Moda w Polsce w 2014 roku. Podsumowanie.
Najlepsze kolekcje, pokazy i projektanci. Tendencje rynkowe i obyczajowe. Wydatki i wpadki, sukcesy i porażki. Oto subiektywny przegląd najważniejszych, najciekawszych i najbardziej kuriozalnych wydarzeń w modzie i na rynku odzieżowym w Polsce w mijającym roku.
Projektant roku: Ania Kuczyńska. Fantastyczna kolekcja „Lava”, pielęgnująca DNA marki, lecz na wskroś świeża i oryginalna, bardziej niż przytomne przyglądanie się potrzebom rynku i gustowi ulicy oraz postępowanie wbrew niby oczywistym prawom rynku, czyli bez hałasu, tupetu i blichtru – oto przepis na sukces. Ludzie dzielą się dziś na tych, którzy mają rzeczy od Kuczyńskiej i takich, którzy bardzo by chcieli. Nic dziwnego.
Kolekcja roku: Mariusz Przybylski „Wild at Heart”. Sama moda to na pierwszy rzut oka stary, dobry Przybylski: gustowny, pozornie prosty, choć pełen niuansów, detali i dyskretnych zdobień, z odwołaniami do dekonstrukcji, mariażem tradycyjnego krawiectwa z ubiorem sportowym i szeroko pojętą awangardą. Jeśli jednak dodać do tego szaleństwo kolorów, galopadę wzorów i brawurę stylizacji, „Wild at Heart” bije o kilka długości wcześniejsze dokonania Przybylskiego i znakomitą większość kolekcji pokazanych w tym roku w Polsce.
Najlepszy pokaz: Vistula. Paradoksalnie, pokaz oparto na sprzecznościach. Elitarny, lecz w egalitarnym (miejska plaża) miejscu. Świetne krawiectwo i kapitalny design, a marka szeroko dostępna i komercyjna. Setki tysięcy złotych kosztów, a wybieg z betonowych płyt drogowych. Rozmach przy jednoczesnym braku kompleksów i wyczuciu ducha czasu. Takie podejście Vistuli ma przełożenie na jej sprzedaż – od stycznia była wyższa o ponad 10 proc. od wyników osiągniętych w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Najlepsza sesja: Irena Santor w Vivie!. Łatwo było popaść w karykaturę, czy sentymentalizm. Nikt, na szczęście, 80-letniej Santor na siłę nie odmłodził, obyło się bez wygłupów i jakiejkolwiek „konwencji”. W zamian – podkreślenie niezwykłego charme’u i urody piosenkarki, lekkość i finezja. Za pomocą relatywnie prostych środków wyszło nowocześnie, światowo i z wielką klasą. Stylizacja Marcin Żak, makijaż Julita Jaskółka, fryzury Kacper Rączkowski, produkcja Ewa Kwiatkowska, zdjęcia Olga Majrowska.
Najlepsza kreacja na czerwonym dywanie: Joanna Orleańska w sukni Gosi Baczyńskiej. Wbrew pozorom, kreacje Baczyńskiej są trudne. W skrajnych przypadkach można skończyć jak Katarzyna Zielińska z suknią ślubną autorstwa Gosi. Wtedy problemem nie była suknia, ile postać ją nosząca. Stroje Baczyńskiej są bowiem pewnego rodzaju testerem klasy. Orleańska, jak się okazało, ją ma. Suknia pozwoliła ją wydobyć, podkreślić i zabłysnąć w sposób, jaki tej aktorce nigdy wcześniej się nie udało.
A poza tym:
Zwycięstwo czarnoskórej Osi w Top Model przyjęto jak wybór Polaka na papieża, lądowanie na księżycu, albo uruchomienie Pendolino – w zależności od temperamentu: ze łzami w oczach, z nabożnością, albo w euforycznych omdleniach. Cud! Zapominając o bagnie pogardy i homofobii względem najbardziej eterycznego uczestnika, Mateusza Magi. Popisowi nienawiści beztrosko przyglądało się jury i prowadzący. Choć jeśli chodzi o męską część składu, łatwiej było tam o yeti, niż o heteroseksualistę. Wstyd.
Project Runway. Tomasz Ossoliński udzielił mi reprymendy (cóż; publiczny ochrzan od samego Ossolińskiego to prestiż) za brak wiary, że finaliści programu od razu znajdą sobie pracę. Miał rację – znaleźli. Gorzej z efektami. Zwycięzca Jacob zrobił minikolekcję dla Bytomia, ale kto miałby w niej chodzić i na jaką okazję – nie wiadomo. Maciej Sieradzky otworzył ładny pop up store przy pl. Trzech Krzyży i pokazuje się na rozmaitych targach, ale mnóstwo jeszcze przed nim pracy, bo z taką ofertą nie wyróżnia się niczym wśród początkujących projektantów basiku. Liliana Pryma trafiła z kolei do La Manii, ale robi to, co jej poprzedniczki. Schadenfreude…
Fashion Weeki mamy już w każdej dziurze. Porządnego – nigdzie. Dobry Boże nie pomoże, Kenzo Takadę można jak kukłę obwozić, o czym przekonaliśmy się podczas Ptak Fashion w Rzgowie, a konkursów z realnymi nagrodami – nie licząc Off Fashion w Kielcach, jedynej obecnie sensownej imprezy w naszym kraju – brak. Była szansa, że Mercedes Benz zreanimuje Warsaw Fashion Weekend, ale gdy jego organizatorzy zaczynają od półprawd i ściemy – trudno spodziewać się czegokolwiek dobrego. Na pocieszenie pozostają targi. Czyli imprezy czysto rynkowe. To paradoksalnie może świadczyć o dojrzewaniu polskiej mody, która przestała obrażać się na klienta. Hush Warsaw jest bezkonkurencyjny; dobrze wróży także mnogość wydarzeń skoncentrowanych na modzie ekologicznej i etycznej. Na targach można było także zobaczyć najciekawsze tegoroczne kolekcje młodych twórców: Kas Kryst, Kuby Pieczarkowskiego i absolwentów stołecznej ASP obok takich tuzów jak Ania Kuczyńska, Michał Szulc, czy Est by eS.
Nie otwarto w tym roku w Polsce żadnego salonu marki luksusowej. Vitkac i późniejszy Louis Vuitton wyczerpali na jakiś czas potencjał polskiego rynku. Choć o rozkwicie mody w Polsce z entuzjazmem pisał w 2014 roku i Guardian, i Business of Fashion, nadal sprawdzają się konstatacje firmy analitycznej CPP z siedzibą w Bukareszcie, która śledzi rozwój rynku najdroższych dóbr w naszej części Europy. Jej zdaniem, Polacy nie mają potrzeby kupowania drogich ubrań, a w tyle zostawiają nas zarówno Ukraińcy, jak i Rumuni, czy Serbowie. Upust naszemu snobizmowi dajemy gdzie indziej (samochody, elektronika itd.). Co prawda, zdaniem wyliczeń KPMG, w Polsce mieszka ponad 850 tys. osób zamożnych, a wydatki na luksus wzrosły w tym roku o 15%, jednak zamożny oznacza tu tyle, co zarabiający ok. 5,5 tys. zł netto, a z luksusem utożsamiane są, na przykład, Adidasy.
Import „łódzkich” projektantów do Warszawy trwa. Stołeczne przestrzenie zaszczycili wreszcie MMC, pokazując fantastyczną pre-kolekcję na jesień i zimę. Przy czym przedrostek „pre” to kokieteria, bo była to pełnowartościowa propozycja duetu; najlepsza zresztą ze wszystkich ich autorstwa, pokazanych w tym roku. Format gości pokazu unaocznił, jak bardzo wyczekiwany był to debiut w stolicy. Swoje kolekcje zaprezentowali także Michał Szulc i Natalia Jaroszewska. Lista nieobecnych nad Wisłą w zasadzie przestała istnieć.
Jednocześnie, polska moda autorska przestała być domeną Warszawy. Choć ul. Mokotowska trzymała się w tym roku zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę roszady w latach ubiegłych (salon i biuro otwiera tam też wkrótce Łukasz Jemioł, czym dołącza do Ani Kuczyńskiej, Macieja Zienia, Tomasza Ossolińskiego, czy Wearso.), naszych projektantów sprzedają już z powodzeniem salony w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, czy Katowicach. Duet Paprocki&Brzozowski dostępny jest, na przykład, już w 23 butikach w kraju.
Polska moda podbija też świat. Serio. Ale, z wyjątkiem marek ze stajni LPP (Reserved, Mohito, Cropp; w ciągu 12 miesięcy sieć powiększyła powierzchnię sklepów aż o 32%, rozpoczynając działalność między innymi w Niemczech), nie zawsze jest to moda, o której się pisze. I nie są to wyłącznie kraje ościenne, lecz całkiem egzotyczne. 4F ma sklepy w Irlandii, Hiszpanii, Szwajcarii, Bośni, Macedonii, na Islandii, Big Star w Wietnamie, Bartek – w Kanadzie, USA, ale też i…Afganistanie, Coccodrillo w Chinach, Brazylii, Arabii Saudyjskiej, Mongolii… „Modowy” Solar ma zaś sklepy m.in. w Holandii, Luksemburgu, Wielkiej Brytanii i Iranie.
W ubiegłym roku dość gruntowną przemianę przeszedł Bytom, w tym – właśnie Solar. Zmiany w kolekcji, nowe formy komunikacji, oryginalne sesje. Solar ewidentnie idzie do góry. Nie tylko w oczach bardziej wymagających klientów, ale i inwestorów. „Solar, niepozorna odzieżowa spółka o krótkim, bo zaledwie rocznym stażu giełdowym, zapracował sobie na tytuł wroga publicznego numer jeden funduszy inwestujących na polskiej giełdzie” pisał o marce jeszcze niedawno Forbes nazywając Solar „niesolidną spółką giełdową”. Wtedy chodziło o zadziwiająco wysoką wycenę i prognozy Solara przez ich właścicieli, które szybko zweryfikował rynek. Inwestorzy stracili majątek, poczuli się oszukani i ściągnęli na firmę Komisję Nadzoru Finansowego. Obecnie Solar Company odnotował 3,36 mln zł skonsolidowanego zysku netto w I-III kw. 2014 r. wobec 0,94 mln zł zysku rok wcześniej.
Marysia z Gorzowa, znana z bonmotów o zdrajcy i oszuście Tusku, stała się Marianną prawicy. Uosabiającą, tak jak symbol Republiki Francuskiej, wolność i myślenie logiczne. Przynajmniej według prawicowych publicystów. W przerwie między kolejnymi stylizacjami Marysia gościła na okładkach konserwatywnych tygodników, bawiła w „niezależnych” telewizjach i udzielała wywiadów. W jednym z nich orzekła, że Żydzi sami się pakowali do pieców i niechęć do tego narodu jest czymś zupełnie naturalnym. Karierę w blogosferze robi też niejaka Olfaktoria. Dama owa, specjalizująca się w segmencie beauty, z wykształcenia jest psychologiem. Lecz, jak zaznacza, nigdy nie chciała uprawiać tego zawodu. „Nie lubię słabych jednostek – uważam, że każdy powinien sobie radzić w życiu sam” – dodaje Olfaktoria. Która podkreśla, że jej nazwisko nie jest żydowskie, tylko niemieckie.
Wyjaśnienie. Niechęć do słabych jednostek jest niepokojąca. Antypatia wobec ludzi gorzej sobie radzących, nieporadnych, niepasujących do „zdrowej” części społeczeństwa, jest w moim mniemaniu niebezpieczna. Zwłaszcza, gdy deklaruje się ją publicznie. I zwłaszcza, gdy deklaruje ją osobą będącą z wykształcenia psychologiem, która teoretycznie powinna zdawać sobie sprawę, że kluczowym w tym zawodzie jest zrozumienie drugiego człowieka i gotowość niesienia mu pomocy. Pojawiający się kontekst – zastrzeżenie autorki bloga, że jej nazwisko nie jest żydowskie, mój niepokój potęguje. We współczesnej debacie społecznej i politycznej do głosu coraz częściej dochodzą ugrupowania, czy osoby reprezentujące poglądy skrajne. Ich niechęć skierowana jest właśnie do tych „słabych jednostek” – rozmaitych mniejszości, czy osób nie wpisujących się w kanon „silnego” ogółu. Ich publiczne wypowiedzi zaś mają przełożenie na coraz bardziej duszny klimat w Europie, sprzyjający ekstremizmom. Dlatego uważam, że każde tego typu deklaracje są ryzykowne i mogą mieć fatalny wpływ na poglądy ich odbiorców. Otrzymałem jednak pismo z kancelarii reprezentującej autorkę bloga Olfaktoria, w którym domaga się ona pod groźbą zawiadomienia prokuratury i procesu sądowego opublikowania przeprosin. Niniejszym je zamieszczam.
Niniejszym przepraszam Panią Dorotę Goldmann – autorkę bloga prowadzonego pod adresem www.olfaktoria.pl za zamieszczenie przeze mnie informacji dotyczących Jej działalności i poglądów, które naruszały dobra osobiste Pani Doroty Goldmann, w szczególności Jej dobre imię i wizerunek.
W rolę edukatora mody bez kompleksów wczuły się telewizje śniadaniowe. Męskie kreacje sylwestrowe – cekinowe szorty, leginsy, kożuchy… Metamorfozy – hasło klucz. Urzędniczka przerobiona na wampa, strój do biura – jak na karnawał. Im mniej sensu, tym więcej poklasku. Niżej podpisany otrzymał niedawno telefon z propozycją wystylizowania na wizji kalesonów na trzech mężczyznach o różnych typach sylwetki. Ale tego zadania się nie podjął. Nie tylko dlatego, że nigdy nie stylizował.
Tymczasem w 2014 roku Polacy wydali na modę ok. 2200 złotych. Przynajmniej według raportu GfK „Polak ubrany”. Najbardziej rozpoznawalni projektanci to Ewa Minge, Paprocki&Brzozowski oraz Maciej Zień. Badania przeprowadzono jednak na młodych mieszkańcach dużych miast. Bardziej miarodajny GUS podaje, że roczne wydatki na ubrania i obuwie w Polsce na jedną osobę to zaledwie 600 złotych. Czyli niemal dwa razy mniej niż koszula Evy Minge z bawełny i elastanu w sklepie Mostrami.pl.
Wszystkiego modnego w nowym roku.
Fot: Artur Cieślakowski dla DYKF.pl, Filip Okopny, Bartek Mrozowski i Marcin Wziontek, Style Stalker.
12 Komentarze
Anna
6 stycznia 2015Trafnie i na temat. Sesji z Ireną Santor nie widziałam – rzeczywiście prezentuje się świetnie. Zobaczymy, co przyniesie ten rok. Oby mniej „kwiatków”, a więcej porządnych modowych wydarzeń.
Kasia Lewicka
9 stycznia 2015Moja moda to szukanie inspiracji w internecie i na ulicy, oglądanie manekinów w Zarze wyprawy do ulubionych lumpów i poszukiwanie rzeczy z potencjałem. Później mix, czasem minimalistycznie czasem grunge plus etno. W tym roku też zamierzam się dobrze bawić czego i Panu życzę, pozdrawiam w Nowym Roku Kasia
Marcin
10 stycznia 2015Bardzo solidny tekst. Gratulacje. Wcześniej widziałem informacje o zaangażowaniu Mercedesa w WFW, co napawało optymizmem. O co jednak chodzi z tym ściemnianiem i półprawdami ?
michalzaczynski
11 stycznia 2015https://michalzaczynski.com/2014/11/20/mercedes-benz-fashion-weekend-warsaw-tak-ale/
Marcin
11 stycznia 2015Dziękuję i posyłam pozdrowienia !
Lena
20 marca 2015samo sedno. w każdej frazie.
antyzłot
15 października 2015O mój boże ale ta goldmanowa przewrażliwiona narcystka! Ona to dopiero jest słaba i zakompleksiona i nic sama nie robi tylko na cudzych skrzydłach fruwa, żeby się tak wynosić ponad innych i dowartościowywać swoją nędzną posturę. Ten małpi nosek jej jeszcze życie utrze. Wystarczy jeden wypadek i po kręgosłupie czy pięknej twarzyczce. Karma!!! Albo odpowiedni działacze wymierzający sprawiedliwość.
michalzaczynski
4 listopada 2015Zdaje się, że już utarło, patrząc, co się dzieje u tej pani na youtubie…
Katarzyna
24 sierpnia 2017A za co właściwie przepraszał Pan panią Goldmann? Za przytoczenie jej własnych słów? Nie do końca rozumiem….
michalzaczynski
24 sierpnia 2017Za naruszenie dóbr osobistych wynikających z mojej oceny wypowiedzi pani Goldmann.
Laboris
3 maja 2016Oj tak! Ostatnio na koncie instagramowym cytat Oprah Winfrey przedstawia jako swój własny.
Meagan
12 maja 2016Kto chce zarobic w necie kilkadziesiat $$$$ dziennie???
Metoda jest prosta i dziala, poszukajcie sobie w gogle: Jak kosic
5% zysku dziennie na Traffichubb