w stylu tych z pokazu Diora z 2009 roku = Robert Kupisz i czepce w stylu tych z pokazu Diora z 2009 roku; rzadko z wdziękiem).
Modowe media traciły czytelników, a te debiutujące w 2016 roku, patrz L’Officiel, prezentują się bardziej niż skromnie. Trudno stwierdzić, czy sklepy internetowe coś sprzedają. Oraz czy w ogóle im na tym zależy. Mostrami.pl, na przykład, zamieścił niedawno na Facebooku pierwszy post od trzech miesięcy, a na Instagramie zdarza mu się pięć miesięcy przerwy. Stracił też swoją handlową lokomotywę w postaci wspomnianego Kupisza.
Ze związanych z modą reality show najbardziej natomiast zapamiętamy Radka Pestkę, zwycięzcę poprzedniej edycji Top Model, który w porywie euforii niechybnie wywołanej własną nagłą popularnością, ściągnął majtki i podzielił się z suwerenem na Snapchacie zdjęciem swoich walorów w pełnej gotowości. Snapchat oszalał, suweren nieco mniej, przez co kariera Pestki stanęła – nomen omen – w miejscu. Co, oczywiście, zakrawa na hipokryzję, zważywszy, że social media, może z wyjątkiem purytańskiego Facebooka, są dziś głównym nośnikiem męskiego soft porno, a fotki na samym Instagramie niewiele różnią się od tych na Tindrze czy – zwłaszcza – Grindrze.
Zdarzały się jednak i triumfy. Najważniejszą postacią polskiej mody mijającego roku była Małgorzata Rozenek. To taka Barbara Kurdej – Szatan Polski A; w drogich sukienkach, obyta w świecie (a przynajmniej w Azji) i w TVN-ie. Wamp, markiza i dobra ciocia w jednym. Mieć ją na pokazie to jak wygrać życie. To znaczy Pudelka. Co dla wielu na jedno wychodzi. Nie żebym rozumiał ten fenomen, ale spece od celebrytów zarzekają, że to był „jej rok”. Wśród panów najbardziej liczył się Krzysztof Gojdź. Choć jego publiczne wypowiedzi nie padają daleko od słownikowej definicji pojęcia „chamstwo”, to najwidoczniej jednak podobają się zapraszającym go na swoje pokazy projektantom.
Uwaga, zmiana na pokazach mody. Do niedawna jeszcze prestiżem było miejsce w pierwszym rzędzie. Dziś do dobrego tonu należy mieć je dwa, wyłącznie do własnej dyspozycji. Na pokaz Tomasza Ossolińskiego wpadłem w ostatniej chwili, tuż przed wyjściem modelek. Żeby nie robić zamieszania, darowałem sobie szukanie w półmroku kartki z moim nazwiskiem, tylko usiadłem na pierwszym wolnym miejscu. Akurat zarezerwowane było dla Agnieszki Prokopowicz z zaprzyjaźnionej „Grazii”. To znaczy chciałem usiąść, bo siedząca obok aktorka Joanna Orleańska kategorycznie mi tego zakazała. – Agnieszka zaraz wróci – zerknęła na kartkę i zasłoniła wolne miejsce własną torebką. Spytałem aktorkę, czy na pewno obie panie się znają i czy jest pewna, że Agnieszka w ogóle jest na sali, skoro wszyscy już siedzą i zgasły światła. Zapewniony, że owszem i w zasadzie wykopany, dokuśtykałem jakoś do wolnego miejsca naprzeciwko. Pokaz ruszył, Agnieszka nie wróciła. Spytałem ją SMS-em, czy w ogóle wybrała się na ten pokaz i czy zna się z aktorką Orleańską. W obu przypadkach Agnieszka zaprzeczyła…
PR marek odzieżowych nadal czeka na specjalistów. Im większe robią wokół siebie zamieszanie i im głośniej awanturują się, domagając od narodu uznania swoich zasług i umiejętności, tym mniejsze mają pojęcie o tej branży i tym większym są zaprzeczeniem dobrego PR-owca. Ci nieliczni profesjonalni działają z klasą i dyskrecją. Ale oni nie odejdą z najlepiej płatnych marek, skutkiem czego te mniejsze notorycznie zaliczają wtopy. Wpadają, na przykład, na świetny ich zdaniem pomysł zrobienia beki ze śmierci Prince’a.
Dobra zmiana sięgnęła także urody. W telewizji reżimowej byliśmy, na przykład, kuszeni takim oto sylwestrowym makijażem:
Do siego roku!
3 Komentarze
Magda
2 stycznia 2017Panie Michale, jak dobrze zacząć rok z Pana podsumowującym postem. Trochę grozy, ironii, absurdu i humoru. Wszystko w punkt.
Wróżka Moduszka, może tak jak jej siostra Zębuszka, daje tylko wtedy gdy się coś straci;)
Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku!
michalzaczynski
2 stycznia 2017Dziękuję. Lepszego 2017 zatem!
Inga
18 stycznia 2017„Bo tak jak Polak nie umiera tylko ginie, tak Polak nie projektuje tylko tworzy” Nie wiem czy się zgadzam, ale mają taką moc te słowa, że chyba tak 🙂 haha, Będę cytować za pozwoleniem